„Ludzie wierzą, że magia nie istnieje i tylko to przekonanie daje im spać w nocy.”
„Znak i omen” to książka Marah Woolf wydana przez Wydawnictwo Jaguar. Jest to pierwszy tom Wiccańskiego kredo [współpraca reklamowa].
Valea jest wiccanką, która posiada niezwykły dar. Potrafi ona odczytywać ludzkie wspomnienia poprzez dotyk. Jednak aktualnie dziewczyna musi się ukrywać ze swoimi zdolnościami, nie może rozwijać swojej magii, która ledwo się tli. Dlaczego? Ponieważ dwanaście lat temu jej rodzice zostali zamordowani, a ona sama została przeniesiona z magicznej ziemi przez swojego dziadka Arcykapłana i mieszka aktualnie wśród ludzi. Valea musi się ukrywać dla własnego bezpieczeństwa, jednak jej największym marzeniem jest wrócić do ojczystego Ardealu. Prośby dziewczyny zostają wysłuchane, choć w niesprzyjających okolicznościach. Okazuje się, że będzie ona potrzebna wiccanom do rozwiązania zagadki makabrycznej śmierci jednej z nich.
Książka od początku nas wciąga i łapie w swoje sidła. Zostaje nam przedstawiona Valea, jej codzienność wśród ludzi, a chwilę później przypadkowo poznajemy intrygującego strzygonia, o którym będziemy chcieli czytać jak najwięcej. Jesteśmy ciekawi tej relacji, dalszych losów Valei, jej przeszłości, jej rodziny, jej magicznych korzeni, jej zdolności. Już po pierwszym rozdziale książka staje się nieodkładalna. Od początku mamy wiele scenerii – świat ludzi i codzienność Valei, za chwilę przenosimy się do Ardealu i mamy zderzenie z magiczną rzeczywistością, po czym już większość akcji rozgrywa się w miejscu, którego ideę pokochałam. Caraiman to miejsce wspólne dla wszystkich wiccan, czarownic i strzyg. W zasadzie tylko tutaj nie mogą sobie oni wzajemnie wyrządzać krzywdy. Jest to przestrzeń stworzona w celach edukacyjno-integracyjnych z dostępem do zbiorów bibliotecznych – Biblioteki Królowej Estery i Biblioteki Cieni Nexora.
„Znak i omen” ma swoje tempo, nad którym bardzo prosto jest nadążyć. Wyróżniające się postaci, które nie zlewają się w jedno, mimo że jest ich dość sporo. Aktualne stosunki między wiccanami, strzygami i czarownicami są opisane w sposób zrozumiały. Przeszłość Ardealu, wszelkie konflikty i pakty są również przekazywane w taki sposób, że z łatwością nad tym nadążamy. Nie ma tutaj zbyt wiele zawiłej historii – jest to, co powinniśmy wiedzieć i to opisane tak, że nie czujemy się przytłoczeni. Tak samo jest z fabułą. Wraz z Valeą poznajemy świat magii. Bardzo pozytywne w odbiorze jest to, że dziewczyna nie dość, że wiele czasu spędziła wśród ludzi, to jeszcze ma jakieś zaniki pamięci sprzed śmierci jej rodziców. Wszystko to sprawia, że my wraz z Valeą poznajemy świat praktycznie od nowa, co jest bardzo przyjemne.
Książka jest na swój sposób przewidywalna ze względu na schematyczność fabuły. Oczywiście wiele kwestii nas zaskakuje, w szczególności pod koniec tomu, aczkolwiek jeśli nastawiamy się na jakieś wydarzenia, to raczej one się pojawią. Czy w tym przypadku to minus? Wręcz przeciwnie. Podobało mi się to, że części wydarzeń się spodziewałam i faktycznie było tak, jak myślałam, ale zaraz pojawiały się jakieś kwestie, które dopełniały całości, szokując czytelnika. Oczywiście wiele też dzieje się pod koniec tomu, a więc czekam niecierpliwie na kolejne części.
Dodatkowo, ogromnym plusem książki są postaci, które nie mylą się w trakcie czytania. Wiemy, kto jest kim, jaką rasę reprezentuje, jakimi zasadami w życiu się kieruje, kto jest dla kogo ważny i kto dla kogo zrobiłby… wszystko.
„Znak i omen” to intrygi, tajemnice, makabryczne zbrodnie, kłamstwa, konflikty międzyrasowe, klątwy, zrozumiałe historie polityczne, mrok, magia, miłość, przyjaźń, poświęcenie. Wszystko to w pięknej otoczce, jaką jest zamek Caraiman.
PS. W książce kilkukrotnie pojawiają się mocniejsze opisy drastycznych praktyk. Nie jest to jednak coś, co przeważa w książce (z dwa razy jest grubo na ponad 500 stron), więc bardziej wrażliwe osoby również mogą sięgnąć po książkę.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Jaguar.