Drugi tom „Królikuli” pt. „Zajazd pod psem”, podobnie jak poprzednia część zaczyna się od podrzucenia pisarzowi kolejnego psiego „rękopisu” z wprowadzającym w temat liścikiem. Gatunkowo, zdecydowanie bliżej tym razem jednak do dziecięcego kryminału, à la Agatha Christie, niż horrorku. Możliwe, że brak większego ładunku grozy wynika z faktu, że ta część napisana została wyłącznie przez Jamesa Howe’a (żona twórcy, Deborah, będąca współautorką „Kicającej grozy”, zmarła tuż przed ukazaniem się jej na rynku).
Tym razem Harold i Czesław trafiają do Zamku Hau-Hau na czas wakacyjnego wypadu państwa Monroe. Nasi bohaterowie nie są z tego faktu zadowoleni, zwłaszcza, że ich towarzysze niedoli nie wzbudzają większej sympatii. Nie będą się jednak w pensjonacie nudzić. Co to, to nie! Jest tu miejsce na romans, ucieczkę, porwanie, a nawet – jak twierdzi Czesio – morderstwo. W tej części, nasz cyniczny i egocentryczny kocur, jak za dotknięciem magicznej różdżki, przemienia się z łowcy wampirów w detektywa i przy okazji znawcę wilkołaków (bo tych także się w pensjonacie doszukał). Do głosu znów dochodzi więc jego paranoja, zamiłowanie do tropienia paranormalnych zjawisk i doszukiwania się we wszystkim teorii spiskowych. Przez swoje upodobania i zbyt długi język, napyta sobie niestety biedy i, od pewnego etapu, śledztwem będzie musiał zająć się osamotniony i nieporadny Harold. A to zdecydowanie za dużo na tego poczciwinę, zwłaszcza, że intryga zagęszcza się z godziny na godzinę, a podejrzany jest dosłownie KAŻDY! Ku mojemu zaskoczeniu, w tej części niestety nie pojawiała się Królikula, więc na więcej smaczków związanych z tą postacią przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać (o ile wydawca zdecyduje się na kontynuację serii).
Mimo odmiennego ciężaru gatunkowego i ta część, bez ostrzeżenia, wciąga czytelnika w wir akcji, czyniąc ją nieodkładalną „na później”. Dzieje się tak dlatego, że m.in. uroczy psi narrator, bogactwo charakterów, ekscytująca intryga oraz niebanalny humor budują w „Zajedzie pod psem” niepowtarzalny klimat. Warto również dodać, że lektura ta, to doskonała lekcja empatii, a także wchodzenia w przeróżne konfiguracje relacji społecznych. Nie wszystkich musimy lubić, powinniśmy być jednak wobec nich otwarci i zapalczywość zastąpić szacunkiem.
Obie części dostarczają czytelnikowi niezależnie od wieku, intrygujących wrażeń. W tych młodszych wzbudzą ciekawość i miłość do literatury, tym starszym przypomną za co ją uwielbiają. Tak inteligentna i rozbudzająca wyobraźnię rozrywka, to coś co można polecać z czystym sumieniem. Niech za potwierdzeniem moich słów przemówi fakt, że na podstawie serii powstał serial animowany pt. „Bunnicula”.