Powieścią Janiny Zimirskiej zainteresowałam się, gdy tylko zobaczyłam jej opis. Historia oparta na faktach i akcja rozgrywająca się w dużej części w latach wojennych sprawiły, że wręcz nie mogłam się doczekać swojego egzemplarza i momentu, w którym będę miała czas na czytanie tej powieści. Moje pozytywne podejście potęgował fakt, że Janina Zimirska jest autorką wielu publikacji, więc wiedziałam, że mogę się spodziewać prawdziwego kunsztu pisarskiego. W swoim dorobku ma takie pozycje jak m.in. "Historia cała o tym, jak Zima ślub z Mrozem brała", "W starej dziupli… W starym drzewie…", "O dwóch braciach z Wietszyc", "W międzyczasie". Ja jednak spotkałam się z tą autorką po raz pierwszy.
O wojnie i jej okrucieństwach mówi się wiele, ale temat zbrodni na Wołyniu jest rzadko poruszany. Młode pokolenie nie wie zbyt dużo o mordzie Ukraińców na Polakach i właśnie takie wspomnienia mogą nam przybliżyć te wydarzenia. Przenieśmy się więc do lat 40. ubiegłego wieku... Rodzina spędza popołudnie w domu, gdy nagle wpada grupa uzbrojonych ludzi. Ustawiają domowników pod ścianą i rozpoczynają ostrzał, aż do momentu, w którym zbroczone krwią ciała upadną martwe na ziemię. Dnie i noce spędzone na niespokojnym nasłuchiwaniu kroków nadchodzących wrogów, matki zmuszone przyduszać swoje płaczące dzieci tak, aby nie zostały usłyszane przez Ukraińców. Brak zaufania do sąsiadów i rodziny, gdyż każdy mógł być kolaborantem, strach, bieda i łzy. W takich realiach dorastało pokolenie dzisiejszych 60 - i 70 - latków, którzy nie byli pewni nadchodzącego jutra. Młodość została im zabrana przez okrutnych nieprzyjaciół. Niemniej jednak, we fragmentach jest pokazana młodzieńcza beztroska, pierwsze miłości, zabawy. Ludzie chcieli chociaż na chwilę zapomnieć o tym, co mogło ich spotkać w każdym momencie.
Od samego początku widać, że tekst jest bardzo osobisty, autorka spisuje bowiem swoje własne wspomnienia, jest Julką - dziewczyną, która przeżyła tak wiele. Ucieczka z rodzinnej wsi, zesłanie na roboty do Niemiec, problemy rodzinne, choroby - to wszystko składa się na życie bohaterki. Czytelnikowi napewno spodoba się taka forma przekazywania historii, na przykładzie zwykłych ludzi, a nie przywódców mocarstw.
Powieść, mimo że można ją zaklasyfikować do literatury obyczajowej nie jest lekturą łatwą. Traumatyczne przeżycia przelane na karty książki w połączeniu z językiem ukraińskim sprawiają, że możemy niektórych fragmentów nie zrozumieć. Mi, jako przedstawicielce pokolenia dopiero wchodzącego w dorosłość bardzo trudno było się wczuć w sytuację bohaterów, nie wyobrażam sobie uczestniczyć w takich wydarzeniach, jakie są przedstawione przez Janinę Zimirską.
Podsumowując, książkę polecam każdemu czytelnikowi. Tym młodszym aby zapoznali się z tą okrutną historią, a tym starszym, aby poczytali o wydarzeniach, które miejmy nadzieję już nigdy nie będą miały miejsca.