Ostatnio na mojej półce książek do przeczytania, pojawiają się same nieco trudniejsze pod względem fabuły powieści. Ich tematami są wojny, trudna historia, poplątane emocje, czy choćby wielokulturowość rodząca mnóstwo złych jak i dobrych rzeczy. Właśnie o tej wielokulturowości będzie przede wszystkim książka z dzisiejszej recenzji, chociaż dotyka także problemu nielegalnych imigrantów, podziału klasowego itp.
Bohaterami książki są Julie Summers i nielegalny imigrant, Arab Abdu. Kobieta pochodzi z zamożnej rodziny, natomiast Abdu po przekroczeniu terminu na swojej wizie, stał się nielegalnym pracownikiem zakładu samochodowego, gdzie pracuje za marne grosze starając się przeżyć z godnością. Pozornie nic ich nie łączy. Podział klasowy jest tak mocno zakorzeniony w kulturze, że nie ma nawet mowy o kontaktach biednych z bogatymi, a jednak bohaterów połączy miłość. Juli trafia do warsztatu po tym, jak zepsuł jej się samochód w trakcie jazdy. Dzieli ich właściwie wszystko, a jednak to właśnie im przeznaczone jest być razem. Nie będzie to jednak łatwe, bo do pokonania maja nie tylko bariery materialne, światopogląd, czy opór społeczeństwa, ale i swój własny. Każde z nich musi zmierzyć się z pytaniami i znaleźć własne odpowiedzi. Czy tak dwa różne światy mogą współżyć razem?
Akcja książki dzieje się wartko, szybko ale nie pobieżnie. Wszystko ma swoje miejsce i czas, niektóre wątki rozwijają się zbyt szybko, inne wręcz przeciwnie, a jednak wszystko na koniec układa się w logiczną całość. Na pewno jest to lektura ciekawa ze względu na samą tematykę, ale i talent autorki do prowadzenia wątków. Mimo wszystko, choć akcji jest sporo, nie należy nastawiać się tylko na nią. Przede wszystkim chodzi o emocje i zmuszenie czytelnika do myślenia, zastanawiania się, zadawania pytań. Jak my zachowalibyśmy się w sytuacji postaci, jaka byłaby nasza opinia na ich temat, co by nas nurtowało najbardziej? Nie da się też ukryć, że centrum fabuły jest miłość. To ona stawia bohaterów obok siebie, zmusza do zmiany dotychczasowego życia.
W książce poznajemy zarówno południowoafrykańskie miasto pełne sprzeczności, jak i arabską wioskę na pustyni pełna tradycji. Typowy romans miesza się tu z psychologią i filozofią życia, a jednak trudno przewidzieć jakikolwiek koniec. Ja do ostatniej strony nie byłam w stanie przewidzieć finału. Nadine Gordimer pisała w taki sposób, że nagły zwrot akcji w ostatnim zdaniu wcale by mnie nie zdziwił. Nie mogę powiedzieć też, że jestem całkowicie zadowolona z tego jak zakończyła ta historię, podobnie jak w trakcie jej czytania, wciąż mam ją w głowie i chyba po prostu sama nie umiałabym zakończyć tego inaczej.