Izabela Sowa urodziła się za siedmioma lasami, w Jagodowej Stolicy Polski. Zamieszkuje przytulną dziuplę niedaleko Bulwarów Wiślanych. Swój balkon dzieli z kapryśną pnącą różą i dwoma zwariowanymi dachowcami. Choć sowa, bd mięsa woli cukrowy groszek. Choć drapieżna, poluje wyłącznie na dobre filmy albo pierwsze poziomki. Choć zalatana, nie lubi wznosić się w powietrze. Woli zanurkować w wodzie. Odrywa się od ziemi tylko po to, by pobujać w obłokach.
Bajkalandia to małe, ciche i nieco nudne miasteczko. Mieszka w nim Ania Kropelka wraz z babcią, dziadkiem, prababcią i kotem Dziurawcem. Nie zna swojego ojca, a matka uciekła do Stanów i od jakiegoś czasu Anna ma wrażenie, że kobieta zapomniała o niej i reszcie rodziny. Jest nastolatką, która marzy o normalności. O tym żeby cała rodzina zebrała się w komplecie, a także o prawdziwej przyjaźni. Dotąd dość spokojne i monotonne życie Ani Kropelki zakłócą nowo nadchodzące wydarzenia, z którymi nastolatka będzie musiała się uporać. Czy tęsknota za mamą i niewiedza dotycząca tożsamości ojca będzie miała swoje konsekwencje? Czy Ania zazna odrobiny szczęścia jaką jest prawdziwa przyjaźń?
Wszystkie wydarzenia rozgrywają się w połowie lat osiemdziesiątych. W tamtym czasie Polska była pogrążona w kryzysie i szarej beznadziei. Półki sklepowe świeciły pustkami, a żywność była na kartki. Czasami moi dziadkowie wracali wspomnieniami do tamtych czasów i aż trudno było mi uwierzyć, że żyło się w taki sposób. Porównując tamte czasy z dzisiejszymi można by powiedzieć, że są to dwa niewyobrażalnie różne światy, a przecież dzieli je tylko odległość dwudziestu paru lat. Książka Izabeli Sowy pozwoli nam cofnąć się do tyłu i spojrzeć na wszystko oczami bohaterki.
Sięgając po Zielone jabłuszko nie wiedziałam do końca czego mogę się spodziewać. W duchu miałam nadzieję, że będzie to lekka i ciepła opowieść o życiu ludzi w latach osiemdziesiątych. I wiecie co? Właśnie taką historię dostałam! Po zapoznaniu się z całością byłam bardzo zadowolona, a uśmiech jeszcze długo po przeczytaniu nie schodził mi z twarzy, dzięki zabawnemu językowi jakim posługuje się autorka.
Zielone Jabłuszko to według mnie świetna powieść napisana przez utalentowaną pisarkę. Lektura zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie i jeśli w przyszłości będę miała okazję to na pewno jeszcze niejednokrotnie sięgnę po twórczość Sowy. Tak na prawdę nie wiem od czego zacząć, ponieważ Zielone Jabłuszko to książka o wielu pozytywnych cechach. Do najważniejszych z nich mogę na pewno zaliczyć dobrze wykreowane postacie. Główna bohaterka, Ania to sympatyczna i spokojna nastolatka, która boryka się z wieloma problemami, a jakby tego było mało na jej drodze wciąż stają nowe.
Kolejnym autem powieści są dokładne opisy, które lepiej pozwalają spojrzeć na całość fabuły. Co tu więcej mówić? Zielone Jabłuszko to ciepła historia o trudnych czasach napisana przez Sowę w zwinny i lekki sposób. Mimo że przez większość historii na mojej twarzy gościł uśmiech to nie zabrakło również chwil wzruszenia bądź niedowierzanie. Jeśli macie ochotę sięgnąć pamięcią wstecz i na nowo wszystko przeżyć w towarzystwie Ani Kropelki bądź też szukacie książki, która pozwoli wam odetchnąć od codzienności to właśnie znaleźliście idealną pozycję! Polecam!
A na koniec dodam, że okładka mnie urzekła! Delikatne i subtelne kolory kojarzące się z latem są przyjemne dla oka, a dziewczyna siedząca na rowerze wygląda jakby cieszyła się z wolności, pogody i otaczającego ją świata. Może ilustracja nie do końca ma to na myśli, ale ja ten obraz właśnie tak odbieram.