Każda opowieść, nawet ta najdłuższa, musi mieć swój kres... Prawda ta dotyczy również monumentalnego cyklu Jamesa Islingtona pt. „Trylogia Licaniusa”, której to najnowsza, trzecia i zarazem finalna odsłona - „Blask ostatecznego kresu”, ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Fabryka Słów. I tym sposobem po poznaniu blisko trzech tysięcy stron docieramy do finału opowieści o walce dobra ze złem, odkupieniu win i próbach zmiany przeznaczenia...
Caeden, Davian, Wirr i Asha dokonali już bardzo w wiele w swoim życiu, zaznając walki, konfrontacji z mroczną magią oraz wypraw w nieznane - tak w czasie, jak i przestrzeni. Niestety jeszcze więcej wyzwań jest wciąż przed nimi, gdy oto Caeden stara się odwrócić czas i odkupić swoje winy sprzed tysiącleci; Davian odzyskać wolność po pojmaniu go przez Czcigodnych w pewnej mrocznej krainie; Wirr pokonać wewnętrzny i zewnętrzny opór wobec jego władzy w Illin Illan; zaś Asha próbuje pogodzić się z przypisaną jej rolą w stworzonej za pomocą magii fikcyjnej oazie szczęścia, od której zależy trwałość Bariery. I tylko jedno jest pewne - koniec ich długiej i trudnej drogi jest coraz bliższym...
Tym razem James Islington potrzebował blisko 900 stron na to, by zakończyć swoją epicką relację w taki sposób, by zarówno on, jak i też czytelnicy, mogli poczuć się w pełni usatysfakcjonowani. I tak właśnie się stało, gdy oto udało się tu autorowi nie tylko zamknąć wszelkie rozpoczęte wątki oraz utrzymać logiczną spójność tej relacji z poprzednimi wydarzeniami, ale też i dodać kilka zupełnie nowych i ekscytujących wątków, które czynią ten cykl jeszcze lepszym. Wniosek?- to wiele dzieło, równie wielkiego pisarza na polu literackiego fantasy
Tradycyjnie już mamy tu podział fabuły na kilka równolegle toczących się ścieżek relacji, które ukazują wydarzenia z udziałem Caedena, Daviana, Wirra i Ashy. I podobnie, jak to miało miejsce w dwóch poprzednich częściach, również i tym razem główny nacisk położono na losy dwóch pierwszych bohaterów, z których to Caeden wciąż odkrywa swoją przeszłość z poprzednich wcieleń i staje do walki z dawnymi sojusznikami..., zaś Davian wypełnia pisany mu los, trafiając m.in. do mrocznego świata potworów i niewolników, ale też i zyskując nowych sojuszników. To akcja, wielka przygoda, zaskakujące obroty zdarzeń i finał, który jest tyleż pięknym, co i naprawdę absolutnie nieprzewidywalnym.
Długo można by opowiadać o bohaterach tej książki, z których to tak naprawdę każdy jest już kimś zupełnie innymi, aniżeli na początku tego cyklu. Jedni zyskują pamięć, szansę na spłatę zaciągniętych długów i odnajdują nowy cel życia - m.in. Caeden. Inni wypełniają pisany im los ale według własnych zasad, wyborów i pragnień - jak ma to miejsce w przypadku Daviana. Wreszcie niektórzy okazują się zaskakująco odważni, silni i istotni dla losów tego magicznego i zarazem jakże okrutnego świata - Asha i Wirr. To intrygujący, bardzo ludzcy i świetnie nakreśleni bohaterowie, z którymi połączyła nas piękna, czytelnicza przyjaźń.
Nie wiem, czy jakikolwiek recenzent podjąłby się omówienia świata tej opowieści, gdyż wydaje się to wręcz niemożliwym z uwagi na jego złożoność w czasie i przestrzeni, mnogość lokacji i nazw, czy też szczegółowości ukazanej tu codzienności życia władców, obdarzonych magią i zwykłych ludzi. Z pewnością niezwykłym jest to, że każda z krain północy i południa, każde miejsce poza przestrzenią i czasem oraz sama idea magii czerpanej we wszechobecnej esencji, mają tu swoją logikę, racjonalizm i przekonujący obraz. To fascynujący, quasi-średniowieczyzny świat ludzi, demonów i potworów, który wciąż nas czymś zaskakuje i nieustannie zachwyca.
Co wyróżnia tę opowieść i zarazem cały niniejszy cykl z szeregu innych odsłon literackiego fantasy...? Myślę, że przede wszystkim rozmach tej historii i zarazem jej lekkość podania, gdzie to mamy naprawdę skomplikowaną, złożoną i rozpisaną na setki szczegółów fabułę, w której jednak odnajdujemy się bez najmniejszego trudu wraz z postępem lektury kolejnych części. I to świadczy o dwóch rzeczach - wielkim talencie autora oraz ogromie pracy, jaką wykonał on podczas tworzenia tej historii. To również wspaniały pomysł, który z jednej strony czerpie z klasyki gatunku (wojna, polityka, walka dobra ze złem), ale też i dodaje wiele nowego od siebie, by wspomnieć choćby o wierze, obrazie magii i ukazanych w zaskakujący sposób podróżach w czasie.
Pięknie czyta się nam tę opowieść, która z jednej strony stanowi dopełnienie losów naszych ulubionych bohaterów, zaś z drugiej udziela nam odpowiedzi na najważniejsze i nurtujące nas od dawna pytania o to, co jest tu prawdą, a co tylko grą pozorów. I bawimy się świetnie podczas tej lektury, przeżywamy wraz z bohaterami wielkie emocje oraz z każdą kolejną przeczytaną stroną smucimy coraz bardziej, iż jesteśmy już tak blisko naszego pożegnania z tym światem. Ponadto doceniamy również świetną pracę Grzegorza Komerskiego, który przetłumaczył tę powieść w naprawdę świetnym stylu.
Książka „Blask ostatecznego kresu”, to znakomite, udane pod każdym względem i spełniające pokładane w nim oczekiwania, zwieńczenie trylogii Jamesa Islingtona. To kwintesencja epickiego fantasy i zarazem idealny wzorzec dla młodych twórców, którzy pragnęliby zmierzyć się z tym pięknym, ale zarazem i jakże wymagającym literackim gatunkiem. Przede wszystkim jest to jednak wielka, czytelnicza przygoda w klimatach fantasy, której to uświadczenia nie można sobie odmówić. Polecam!