Dom Maynarda recenzja

ZMARNOWANY POTENCJAŁ

Autor: @mrocznestrony ·4 minuty
2022-05-06
Skomentuj
3 Polubienia
Wiecie, z oceną niektórych powieści mam nie lada problem. Najłatwiej, gdy moje odczucia są zero-jedynkowe i albo zakochuje się w książce na zabój, jak to miało miejsce w przypadku najnowszego dzieła Anny Musiałowicz Śnieg jeszcze czysty, albo dopadają mnie uczucia zgoła przeciwne i wtedy robi mi się niedobrze. Tak miałem w trakcie lektury nieszczęsnego BUfffO Marcusa Ponikowskiego. W przypadku BUfffO sprawa była czysta od samego początku - miałem do czynienia z czymś konsekwentnie okropnym i odpychającym. W przypadku Domu Maynarda tak jednak nie jest, a ja nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że ta powieść jest całkowicie zła, choć wynudziłem się przy niej jak jasna cholera.

Zacznijmy jednak od zarysu fabuły. Właściwie, to jest powieść jednego bohatera i aż się prosi, aby machnąć narrację w pierwszej osobie. To jest jednak zawsze suwerenna decyzja Autora i nie moim zadaniem jest się do tego wtrącać. A zatem głównym bohaterem jest Austin Fletcher, który tłucze się pociągiem przez ukryte pod śniegiem Main, zmierzając do miasteczka Balden, w którym stoi jego nowy dom. Nowy dla niego, bo sama chata ma już swoje lata. Odziedziczył ją po zmarłym kumplu Maynardzie, z którym walczył ramię w ramię z chłopcami z Wietkongu. Maynard zginął od pocisków wroga, a Austin wrócił do Ameryki z wypełnionym ciuchami workiem przewieszonym na ramieniu i zespołem stresu pourazowego w głowie...

Dom Maynarda zaczyna się jak klasyczny horror z lat '70 i '80. Herman Raucher w pierwszych rozdziałach buduje niesamowity klimat, na który składa się śnieżna sceneria, nieoczekiwanie przerwana podróż pociągiem i wielogodzinna wędrówka głównego bohatera przez śnieżycę. Wędrówka, której omal nie przypłacił życiem. Również tytułowy dom robi wrażenie. Ukryty pod śniegiem, zbudowany na kompletnym odludziu, bez prądu, otoczony lasami, ze sławojką na podwórku, ale za to wyposażony w zapasy jedzenia i nafty, jest właściwie miejscem, w którym można przeżyć bardzo długo nie martwiąc się pustym żołądkiem, ani suchością w pysku. W dodatku nasz główny bohater poznaje historię i legendy związane ze swoim domem i okolicami. Pojawia się tam opowieść o czarownicy powieszonej na pobliskim drzewie i relacje poprzednich mieszkańców zapisane na desce, z których jasno wynika, że dom nie był dla nich oazą miłych i dobrych wrażeń. Mówiąc krótko: atmosfera grozy, aż kipi z tego miejsca, a potencjał jest ogromny...

I co z tego wynika? No właśnie, w tym problem, że nic. Czytając Dom Maynarda, odniosłem wrażenie, że cały zgromadzony na pierwszych - mniej więcej - stu pięćdziesięciu stronach potencjał zostaje zmarnowany, zaprzepaszczony i całkowicie niewykorzystany. Herman Raucher na jakimś etapie swojej pracy pogubił się i zamiast horroru napisał dramat postwojenny o facecie przetrąconym przez wspomnienia i doświadczenia jakie przeżył w Wietnamie. Przetrąconym psychicznie, co oczywiście wzbudza współczucie, ale nie jest w literaturze, czy szerzej - w sztuce, niczym nowym. Chociaż prawdziwy wysyp książek i filmów z Wietnamem w tle miał miejsce w latach '80, w momencie, kiedy Raucher pisał Dom Maynarda, czyli pod koniec lat '70, temat nie był już nowy. W 1975 ukazała się powieść Stevena Phillipa Smitha Amerykańscy chłopcy, a trzy lata później wyszedł film Łowca jeleni ze znakomitą kreacją Roberta De Niro. Różnica jest taka, że Herman Raucher, postanowił stworzyć powieść grozy, a nie dramat społeczny i właśnie tu - w moim przekonaniu - mu nie wyszło. Po naprawdę świetnym początku, cały ten klimat rozlazł się niczym stary materiał. Autor zafundował mi masę nudnych i nic nie wnoszących do historii scen. Zabrakło też pomysłu na wykorzystanie potencjału głównego bohatera. Ten snuje się po swoim domu, gospodarstwie i okolicy, ale właściwie do niczego to nie prowadzi. Wątek z czarownicą, kompletnie niewykorzystany, klimat miejsca - zaprzepaszczony. Ostatnie dwieście stron (może trochę mniej, choć to i tak dziwnie brzmi, jeśli weźmiemy pod uwagę, że cała powieść ma niespełna 350), to właściwie konsekwentna równia pochyła, po której jazda niemiłosiernie mnie wynudziła.

