Powieść "Glina a złodziej" zaintrygowała mnie tytułem i okładką. Okładka jest nietypowa: przenikają się wizerunek policjanta ze starą, malowniczą uliczkę. Na pierwszy rzut oka można by pomyśleć, że mamy do czynienia z klasycznym kryminałem, jednakże rzeczywistość okazuje się zupełnie inna. Książka, choć osadzona w środowisku policjantów, jest bardziej powieścią obyczajową niż kryminalną, a akcja toczy się w scenerii sanatorium, gdzie wątek kryminalny jest raczej w tle.
Początek książki może nieco zniechęcić. Trochę jest w nim nieścisłości, które mogą wywołać pewną dezorientację. Główny bohater, aspirant Tomasz Stopiński, znany jako "Stopa", jedzie służbowo na szkolenie, ale jednocześnie musi wziąć urlop. Dodatkowo podróżuje służbowym polonezem. Jego relacja z alkoholem również jest niejednoznaczna: z jednej strony twierdzi, że nie lubi pić, z drugiej marzy o zimnym piwie. Również, niby lubi góry i Jelenią Górę, a dopiero planuje poznać Cieplice, na Chojnik wchodzi pierwszy raz. Początkowo wydaje się niezdecydowany i miękki, brak mu własnego zdania i ulega wpływom otoczenia. Jednak w miarę rozwoju akcji okazuje się, że jest w stanie pokazać swoją twardość i postawić na swoim, co wprowadza pewną dynamikę do jego postaci.
Książka nie oferuje typowych dla kryminału trupów czy mrożących krew w żyłach zagadek. Główny wątek dotyczy kradzieży w sanatorium. Styl autorki pełen jest zdrobnień typu "chlebek", "zupka". Brak krwi i zdrobnienia mogą sugerować, że książka jest skierowana do młodszych odbiorców. Z drugiej strony, ilość wypitego przez bohaterów alkoholu zdecydowanie nie przemawia za tym. Z kolei wątek sanatoryjny sugeruje dojrzałą grupę docelową.
Akcja powieści toczy się wolno, z wieloma wtrętami, które czasem wydają się zbędne. Powtórzenia mogą momentami sprawiać, że książka staje się nudna. Na przykład, opisywanie przez kilka stron, jak bohater lubi grochówkę, jest moim zdaniem zdecydowaną przesadą. Jednak to, co ratuje książkę, to humor autorki, który pojawia się w odpowiednich momentach, nadając opowieści lekkości i sprawiając, że czyta się ją przyjemniej.
Jednym z największych atutów książki jest połączenie wątków krajoznawczego i kryminalnego. Opisy gór i okolicznych miejscowości są bardzo sugestywne i mogą wzbudzić w czytelniku chęć spakowania plecaka i wyruszenia na szlak. W tym aspekcie powieść przypomina "Pokuszenie" Bojarskiego, choć tam wątki te zostały zrealizowane bardziej zgrabnie i ciekawie. Niemniej jednak, dla miłośników górskich wędrówek opisy lokalnych atrakcji (choć trzeba przyznać, że nie ma ich wiele) będą niewątpliwie dużym plusem.
Dodam, że poprzednich dwóch książek z cyklu nie czytałem.
Podsumowując, "Glina a złodziej" wymaga od czytelnika pewnej cierpliwości. Choć nie jest typowym kryminałem, może zainteresować tych, którzy szukają powieści lekkiej, łączącej elementy obyczajowe z krajoznawczymi i drobnym kryminałem. Główna postać, aspirant Tomasz Stopiński, mimo początkowej niepewności, z czasem zyskuje na charakterze, a humor autorki dodaje książce uroku. Choć momentami akcja może wydawać się zbyt rozwlekła, a powtórzenia irytujące, całość tworzy interesującą mozaikę, która może przypaść do gustu zarówno młodszym, jak i starszym czytelnikom.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu
nakanapie.pl, za którą dziękuję wydawnictwu Novae Res.