"Dziedzictwo mroku" przeczytałam jakiś czas temu, bynajmniej nie z wypiekami na twarzy. I kiedy po zaledwie kilku miesiącach z bardziej optymistycznym nastawieniem sięgnęłam raz jeszcze po ową pozycję (może to nie był mój dzień, może byłam za bardzo drażliwa...), niemal zmusiłam się by doczytać do końca. Niestety, musiałam na siłę doszukać się jakikolwiek plusów, których jest garstka, natomiast minusami można sypać, jak z rękawa. Tak to już jest, że jeśli pojawia się moda na jakąś tematykę, ciężko zaskoczyć czymś nowym czytelnika. Więc jeśli szukacie dreszczyku emocji i nieprzespanych nocy, to bardzo mi przykro, ale "Dziedzictwo mroku" do nich nie należy.
Bohaterką książki jest Grace Divane, co w wolnym tłumaczeniu znaczy "Łaska Boska". Niby brzmi banalnie, ale owe znaczenie jest niesłychanie istotne w tej historii. Dziewczyna niedługo skończy siedemnaście lat i jest najstarszą córką miejscowego pastora. Ma starszego o rok brata Jude, który jest uosobieniem wzorowego chrześcijanina i bynajmniej nie uprawia wolontariatu na pokaz - po prostu taki jest z natury. Grace ma także młodsze rodzeństwo Charity i dwuletniego James'a. Jako dzieci pastora muszą pomagać ojcu w kościele, podczas zbiórek pieniędzy, wydawaniu jedzenia w stołówce dla ubogich, zbieraniu odzieży oraz niezmiennie swoim zachowaniem dawać dobry przykład innym ludziom. Każdy w miasteczku uważa Divane'ów za anioły zesłane z nieba i żaden nie dostrzega mikroskopijnej rysy na tym cudownym obrazku. Grace nie pamięta zdarzenia sprzed trzech lat, które bezpowrotnie odcięło ją od przeszłości; w dzieciństwie ona i Jude mieli wiernego i oddanego przyjaciela, ale właśnie trzy lata temu ich przyjaciel nagle zniknął, a przy rodzice zabronili wymawiać jego imienia. Jude także zaczął się inaczej zachowywać, stał się milczący, zamknięty w sobie. I kiedy Grace zaczęła się odnajdywać w nowej rzeczywistości, do miasta wrócił Daniel. I jej pierwsza miłość odżyła ze zdwojoną siłą, co nie spodobało się jej rodzicom, a przede wszystkim dobremu Jude'owi, który zaczął otwarcie mówić o nienawiści.
Oczywiście wątek romantyczny to nie jedyny, jaki możemy natrafić w zawiłej fabule. Jak można się domyślić Daniel Kalbi miał pewne powody, by wyjechać z miasta na trzy lata, gdyż nadszedł czas jego przemiany. Mianowicie Daniel pochodził ze starożytnego plemienia stworzonego przez i na rozkazy Boga. Urba - sumeryjskie określenie "Niebiańskich Ogarów" - zostali powołani do życia, by zwalczać demony, wampiry i inne piekielne maszkary. Jednak na przestrzeni wieków ich natura wilka doszła do głosu, przez co zostali przeklęci przez swojego stworzyciela.
Jeśli chodzi o samą fabułę, to muszę przyznać, że jest nawet interesująca, ale tylko na zaciekawieniu się kończy. Niestety przedstawiony nam Daniel, czyli owy niegrzeczny chłopak, tak naprawdę niegrzecznym chłopakiem nie jest - wręcz przeciwnie. Może jego wygląd skazuje go jednoznacznie na chuligana, jednak jego charakter jest całkiem do przełknięcia. Pojawia się też schemat, czyli jak ja to nazywam 1+2; przeciętna dziewczyna i dwóch przystojniaków walczących o jej serce. Zastanawiam się dlaczego tak wielu autorów ucieka się do tego zabiegu? Ostatnio natrafiłam na kilka książek pozbawionych trójkątów i uwierzcie mi, są jak życiodajny oddech po wypłynięciu na powierzchnię. Od tych schematycznych 1+2 można się udusić...
Irytuje mnie też mało błyskotliwy umysł Grace oraz jej podatność na manipulację, czy to przez brata, czy przez matkę, czy nawet Pete (w gwoli wyjaśnienia - najprzystojniejszego chłopaka w szkole, który od długiego czasu zabiega o względy Grace). Dziewczynie brakuje konstruktywnego myślenia i samozaparcia - nie wiem czy celowym działaniem autorki było stworzenie tak nieporadnej postaci, ale w książce było kilka sytuacji, którym towarzyszył mi przeciągły jęk zawodu i uderzenie otwartej dłoni w czoło. Grace zawsze w ostatniej chwili potrafiła stchórzyć, przez co większość książki to po prostu "krążenie wokół tematu".
Co jeszcze jest na minus? Na pewno styl młodzieżowy, w którym utrzymana jest książka; jest on zbyt swobodny i prost, co niejednokrotnie mnie odrzucało.
Jednak muszę przyznać, że sama historia jest nawet zgrabnie skonstruowana. Tajemnica sprzed trzech lat to także motyw, który trzyma w napięciu przez całą książkę, chociaż im bliżej rozwiązania zagadki, tym więcej poszlak zbiera czytelnik i sam może odpowiedzieć na pytanie, którego niezmiennie szuka Graca. Podobało mi się także konsekwentne powiązanie faktów, tak zwane "po nitce do kłębka".
Widać, że autorka miała dobry pomysł na książkę i tylko (albo "aż") warsztat razi po oczach odblaskową poświatą. Już wiem, że powtórnie nie przeczytam "Dziedzictwa mroku", niemniej zaciekawił mnie drugi tom tej historii "Łaska utracona". Bo jeśli bohaterowie, ich kreacja i sama plastyczność tekstu jest daleka od ideału, to fabuła i akcja dzielnie to nadrabiają. I mimo, że wiadomym było, jak zakończy się historia opisana w pierwszym tomie, to jednak jestem ogromnie ciekawa jak potoczą się lost Grace, Daniela i Jude'a w tomie drugim.