Bardzo rzadko zdarza mi się, że nie potrafię ocenić czytanej przez siebie książki i napisać o niej choć kilku słów. Z reguły umiem przynajmniej w paru zdaniach podzielić się swoimi odczuciami, skomentować, jakoś wypowiedzieć się o tym, co przeczytałam. Tym razem trafiła mi się powieść, o której trudno mi coś napisać. Jestem w tej kwestii rozdarta, z kilku przyczyn - z jednej strony pomysł i tematyka są naprawdę warte uwagi, z drugiej jednak, wykonanie trochę kuleje.
"Kiedy się pojawiłeś..." to książka o sporym ładunku emocjonalnym, wręcz grająca na emocjach czytelnika, na dodatek poruszająca tematykę dość trudną, momentami wręcz kontrowersyjną. Nie będę spojlerować treści, w każdym razie to opowieść o tym, jak podejmowane przez nas decyzje mogą zmienić nie tylko nasze życie, ale też wpłynąć na koleje losu innych osób. Pokazuje też jak zmienne potrafią być nasze życiowe ścieżki, jak czasem to, co wydaje się na pozór łatwe i naturalne, okazuje się trudniejsze, niż się przypuszcza i odwrotnie.
Tematyka poruszana w tej powieści oraz jej pewna emocjonalność stanowią jej największą wartość. Niestety jednak, sposób opisania tej historii, kreacja licznych bohaterów, pewne stereotypy w kwestii zachowań i charakterów, a także nieco naiwne spojrzenie na świat, powodują, że jej odbiór staje się trochę trudniejszy, czasem wręcz irytujący. Wydaje mi się, że rozumiem cel autorki, że nie chodziło jej o realność opisywanych wydarzeń, czy wyjątkowo barwny styl narracji, ale właśnie o poruszanie serc czytelników tematami trudnymi, smutnymi, emocjonalnymi. Niemniej jednak, pewne uproszczenia i pokazywanie czarno-białego świata, spowodowało, że trochę mnie zmęczyła ta lektura.
Irytowało mnie też pewnego rodzaju przeskakiwanie z narracji pierwszoosobowej z perspektywy jednej z bohaterek, do trzecioosobowej, w której wszechwiedzący narrator opowiadał o losach innych postaci. Tu też mogę zrozumieć zamysł, bo Małgorzata jawi się jako główna bohaterka, a pozostałe osoby, ich życie i wydarzenia uzupełniają treść i pokazują całą opowieść z nieco innej perspektywy. Wydaje mi się jednak, że lepsze by było pozostanie przy jednym typie narracji, jakoś łatwiej by się czytało. Ale to tylko moje osobiste preferencje, a niekoniecznie duża wada tej publikacji.
Inną rzeczą, która mi się nie podobała były pewne uproszczenia, złagodzenia, czasem nawet przelukrowanie wydarzeń, a także wykreowanie bohaterów na albo jednoznacznie pozytywnych, albo wyraźnie negatywnych, jakby bez odcieni szarości w ich charakterach i postępowaniu. Powieść obyczajowa rządzi się pewnymi prawami, a więc ważne jest, żeby postacie w niej występujące były w miarę wiarygodne, życiowe, a nie idealne czy na wskroś złe. I tego mi tu zabrakło, takiego realizmu w pokazaniu bohaterów i opowiedzeniu o tym, co ich dotyka. Same wydarzenia opisane tu są może prawdopodobne, ale jakby zbyt przerysowane, a momentami właśnie za bardzo uproszczone.
Na pewno nie jest to powieść dla każdego. Wspomniany ładunek emocjonalny i fakt, że fabuła kręci się wokół szpitala, wokół dzieci i ich posiadania, a także chorób, które ich dotykają, powodują, że osoby wrażliwe, zwłaszcza na te tematy, mogą zbyt mocno odebrać i przeżyć tę historię. Również swego rodzaju spłycenie wątków poprzez uproszczenia i trywializacja charakterów postaci, mogą nie każdemu przypaść do gustu.
Jeśli jednak lubisz pełne emocji, poruszające powieści obyczajowe, a zarazem nie masz nic przeciwko nieco stereotypowym, lekko uładzonym historiom, to może być książka dla Ciebie. Dla mnie okazała się raczej przeciętna, ale też niepozbawiona wartości. Nie będę więc odradzać tej lektury, ani szczególnie polecać.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.