„W każdym dobru jest trochę zła, w każdym złu znajduje się odrobina dobra…”
Osiemnastoletni bohater, Brayan Harris, wiedzie życie jak z bajki. Ma wszystko, o czym może zamarzyć nastolatek. Wychowuje się w bogatej rodzinie, ojciec już zaplanował jego przyszłość, stwierdził, że będzie, tak jak on, architektem. Ale czy chłopak też tego oczekuje od życia? A może ojciec chce spełnić swoje marzenia i pokazać się znajomym? Takie amerykańskie życie na pokaz. Brayan nie stroni od dobrej zabawy i używek; narkotyki, alkohol i zaliczanie panienek to jego codzienność. Smutny i bardzo przykry obraz. Zazwyczaj wszystko co dobre i łatwe szybko się kończy. I dla chłopaka sielanka ma też swój kres. Zostaje on oskarżony o brutalny gwałt na byłej dziewczynie swojego przyjaciela, Paula. Zostaje skazany i ląduje w więzieniu. I co go tam czeka? Można się domyślać. Ale nie jest tak źle, tam trafia pod skrzydła kryminalisty, Stevena Marco. Przyjaciel z celi stara się opiekować chłopakiem, jak również naprowadzić na dobrą drogę po wyjściu z więzienia. Uświadamia mu, ile popełnił błędów, ale stara się ustrzec przed popełnianiem kolejnych. Nie chce pozwolić, aby młody zmarnował sobie życie, wyciąga do niego pomocną dłoń. Ale czy Brayan wykorzysta tę szansę i pozwoli sobie pomóc? Czy jego duma będzie nim rządziła i nie dopuści do siebie innych głosów?
Indygo wstrząsa czytelnikiem od pierwszych stron. Młody, z bogatego domu, ale zepsuty młodzieniec popełnia błąd, który zaważy na jego całym życiu. Będzie rysą na jego reputacji. Chwila zapomnienia i wszystko można stracić w sekundę. Życie może stracić sens. Ale powstaje pytanie o motywy takiego postępowania. Jak można dać się tak ponieść emocjom? Jak najbliżsi mogą się wzajemnie krzywdzić, dbając tylko o swoje dobro? Czy było warto? Chwila, sekunda i wkoło nicość.
„Czasem przebiegły los sprawia, iż dostrzegamy prawdę dopiero wtedy, gdy przestajemy patrzeć ...”
Ta powieść to tak naprawdę pamiętnik – wspomnienia głównego bohatera, przebywającego w więzieniu o złagodzonym rygorze. Poznajemy zwyczaje i układy panujące w więzieniu. Kto rządzi, z kim warto przebywać, jak się nie wyłamywać. Ale najważniejsza w tym wszystkim jest spowiedź Brayana, jego wewnętrzna walka z samym sobą, ze swoimi słabościami i ułomnościami. Walczy z nałogami, nie może się pogodzić z tym, co zrobił Rachel, dlaczego to zrobił. Ogarnia go przerażenie, chciałby odpokutować za popełniony czyn. Nieustannie marzy o dziewczynie, której zrobił krzywdę, szkicuje jej twarz. I te rozterki bohatera skłaniają mnie do postawienia sobie pytania, co tu jest grane? Zrobił krzywdę dziewczynie, a nadal ją kocha i marzy o tym, aby mu wybaczyła i spędzili razem resztę życia? Nie rozumiem jego motywów. Ale pod koniec lektury wszystko się wyjaśnia. I już łatwiej było mi zrozumieć jego motywy, ból i cierpienie. Czy wybaczyłam mu? Nie, takich czynów nie można tolerować, nawet, gdy motywy są dziwne i zaskakujące. Każdy za złe zachowanie musi ponieść karę.
Co oferuje nam ta powieść? Wiele trudnych przeżyć, skrajnych emocji, wstrząsających relacji. Bolą zachowania bohaterów, ich znieczulica i zepsucie są nie do przyjęcia. Młodzi, gniewni i zbuntowani. Mną ta historia wstrząsnęła, zdenerwowała mnie i zasmuciła. Uważam, że sprawca czynu powinien ponieść surowszą i bardziej dotkliwą karę za swoje zachowanie. Przykre jest również to, że pieniądz jest w stanie wszystko załatwić. Nie liczą się ludzie, ich zachowanie, jak pokazuje autorka za pieniądze można kupić nawet bardzo niski wyrok za tak brutalne przestępstwo. Wiem, ta historia to fikcja, ale w rzeczywistości takie sytuacje również mają miejsce, nie są niczym dziwnym dla sfer, gdzie rządzi pieniądz.
„Zawsze warto walczyć o siebie. Nasze życie to największy dar, jaki kiedykolwiek otrzymaliśmy”.
Indygo to smutna historia o dziwnych, i nie zawsze zrozumiałych wyborach życiowych. Ale też o bezgranicznym zaufaniu do najbliższych, o zemście i porażkach. Zobaczymy, do czego może doprowadzić niespełniona miłość, pragnienie kochania i bycia kochanym. Ujrzymy tęsknotę za prawdziwymi rodzinnymi relacjami, opartymi na miłości i zaufaniu. Dobrobyt i dostatek nie zastąpi ciepła rodzinnego, miłego słowa od mamy czy uściśnięcie ręki od ojca. Nic nie jest w stanie tego zastąpić, tego nie da się kupić. Ale czy wszyscy mają tego świadomość? Nie jestem do końca przekonana.
Lektura nie jest łatwa, wymaga od czytelnika skupienia się i wyobrażenia trudnych sytuacji. Warto wczuć się w położenie Brayana i odpowiedzieć sobie na pytanie, jak ja postąpiłbym w jego sytuacji? Dlaczego to zrobiłem i czy poniosłem odpowiednią karę? Łatwo oceniać kogoś z boku, nie próbując choćby nawet na chwilę wejść w jego skórę. A wtedy ocena już nie jest taka oczywista …
„Zanim kogoś ocenimy, upewnijmy się, czy aby na pewno nie jesteśmy gorszymi potworami niż nasza ofiara”.
Mnie ta lektura wciągnęła, trudno było mi się z nią rozstać. Ciekawość zżerała mnie do środka. Nie mogłam jej odłożyć, musiałam jak najszybciej poznać motywy postępowania bohatera, gdyż przez prawie całą historię błądziłam po omacku i zdezorientowana. Ale autorka sprawiła, że pąsy na twarzy rozgrzewały mnie, zwłaszcza w tak chłodne zimowe wieczory. Śmiało mogłam zakręcić grzejniki, moje ciało rozgrzewało wszystko wokół.
Warto po nią sięgnąć, ciekawa, szokująca, bolesna i gorzka, wzruszająca, ale i momentami denerwująca. I to właśnie świadczy o tym, że nie można obok niej przejść obojętnie. Przekonajcie się sami czy tak jest rzeczywiście.