Twórczość Holly Black darzę szczególnym rodzajem sympatii, który pomieszany jest z odrobiną sentymentu. Okrutny książę już chyba zawsze będzie dla mnie miłym wspomnieniem tego, jak zaczynałam swoją przygodę z książkami pani Black. Kiedy więc dowiedziałam się, że na polskim rynku pojawi się powieść graficzna autorstwa tejże autorki – nawet przez chwilę się nie zastanawiałam. Czy kolejna historia w elfich klimatach i tym razem przypadła mi do gustu? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie poniżej.
Rue od zawsze wiedziała, że jej matka jest inna. Kobieta znała język roślin, najlepiej czuła się na łonie natury, a ubrania... często z siebie zrzucała, nawet poza domem. Rue czuła, że jej mama znacząco różni się od innych mam, a gdy pewnego dnia kobieta znika bez śladu - nastolatka zaczyna widzieć dziwne i niepokojące rzeczy, których nie dostrzegają inni. Zaczyna do niej docierać, że być może jest podobna do swojej mamy – inna. Co stało się z matką Rue i dlaczego tak nagle zniknęła? Czy ojciec mógł mieć związek z jej zniknięciem? Pytań jest coraz więcej...
Przyznaję, że rozpoczynając lekturę tej pozycji, oprócz ekscytacji miałam w głowie pewnego rodzaju niepokój. Poprzednie historie spod pióra Holly Black bardzo mi się podobały, jednak jak mogło to wypaść w powieści graficznej? No właśnie. Okazuje się, że wypadło co najmniej ciekawie, a już z pewnością zaskakująco.
Główną bohaterką jest Rue, która z początku nie wzbudziła we mnie zbyt dużej sympatii i zaufania. Wydawała mi się postacią wręcz odpychającą pod względem charakteru i sposobu zachowania. Z czasem okazało się, że w pewnym stopniu faktycznie tak jest, jednak mam wrażenie, że Holly Black specjalnie w taki właśnie sposób wykreowała tę bohaterkę. Rue nie jest postacią, która zapadła mi w pamięci (mimo bardzo dobrego dopracowania przez autorkę), jednak szczególnie zapamiętałam wszystko to, co działo się dookoła niej.
Sama fabuła krąży głównie dookoła matki Rue oraz tego, co też mogło się z nią stać. Sama czułam duże zaciekawienie i szczerze liczyłam na to, że autorka nie potraktuje kobiety za ostro, co umówmy się - często się dzieje przy okazji tego typu wątków. W efekcie bardzo wciągnęłam się w tę historię i z fascynacją śledziłam kolejne fragmenty powieści graficznej, które zaskakiwały mnie coraz bardziej.
Kreskę, jaką została wzbogacona ta powieść graficzna, mogę określić słowem: surowa. Taka właśnie wydaje mi się również sama historia – mroczna, niepokojąca i pełna surowości. Tutaj nie ma miejsca na słodkie momenty czy chwilę wytchnienia. Holly Black za pomocą słów tworzy charaktery swoich bohaterów w taki sposób, że nie sposób przejść obok nich obojętnie oraz bez choć cienia niepewności. Co najlepsze, ilustracje stworzone przez Teda Naifeha idealnie łączą się z treścią, więc otrzymujemy tutaj spójne dzieło, które no cóż, jest po prostu bardzo dobre.
Pierwszy tom Mrocznego sąsiedztwa okazał się świetną przygodą, o której długo nie zapomnę i szczerze liczę na to, że kolejne części równie mocno przypadną mi do gustu. Jest jeszcze tyle rzeczy do wyjaśnienia... Holly zdecydowanie ma o czym pisać. Jeśli lubicie powieści graficzne i fantastyczne klimaty, to myślę, że ten tytuł może Was zainteresować.