Fabuła przez większość powieści faktycznie jest pieruńsko nudna, a grozy wiele nie uświadczyłem, jednak, mimo wszystko, moją uwagę zwrócił bardzo przyjemny w odbiorze język jakim posługuje się Autor. Ta książka, jeśli chodzi o styl, jest naprawdę całkiem nieźle napisana, tylko co z tego jeśli groza w tym horrorze jest niemalże bezobjawowa? Herman Raucher nie zdołał mnie wystraszyć, a początkowe zaciekawienie, szybko zaczęło topnieć niczym śnieg w czasie odwilży. Szkoda, bo liczyłem na dobrą zabawę. Oczywiście, wydawnictwo Vesper, jak zwykle zadbało o to, aby książka była pięknie wydana. Mamy tu bardzo klimatyczne rysunki Macieja Kamudy, świetną okładkę i twardą oprawę, tylko co z tego, jeśli treść nie do końca przypadła mi do gustu?

I chyba z tym pytaniem, skądinąd retorycznym, zostawię Was, bo właściwie nie mam nic więcej do dodania. Nie napiszę też jednoznacznie: polecam/nie polecam. Przeczytawszy tę recenzję, każdy z Was wyciągnie własne wnioski, albo oleje te moje wypociny i postanowi sprawdzić Dom Maynarda na własnej... skórze? To chyba nie jest dobre słowo, ale wiecie o co chodzi. Tak czy inaczej życzę Wam udanej lektury. I niekoniecznie musi to być lektura dzieła Hermana Rauchera.

© by MROCZNE STRONY | 2022

Moja ocena:

Data przeczytania: 2022-05-05
× 3 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Dom Maynarda
Dom Maynarda
Herman Raucher
6.5/10

Zima na przełomie 1972 i 1973 roku. Cierpiący na zespół stresu pourazowego, wycieńczony psychicznie i fizycznie weteran wojny wietnamskiej, Austin Fletcher, dziedziczy po swoim zmarłym w walce przyja...

Komentarze
Dom Maynarda
Dom Maynarda
Herman Raucher
6.5/10
Zima na przełomie 1972 i 1973 roku. Cierpiący na zespół stresu pourazowego, wycieńczony psychicznie i fizycznie weteran wojny wietnamskiej, Austin Fletcher, dziedziczy po swoim zmarłym w walce przyja...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

W dziecięcej, cytowanej tu rymowance "Humpty Dumpty na murze siadł. Humpty Dumpty z wysoka spadł. I wszyscy konni i wszyscy dworzanie. Złożyć do kupy nie byli go w stanie." Ja, Ty, Austin Fletcher - ...

@Pani_Ka @Pani_Ka

Jakże się cieszę, że ta książka przyjechała ze mną na urlop i mogłam pochłonąć ją z wypoczętą głową doceniając każdy jej aspekt. Jeszcze kilka dni temu myślałam, że nie znam twórczości Hermana Rau...

@czerwonakaja @czerwonakaja

Pozostałe recenzje @mrocznestrony

Neom
KRÓTKA OPOWIEŚĆ O WIELKICH EMOCJACH

No dobra, ja wiem, że mamy grudzień i powinno się czytać książki wyłącznie świąteczne, a przynajmniej taki jest trend. Jednak nie wyobrażam sobie, żebym przez cały grudz...

Recenzja książki Neom
Sklepy cynamonowe
ZACHWYT I ZMĘCZENIE W POETYCKIM ŚWIECIE

Ostatnio coraz częściej sięgam po polską klasykę literatury pięknej, więc siłą rzeczy prędzej czy później musiałem trafić na Bruno Schulza i jego dwa zbiory opowiadań "S...

Recenzja książki Sklepy cynamonowe

Nowe recenzje

Aced. Wymarzony
Men love men
@kawka.zmlekiem:

Witajcie moliki. Znacie te autorki??Ja odkryłam ich pióro całkiem niedawno i jestem totalnie wkręcona. 🩷Ace jest...

Recenzja książki Aced. Wymarzony
Wioska małych cudów
Kiedy sypie śnieg dzieją się cuda
@emol:

A gdyby tak w grudniu zamiast przejmować się mnóstwem przedświątecznych spraw spakować ciepłe rzeczy do walizki i pojec...

Recenzja książki Wioska małych cudów
Self-Regulation. Świąteczne wyzwania
Świąteczne wyzwania.
@maciejek7:

Już za kilka dni jedne z najbardziej rodzinnych świąt. Święta Bożego Narodzenia niemal wszystkim kojarzą się z radością...

Recenzja książki Self-Regulation. Świąteczne wyzwania
© 2007 - 2024 nakanapie.pl