Gdy cel nam w życiu
nie przyświeca,
martwe są oczy
udręką los
albo pierś zbroczy
samobójczy cios
Księga policzonych smutków
Jim Ironheart ma w życiu cel: zajmuje się ratowaniem ludzkiego życia. Od czasu do czasu jakaś siła, jakiś głos wewnątrz niego mówi mu kiedy i gdzie zginie człowiek, którego śmierci powinien zapobiec. Wówczas Jim pakuje się i udaje się w miejsce przyszłych wypadków. W drodze stopniowo poznaje bliższe szczegóły na temat wypadku: dowiaduje się co powinien wziąć ze sobą w drogę, gdzie konkretnie ma jechać i kogo konkretnie i od jakiej śmierci ma uratować. Dlaczego to robi i dlaczego właśnie te osoby a nie inne ma ratować, nie wie. Nie wie też, od kogo otrzymuje te wszystkie informacje. Głos, który wysyła go na te wszystkie akcje nazywa siebie Przyjacielem. Świadkiem jednej takiej akcji jest młoda, niespełniona zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym dziennikarka - Holly Thorne, która w niesamowitym wybawcy widzi świetny materiał na reportaż. Bierze więc urlop i udaje się na poszukiwanie tajemniczego bohatera...
Powieść podzielona jest na trzy wyraźne części: w pierwszej poznajemy Jima i Holly; w drugiej poznajemy Przyjaciela i Nieprzyjaciela, w trzeciej natomiast poznajmy rozwiązanie. Każda z tych części jest zupełnie inna, stanowi poniekąd osobną opowieść, utrzymaną w nieco innej stylistyce niż pozostałe. Pierwsza część to raczej powieść sensacyjna z dopiero pojawiającymi się elementami grozy. Druga najbardziej przypomina horror: bohaterowie zamknięci w małym, starym pomieszczeniu na odludziu, tajemnicza istota, z którą toczą rozmowę i niesamowite efekty jakie towarzyszą pojawianiu się Przyjaciela. Trzecia część to już przede wszystkim thriller psychologiczny, zdecydowanie bardziej mroczny niż część pierwsza. Prawie do końca powieść trzyma w napięciu, zaskakując czytelnika kolejnymi zwrotami akcji i tylko scena finałowa psuje końcowy efekt: przestajemy mieć do czynienia z horrorem czy thrillerem i zaczynamy - na szczęście tylko na trzy strony - mieć do czynienia z czymś, co przypomina scenariusz do hollywoodzkiej superprodukcji.
W "Zimnym ogniu" znajdujemy kilka nawiązań do literatury grozy, przede wszystkim do Edgara A. Poe. Są to zarówno kilkakrotnie cytowane wiersze, jak i fragmenty inspirowane jego prozą - sen Holly z pierwszej części przywodzić może na myśl opowiadanie "Studnia i wahadło". W końcowej części powieści natomiast dostrzec można fragmenty inspirowane do "Ptakami" Daphne du Maurier. Nawiązania te jednak nie sprawiają wrażenia plagiatu, raczej pomagają budować nastrój grozy. Nastrój ten jest budowany stopniowo od początku powieści: zaczyna się od niesamowitego wydarzenia, od uratowania chłopca od grożącej mu śmierci, a potem już tylko napięcie rośnie a atmosfera się zagęszcza. I tylko czasami pewien zgrzyt stanowić mogą nieco grafomańskie opisy przyrody i ludzi. Gdy czytamy, że "światło [...] prześlizgiwało się iskrzącymi strumieniami przez płowe włosy, podkreślało kolor oczu [...] i użyczało niemalże mistycznego blasku ich skórze. Patrząc na nie, trudno było uwierzyć, że nie rozjaśnia również ich dusz, że ciemność niedawno wkroczyła w ich życie, wypełniając je równie szczelnie, jak noc wypełnia świat przed nadejściem świtu" to jakoś tak na moment nastrój gdzieś się ulatnia. Jednak opisy tego typu występują tak rzadko i są tak krótkie, że średnio uważny czytelnik może nie zwrócić na nie uwagi.
Samo rozwiązanie zarówno czytelnikowi jak i widzowi horrorów może wydać się mało oryginalne, gdyż ostatnio powstało sporo książek i filmów o zbliżonym zakończeniu*. Należy jednak pamiętać, że "Zimny ogień" został napisany przed większością tych książek czy filmów, więc raczej nie można posądzić Koontza o stworzenie kolejnej powieści na modnym obecnie, choć już nieco zużytym schemacie.
Myślę, że miłośnikom twórczości Deana Koontza "Zimnego ognia" polecać nie trzeba, bo sięgną po niego i bez rekomendacji. Polecić zaś mogę tę powieść wszystkim tym, którzy nad seks, krew i przemoc przedkładają wartką akcję i systematycznie rosnące napięcie.
* Informacja, jakie to książki czy filmy może sugerować rozwiąanie już od pierwszych stron książki, dlatego wolę nie podawać