Holly Black to amerykańska pisarka, z której twórczością zetknęłam się po raz pierwszy przy okazji cyklu „Okrutny Książę”. Później był cykl „Elfy ziemi i powietrza” i „Klątwiarze”, a w końcu przyszedł czas na pierwszą powieść graficzną w wykonaniu autorki. „Zew” to pierwszy tom cyklu „Mroczne sąsiedztwo”, który Black stworzyła przy pomocy znakomitego ilustratora Teda Naifeha.
Matka Rue zniknęła trzy tygodnie temu. Wyszła z domu i przepadła. Rue się tym nie przejmuje. Nie martwi jej również to, że jej ojciec jest nieobecny, nic go nie interesuje, siedzi tylko zmartwiony w fotelu. Dziewczyna nie za bardzo również przyjmuje się tym, że zaczyna widzieć rzeczy, których nie powinna i których nie widzi nikt inny. Myśli, że jest wariatką, podobnie jak jej nietypowa, rozmawiająca z roślinami i przechadzająca się nago po ogrodzie matka. Niedługo potem jedna z tych skrzydlatych istot, których nie powinna widzieć, zaczyna do niej mówić na korytarzu jej liceum. Dopiero wtedy zaczyna do niej docierać, że jest inna, tak jak jej mama. Na poważnie zaczyna się martwić, kiedy jej ojciec zostaje oskarżony o morderstwo. Rue wie, że nie jest winny. Kto zamordował studentkę? Kim są istoty, które widuje Rue? I gdzie podziała się matka dziewczyny?
Uwielbiam twórczość Holly Black, dlatego, kiedy dowiedziałam się, że zostanie wydana pierwsza w jej pisarskiej karierze powieść graficzna, wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć. Kiedy do mnie dotarła, otworzyłam ją tylko na moment, żeby sprawdzić z czym to się je i przepadłam. Pochłonęłam ją w niecałą godzinę, żałując, że ta fascynująca przygoda skończyła się tak szybko. Czuję ogromny niedosyt i chciałabym dużo więcej, bo po pierwsze komiks jest rewelacyjny, po drugie zakończył się w najbardziej napiętym momencie. Wiem, że takie zakończenia są jak najbardziej w stylu Black, ale nie sądziłam, że zastosuje taki zabieg w powieści graficznej. No nie robi się tak! Nie zostawia się czytelnika z głową pełną znaków zapytania i niepewnością odnośnie tego, co dalej. Bo przecież to nie mogło się tak skończyć!
Muszę pochwalić ilustratora powieści. Wykonał kawał dobrej roboty. Jego ilustracje są fenomenalne i idealnie pasują do historii opowiedzianej przez Black. Ich czarno-biała kolorystyka wprowadza mroczny, tajemniczy klimat, a mimika i gesty postaci zastępują rozbudowaną narrację. Bo co tu dużo mówić, tekstu jest w tej powieści niewiele. Jednak mimo to wyobraźnia czytelnika działa na najwyższych obrotach, a powieść dostarcza mnóstwa emocji. Prawdę mówiąc nie sądziłam, że tak krótka forma może w sobie zawierać tyle treści. I to forma naprawdę oszczędna w słowa. Większość tych treści przekazują obrazy, a całość razem tworzy wyjątkowy, baśniowy i przede wszystkim mroczny klimat, który totalnie mnie uwiódł. Jak widać, nie potrzeba wiele tekstu i długich, często nużących opisów, aby dobrze scharakteryzować postaci i opisać skonstruowany w powieści świat. Wystarczy kilka klatek komiksu, a zaczynamy odnosić wrażenie, jakbyśmy główną bohaterkę powieści znali całe życie. Ze światem stworzonym przez Black jest trochę łatwiej, bo jest podobny do tego, który znany jest czytelnikowi z innych „elfich” powieści autorki. Tutaj też elfy żyją obok ludzi w realiach współczesnego świata. Są tak samo przebiegłe i tak samo nie można się im oprzeć. Bo chociaż nie mogą kłamać, potrafią z łatwością omotać śmiertelników. Tak samo tutaj, jak i w innych powieściach autorki, elfy podmieniają ludzkie dzieci na swoje, czasem nawet porywają dorosłych, jednak nie zostawiają ludzi z niczym, zawsze dają coś w zamian. Elfy są oczywiście najmocniejszym punktem tej historii, ale nie są jedynym interesującym i przyciągającym uwagę. Ciekawe są też inne wątki, a przede wszystkim ten związany z zagadkową zbrodnią i uwikłaniem w nią ojca Rue. A także bohaterowie, nie tylko pierwszoplanowi, ale też grający drugie, a nawet trzecie role. W tej książce wszystko gra, wszystko jest na swoim miejscu, idealnie do siebie pasuje. Duet Black i Naifeh został dobrany idealnie i wykonał kawał genialnej pracy, której owoce będzie można śledzić w trzytomowej trylogii. Chociaż, prawdę mówiąc, bardzo liczę na to, że jeszcze dłużej.
Nieokiełznana wyobraźnia Holly Black oczarowała mnie i kupiła po raz kolejny. Autorka udowodniła, że nie jest ważne, w jakiej formie opowie stworzoną przez siebie historię, w każdej z nich wypadnie świetnie. Bo ma dar uwodzenia czytelnika, a każda jej książka przyciąga go z magnetyczną wręcz siłą. Jeśli kochacie elfy, ich przebiegłą naturę i trudne do przewidzenia posunięcia, koniecznie musicie „Mroczne sąsiedztwo. Zew” przeczytać. Szczerze i z nie do końca całego, bo odrobinę złamanego zakończeniem powieści serca polecam!
We współpracy z Wydawnictwem Jaguar.