Agresywny marketing wydawniczy i zielona okładka pchana mi w oczy w prawie w każdej księgarni internetowej w końcu zrobiły swoje. Książkę zamówiłem. Zacząłem gryźć… i przepadłem!
To bardzo prawdziwa książka. W żadnym wypadku nie określiłbym jej jako thriller, ale zapewne takim musi pozostać w klasyfikacji, bo przecież żaden „komisarz” nie prowadzi sprawy centralnie wokół własnej osoby. Mamy bohaterów i to wszystko co się wokół nich dzieje. To jest coś niesamowitego. Ale do thrillera jeszcze trochę brakuje.
Dlaczego bardzo prawdziwa? Nie miałem wcześniej styczności z twórczością Chmielarza, a książka na dobre zaczęła być interesująca dopiero kilkadziesiąt stron od pierwszej deski, ale Ci bohaterowie… Ci ludzie, ich świat przedstawiony, ich osobowości, charaktery, życiowe problemy, sprawy, kariery, przywary i wady, czy miłości i animozje. To wszystko jest tak autentyczne i prawdziwe – tak do bólu przykre i namacalne, że po pewnym czasie myślisz to żaden thriller, to bardzo dobrze napisany dramat psychologiczny o zmaganiach tych ludzi z nimi samymi, z ich własnym życiem. Czytasz i myślisz: O Boże ja nie chcę mieć takiego życia, takich problemów – a przecież jestem w ich wieku, może trochę młodszy? I przecież jestem taki sam, mam takie same zagwostki życiowe, może nie tak ostro skonfliktowane ale czy na pewno? Czy książka pisana o moim własnym życiu nie wypadłaby podobnie? Dość powiedzieć, że emocje postaci w powieści są bardzo wyraźnie i mocno zarysowane. I czytelnik czuje je niemalże fizycznie.
Autor nie pisze jakie przykre i smutne życie mają bohaterowie. Ono po prostu tam jest, toczy się i jest opowiadane. Książka na początku sprawia wrażeniem jakby była pisana „a może kiedyś nakręcą o tym film/serial” niczym scenariusz, być może to był celowy zabieg Autora – i w regułach thrillera nawet się sprawdził, mimo że jest to zauważalne. Thriller jest? Na początku nie, przez długi „czas w książce” nie, tylko komuś ginie córka, organizują się poszukiwania, ludziom wali się życie. I powoli, subtelnie, cegiełka po cegiełce Chmielarz to napięcie buduje. I nawet nie wiesz kiedy wpadasz w sidła historii, trochę kryminalnej, trochę sensacyjnej (ale bez przesady) aż w końcu troszkę (ale nie do końca) thrillerowej.
Historia jest napisana bardzo dobrze. Tak jak pisałem głównym atutem jest genialna kreacja postaci. Książka nie jest tak dobra jak sławna trylogia Miłoszewskiego, ale mniej więcej z tej samej półki jakościowej. Szczególnie na pochwałę zasługuje sposób dokładania kolejnych puzzli do fabuły, tego jak wszystko powoli składa się w całość, tj. w żadnym wypadku nie mamy do czynienia z genialnym bohaterem dochodzącym do wszystkiego samemu. Tutaj każda postać ma znaczenie, każda historia wkleja coś do całości. Fakt, niektóre osobistości bywają miejscami irytujące ale to dobrze! Znaczy, że są autentyczne. Zmagania nastolatków z własną, odkrywaną seksualnością, zmęczenie „dorosłych” 30+ własnymi błędami - to wszystko wobec zaginięcia nastolatki oraz niesamowity finał, to jest dość intrygująca mieszanka.
Co do samego zakończenia, jest ono zaskakujące i trochę w stylu mrozowego obrócenia wszystkiego do góry nogami na kilkunastu ostatnich stronach. Z tym, że w przeciwieństwie do Mroza (Panie Chmielarz, Pan wybaczy porównanie) tutaj ma to sens. Nie ma zbyt wielu szans domyślenia się tego wcześniej i to faktycznie jest trochę nie do końca OK z czytelnikiem, który w tego rodzaju powieści wolałby trochę pomyśleć samodzielnie, ale nie krzywdzi logiki. Być może, jak pisałem wcześniej, jest to drobny zabieg hollywoodzki w stronę ekranizacji. Wyjaśnienie opowiedziane na końcu daje satysfakcję dobrej lektury. Uznania dla Autora. I tego przyjemnego stanu „tuż po” ;)
Być może nie do końca thriller, trochę powieść obyczajowa ale (na przestrzeni tego co się teraz w Polsce wydaje jako „hit”) powieść bardzo dobra i godna polecenia.
09.10.2018 r.