Czy jest na sali jakiś miłośnik literatury, który nie słyszał o jednym z największych mistrzów pióra, jakim jest Terry Pratchett? Wydaje mi się, że nie. Jego nazwisko już jakiś czas temu utkwiło mi w pamięci, choć wiedziałam tylko tyle, że pisarz stworzył słynny Świat Dysku.
Zadziwiający Maurycy to kot, który tak naprawdę w niczym nie przypomina innych kotów. Jest niezwykle sprytny, inteligentny, potrafi przechytrzyć niejednego człowieka. I, co najważniejsze – ma wspaniały biznes plan, dzięki któremu zdobędzie fortunę. Zaprzyjaźnia się ze szczurami, które łatwo dają mu się podporządkować, oraz z Keithem, nazywanym potocznie ‘głupawym z wyglądu dzieciakiem’. Zgraja odwiedza liczne wioski, szczury denerwują ich mieszkańców przez jakiś czas, a potem chłopiec i kocur, za pieniądze wypędzają te okropne stworzenia. Lepszego sposobu na szybkie wzbogacenie się, nie można wymyślić. Ale w Blintzowych Łaźniach okazuje się, że nawet najlepszy plan może nie zadziałać. Szczury zaczynają się buntować, a w miasteczku także dzieje się coś dziwnego…
Miałam wielkie oczekiwania, i niestety – trochę się rozczarowałam. Czyżbym zaczynała stawać się wybredna?
Możecie mi wierzyć lub nie, ale sam pomysł fabuły od razu mnie przekonał. Mamy kota (to właśnie jeden z powodów, dla których zdecydowałam się przeczytać książkę), mamy szczury, i w dodatku bardzo podobne do nas. Przyznajcie, kto spodziewałby się, że zwierzęta mogą być na tyle mądre, by przechytrzyć ludzi? Zarobić fortunę, w tak banalny, a jednocześnie świetnie opracowany sposób?
Choć pomysł bardzo oryginalny, często powiewało nudą. Niejeden raz miałam ochotę odłożyć lekturę na półkę, i już nigdy do niej nie wracać. Choć dialogi pomiędzy bohaterami są pełne humoru, a autor posługuje się prostym, zrozumiałym językiem, akcja toczy się wolno, nie zauważyłam nagłej zmiany wydarzeń. „Zadziwiający Maurycy” nie zadziwia, nie trzyma w napięciu.
Czy zatem odradzam tę książkę? Jeśli nie jesteście miłośnikami wartkiej akcji, a szukacie czegoś do poczytania w autobusie – to jak najbardziej polecam :)
Zdecydowanie nie mogę nazwać mojej pierwszej przygody z tym pisarzem, za całkowicie nieudaną. Może po prostu powinnam zacząć od innej opowieści ze Świata Dysku? Jednego jestem pewna: to nie było moje ostatnie spotkanie z Pratchett’em. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz mnie zaskoczy – tym razem na plus.