Wszyscy znany opowieści o amerykańskim Dzikim Zachodzie, gdzie to na ekranach telewizorów lub na kartach książek prawi szeryfowie walczyli z bandami zbirów i oprychów. Nie wszyscy jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że także i nasza ojczyzna miała swój "Dziki Zachód", jakim to były ziemie odzyskanie w pierwszych miesiącach po zakończeniu II wojny światowej. To również i tam toczyła się walka dobra ze złem, której stawką były losy mieszkańców tych terenów. I właśnie w takich okolicznościach rozgrywa się znakomita powieść kryminalna Aleksandry Borowiec pt. "Gwiazda szeryfa", która ukazała się nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka, i o której to postaram się opowiedzieć więcej w poniższej recenzji.
Pierwsze powojenne letnie miesiące, małe mazurskie miasteczko Olsztynek - to właśnie tam przybywa pociągiem Stefan Malewski, oddelegowany do służby w miejscowej komendzie milicji. Po poznaniu swoich dwóch kolegów po fachu - komendanta Zdzisława Waligury i podwładnego mu Eryka Lipińskiego, bardzo szybko będzie zmuszony zmierzyć się z pierwszą, niezwykle tajemniczą sprawą. Oto zaginął jeden z miejscowych chłopów, a odnalezione wkrótce potem w pobliskim lesie ciało zostało potwornie okaleczone poprzez wypatroszenie. Co więcej, kilka dni później dochodzi do kolejnego, bliźniaczego zabójstwa, którego tym razem ofiarą pada młoda Niemka. Malewski stara się ze wszystkich sił rozwikłać ów zagadkę, co nie będzie proste zarówno z względu na panujący w okolicy powojenny chaos, jak i nieprzychylność wielu ważnych osób...
Debiutancka powieść Aleksandry Borowiec stanowi sobą niezwykle klimatyczną, intrygującą i porywającą historię o zbrodni, osadzoną w jakże specyficznych realiach powojennej Polski. To książka, którą należy zaliczyć z pewnością do gatunku kryminału, aczkolwiek nie brak w niej wielu akcentów natury komediowej, jak i też szczypty nienazwanej grozy rodem z twórczości Stephena Kinga, która wydaje się skrywać gdzieś za zakrętem... To również inteligentna konstrukcja fabuły, bardzo charakterni bohaterowie, niezwykle realistycznie oddany klimat tamtej epoki, jak i też znakomity pisarski warsztat autorki, który sprawia, iż z każdą przeczytaną stroną chcemy dowiedzieć się o tej relacji więcej i więcej...
Na fabułę książki składa się wielowątkowa relacja, w której najważniejszą wydaje się ta obrazująca kolejne losy Stefana Malewskiego, aczkolwiek i innym postaciom z drugiego planu - znanym i także nieodgadnionym z imienia, poświęcono tu wiele miejsce. I to właśnie połączenie tych kliku osobowych wątków składa się na bardzo ciekawą, pokaźnie rozbudowaną i trzymającą w napięciu do samego końca, opowieść. Opowieść, w której dzieje się bardzo dużo i która często wielce nas sobą zaskakuje, nie pozwalając jednak również nazbyt szybko poznać odpowiedzi na najważniejsze pytania. I co ciekawe, to nie koniecznie sama akcja i przygoda fascynują nas tu w największym stopniu, ale właśnie opis codzienności tego miejsca, który w mej ocenie udał się autorce w iście znakomity sposób.
Ludzie stanowią w dużej mierze o wielkości tej książki, a na tych składa się prawdziwy tygiel nacji i narodowości - począwszy od napływowej ludności polskiej, poprzez autochtonicznych Niemców, a kończąc na rosyjskich żołnierzach. Wśród nich poznajemy bliżej kilku głównych bohaterów, czyli poszukującego swojego miejsca w życiu i nieco nazbyt naiwnego, ale za to poczciwego Malewskiego, poprzez chcącego żyć w spokoju nawet za cenę sprawiedliwości - komendanta Waligórę, a kończąc na przebiegłym Lipińskim czy też niezwykle niebezpiecznym miejscowym oficerze UB - Szulcu. To właśnie oni, ale też i chociażby bywalcy miejscowych knajp, współlokatorzy, czy też kombinujący na handlu cwaniacy, tworzą koloryt tego miejsca, a pośrednio także i wielkość tej opowieści. Otóż każdy z nich bez wyjątku, jest na wskroś autentyczny.
Autentyczność i realizm znajdziemy także w opisie Olsztynka i okolic, co objawia się chociażby na polu ukazania zniszczenia miasteczka, wszech panującej biedy, czy też nieustającego zagrożenia, jakie płynęło od strony drugiej osoby. To również niewyobrażalne zacofanie napływowej ludności, która nie dość, że nie grzeszyła inteligencją, to jeszcze była tak bardzo podatna na wszelkie agitacje, czy też wręcz zabobonne oskarżenia, które mogą doprowadzić do wielkiego zła. To również podły stosunek do pozostałej niemieckiej ludności, strach przez rosyjskimi żołnierzami, czy też coraz bardziej powszechny antysemityzm. Taki jednak właśnie być tamten powojenny i niepewny jutra, świat..., który to tak pięknie został tu przedstawiony przez panią Aleksandrę.
Nie mogę nie wspomnieć także o warstwie komediowej tej książki, która w jakimś sensie łagodzi grozę i dramatyzm zbrodni. To specyficzny, głównie słowny, ale też i sytuacyjny humor, odnoszący się m.in. do ludzkiej prostoty, zamiłowania do ogromnych ilości alkoholu, czy też choćby samego sposobu wysławiania się tych ludzi. To także ich jakże przedziwne spojrzenie na takie wartości, jak życie człowieka, wartość rodziny, czy też miłość..., które potrafi nas mocno zaskoczyć. I choć czasami czujemy, że z pewnych kwestii nie wypadałoby się śmiać..., to jednak to robimy, gdyż powstrzymać się jest po prostu nie sposób.
Znakomicie się czyta tę powieść, odkrywając kolejne tajemnice mieszkańców Olsztynka i postępy śledztwa głównego bohatera. Jest to zasługą intrygującej fabuły, całej gamy barwnych postaci, czy też wreszcie niepowtarzalnego klimatu tej książki, którym przesiąkamy już od pierwszych stron. "Gwiazda szeryfa" to idealna propozycja dla miłośników kryminału retro, którzy będą nią urzeczeni i oczarowani - nie mam co do tego wątpliwości. Dlatego też jak najbardziej zachęcam was do sięgnięcia po niniejsze dzieło Aleksandry Borowiec!
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.