Katarzyna Enerlich już nie po raz pierwszy zachwyciła mnie swoją literaturą. Moje kolejne spotkanie z jej prozą to „Ziele Marianny”, które przeczytałam dzięki uprzejmości Sztukatera. W książce opisane są dalsze losy Stasi i jej córki Marianny, których pierwszą część autorka przedstawiła w „Akuszerce z Sensburga”. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że autorka pała ogromną miłością do Mazur, gdzie umiejscawia akcję wszystkich swoich utworów.
W poprzedniej części Stasia zostawiła swoją córkę Mariannę pod opieką babci i wyjechała, aby zdobywać wiedzę na temat zielarstwa, do którego miała wielki talent. Poznała i zaprzyjaźniła się z Galiną, by następnie trafić do Sensburga, a tam kształcić się w kierunku pielęgniarstwa i podjąć pracę w miejscowym szpitalu. Tam zastaje ją II wojna światowa.
„Ziele Marianny” zaczyna się w momencie, kiedy córka Stasi ucieka od babci, by odnaleźć matkę. Zbiegiem okoliczności trafia do domu Galiny i razem z nią i jej mężem przeżywa czas wojny w leśnych ostępach, z dala od dramatycznych wydarzeń towarzyszących konfliktowi. Są samowystarczalni i kompletnie nieświadomi tego, co się dzieje w okolicy, nie mówiąc już o reszcie świata. Perspektywa Stasi w tej części dziejów rodziny została mocno okrojona. Kiedy wojna zbliża się ku końcowi, Marianna w końcu odnajduje matkę i od tej pory zamieszkują już razem, ciągle jednak wracając do leśnego domu Galiny, poznając różnych mężczyzn i różne oblicza miłości, przeżywając straty, niepowodzenia i chwile radości.
Książka jest oparta na dokumentach i faktach, oczywiście w części dotyczącej życia i funkcjonowania miasta i regionu po zakończeniu II wojny światowej. To na tle prawdziwych wydarzeń historycznych ukazane są losy ludzi, zupełnie nieprzewidywalne zakręty losu odważnych i silnych kobiet. Widać ogrom pracy autorki włożonej w poznawanie archiwów i spisywanie wspomnień mieszkańców. Pokazane zostały nastroje społeczne wobec Niemców i Mazurów od zawsze obecnych na tych terenach, a teraz znienawidzonych i wypędzanych. Pokazane zostało okrucieństwo bratniej armii sowieckiej, która za nic miała jakikolwiek humanitaryzm – grabiła, gwałciła i mordowała niewinnych ludzi. Wreszcie możemy dowiedzieć się, jak miejscowość podnosiła się ze zniszczeń i strat poniesionych w wyniku wojny, jak rozwiązuje kolejne problemy.
To kobiece postaci odgrywają w tej książce najważniejszą rolę. Zawsze pracowite, pełne poświęcenia, pełne miłości i mądrości, nie zawsze traktowane sprawiedliwie, a jednak mające w życiu mnóstwo szczęścia. Bo okropnie trudno musiało być przeżyć wojnę nie natykając się na jej ślady. Zdobywać narzędzia pracy i umiejętności, by stać się jedynymi ich posiadaczkami w mieście, a tym samym zagwarantować sobie komfort życia w sytuacji, kiedy wszystkiego brakowało.
Osobiście dopiero zaczynam odkrywać Mazury i zaczynam również je wielbić. To wspaniałe, piękne tereny, cudowne krajobrazy, niezwykłe miejsce do wypoczynku, całkowitego wyciszenia. Choć przecież historia tych miejsc nie należy do łatwych. Mam wrażenie, że „Ziele Marianny” bardziej skupiło się na warstwie historycznej, choć nadal dużą rolę grają tutaj szacunek do przyrody, a umiejętność korzystania z jej dóbr przynosi bohaterom tylko korzyści. Dzięki książce poznałam przepiękną opowieść o różnych obliczach miłości, przywiązania, lojalności, o silnych, wolnych, niezależnych kobietach w trudnych czasach. Dni wojenne zostały opisane dość szczegółowo, później czas w powieści upływa zdecydowanie szybciej – pojawiają się siwe włosy na skroniach, starsi umierają, dzieci dorastają. Trudy życia w rzeczywistości socjalistycznej omijają rodzinę. Książka kończy się w momencie, gdy córka Marianny – Nadzieja, zdaje maturę i szuka swojej drogi życiowej, często w opozycji do matki.
Marianna, po wielkich uniesieniach miłosnych, wybrała małżeństwo z rozsądku, okazała się pragmatyczna. Warto poznać jej losy, by się przekonać, czy taka postawa dała jej szczęście. A może szczęście to nie kwestia zerojedynkowa, może dopiero pod koniec życia możemy ocenić, czy w ostatecznym rozrachunku było szczęśliwe i udane. To historia niespełnionej miłości Marianny ma znaleźć swoje rozwinięcie w kolejnej części sagi, którą również z chęcią przeczytam, bo uwielbiam bogaty styl opowieści Katarzyny Enerlich.