Już od jakiegoś czasu prym na rynku wydawniczym wiodą powieści z wampirami w roli głównej. Mogę śmiało powiedzieć, iż cała "moda" na nieśmiertelnych krwiopijców zaczęła się właśnie od cyklu Stephenie Meyer. Ogromna ilość sprzedanych egzemplarzy, ekranizacje i wierni fani z całego świata, którzy utożsamiają się z bohaterami sagi.
Dlaczego więc znalazło się tak wiele antyfanów serii, jak i jej zwolenników?
Bella nie wyróżnia się niczym na tle swoich rówieśniczek. Jest normalną dziewczyną, która mieszka ze swoją matką w Phoenix, na Florydzie. Jest cicha, nieśmiała i niezdarna. Jej życie zmienia się diametralnie, gdy postanawia przeprowadzić się do swojego ojca. Forks to miasteczko liczące ledwo ponad trzy tysiące mieszkańców, gdzie wszyscy dobrze się znają. Jest nudne, deszczowe... i jak się wkrótce okazuje pełne zagadek. Wszystko zaczyna się od pierwszego zetknięcia się naszej bohaterki z Edwardem Cullenem - adoptowanym synem Carlisle'a Cullena, dobrego i cenionego lekarza. Dla Belli chłopak jest uosobieniem bóstwa - miedziane włosy, piękna twarz i zagadkowe spojrzenie. Zbieg dziwnych wydarzeń z udziałem chłopaka daje dziewczynie do myślenia. Zaczyna szukać, zagłębiać się coraz bardziej w legendy i wierzenia pradawnych ludzi. Kiedy odkrywa przerażającą prawdę, musi podjąć ważną decyzję. Co wygra: serce czy zdrowy rozsądek?
"Zmierzch" przeczytałam jeszcze przed całym medialnym szumem i zainteresowaniem wokół sagi. Dzięki temu, wyrobiłam sobie zdanie o niej w innym świetle. Pierwsze moje wrażenie: jakieś tandetne romansidło, na dodatek ciągnące się jak flaki z olejem. Przez pierwsze parę rozdziałów praktycznie nie było żadnej akcji, aż chciało się odłożyć książkę na półkę i nigdy do niej nie wracać. Dopiero po przeczytaniu około stu stron, wydarzenia nabrały tempa - wątek wampirzej rodziny Cullenów, spotkania Belli i Edwarda...
Kolejnym minusem są przerysowani bohaterowie. Panna Swan - kompletna niezdara, która potrafi przewrócić się na prostej drodze, a obok niej Cullenowie - porażająco piękni, dobrze ubrani i idealni pod każdym względem. Moim skromnym zdaniem każda postać powinna posiadać zarówno wady, jak i zalety; nikt nie jest przecież perfekcyjny. Takie same są dialogi pomiędzy parą zakochanych, w których wyznają sobie miłość: jednocześnie romantyczne i piękne, a z drugiej strony sztuczne, nienaturalne - jakby wzięte z zupełnie innej epoki. Nie tak zachowują się dzisiejsze, współczesne pary.
Choć miłość głównej bohaterki i wampira, tak wyidealizowana i niemożliwa, to właśnie o takim związku marzy każda dziewczyna. O kimś, kto nieustannie powtarzałby, że ją kocha. O kimś kto zrobiłby dla niej wszystko. Może dlatego saga Stephenie Meyer zyskała aż taką popularność?
Nie spodziewajcie się po niej czegoś ambitnego i dającego człowiekowi do myślenia. To seria powieści nadających się na nudne, zimowe wieczory, takie jak teraz. Nie oznacza to jednak, że nie czyta się ich z przyjemnością; jest wprost przeciwnie - przenoszą czytelnika do innego świata i pozwalają na oderwanie się od ponurej codzienności, problemów i obowiązków.
Polecam. Bądźcie jednak ostrożni - po zmierzchu rodzi się miłość nie z tego świata...