Znikające dziewczyny recenzja

Na pewno macie autorów których lubicie. Pamiętacie pierwsze spotkanie z ich książkami? Tą radość serca, że udało się odkryć pióro, które zachwyca, intryguje, wzbudza wiele emocji. Ja takich autorów mam i przyznam, że oprócz dość stałych miejsc na podium, reszta wciąż się zmienia co do kolejności. Na pewno do tego grona dołączy autorka ,,Znikających dziewczyn".

Ja wiem, że ile ludzi tyle oczekiwań, ale ja dostałam wszystko to, co lubię w kryminałach. Było świetne śledztwo, doskonała intryga, nie zabrakło zaskoczenia. Do tego ciężki i mroczny klimat, pełen niepewności i bólu.

Bohaterka wzbudziła moją ogromną sympatię i to również jest dla mnie niewątpliwy atut tej książki. Josie przebywa na przymusowym urlopie, trudno jej siedzieć bezczynnie gdy trwają poszukiwania zaginionej nastolatki. Jeszcze trudniej trzymać się jej z boku gdy zostaje świadkiem zdarzenia, które wzbudza jej ogromny niepokój, ale jednocześnie niezwykle ją intryguje.

Akcja książki biegnie w jednej płaszczyźnie czasowej, ale obecne wydarzenia mają swój zaczątek przed laty. Zło rozkłada swoje macki i zaczyna być trudno rozeznać się w tym kto jest dobry, a kto chciałoby się powiedzieć zły, ale to zbyt delikatne określenie.
Autorka pozwoliła mi wejść do piekła, bo czy inaczej można myśleć gdy krzywda dzieje się nastolatkom, w końcu wciąż dzieciom. Wchodziłam w tę historię i czułam, że mknę coraz szybciej. Miałam wrażenie, że cokolwiek się nie zdarzy to i tak zmierzam do wielkiego bum... Emocje były rozgrzane do czerwoności!!! Z każdy rozdziałem dostawałam coraz więcej znaków zapytania, a każda nowa informacja jeszcze rozbudzała moją ciekawość.

Przyznam, że autorce udało się utrzymać moją uwagę. Na dodatek zadziałał tu schemat jeszcze jeden rozdział, tak trudno było mi odłożyć tę książkę.

Wiecie co mnie bardzo cieszy? To, że będzie kolejny tom i znów spotkam się z Josie. Ta kobieta pełna emocji, a do tego inteligentna i bystra, wielokrotnie idąca swoimi ścieżkami i łamiąca przepisy kupiła mnie w całości.

Polecam