Wchodząc w związek, wydaje nam się, że to będzie zawsze i na zawsze. Patrzymy wtedy w jednym kierunku, nosimy różowe okulary, nie widzimy wad w partnerze, nie zastanawiamy się, co będzie dalej. Kiedy po latach w życie wkrada się rutyna, ogień namiętności lekko przygasa, coraz częściej dochodzi do nieporozumień, niedomówień a skrywany żal, niespełnione obietnice i zbyt wygórowane oczekiwania i ambicje zaczynają prowadzić do rozłamu i rozejścia się tej wspólnej życiowej drogi. Na takim rozdrożu stanęli właśnie nasi główni bohaterowie...
Iwona i Robert to dwie skrajne osobowości (szczerze dziwię się, że udało im się stworzyć kilkuletni związek). On cichy i opanowany, człowiek o duszy romantyka, ona totalne przeciwieństwo- perfekcjonistka żyjąca za maską obojętności i skrupulatnego działania z planem. Są rodzicami, małego rezolutnego chłopca, który zaczyna dostrzegać zachowanie rodziców i coraz częściej zadaje pytania, na które trudno jest znaleźć odpowiedzi.
Niestety po latach ich drogi zaczęły się rozchodzić, oboje byli zmęczeni wspólnym życiem, ale to Robert postawił znak stop i złożył pozew o rozwód...
W drodze z sądu wystarczyła jedna sekunda, by oboje zrozumieli, jak szybko można stracić to co się ma. Czekając na pomoc, otwierają się na siebie i zaczyna się chyba najtrudniejsza rozmowa w ich całym dotychczasowym życiu.
Czy dojdą do porozumienia? Dlaczego ich drogi tak drastycznie się rozeszły? Czy starczy im sił i samozaparcia, by trwać razem, a nie obok siebie?
Tego już Wam nie napiszę, ale wszystkie odpowiedzi na te pytania znajdziecie na kartach tej zimowej opowieści.
"W tę grudniową noc" to słodko- gorzka opowieść o zwyczajnym życiu ludzi, którzy kiedyś się szaleńczo kochali, a nie są pewni tych uczuć w tej chwili, o trudnych relacjach na linii mąż- żona, rodzic- dziecko, zarówno tego dziecka całkiem małego jak i już zupełnie dorosłego, o potrzebie kochania i okazywaniu tego nawet najdrobniejszymi gestami. Nie jest to na pewno typowo świąteczna historia (nie sugerujcie się okładką), ale dziejąca się w tym magicznym czasie. Jest to historia trudna, pokazująca jak ważna w naszym życiu jest rozmowa z bliskim człowiekiem, zaufanie mu, ale i otoczenie uwagą, zrozumieniem i wsparciem.
Jest to historia, która złapie za serce i nie pozwoli przejść obok siebie obojętnie, zmusi do refleksji, przyjrzenia się własnemu życiu, wysnuciu odpowiednich wniosków i być może uświadomi, że jeszcze nic straconego, że może uda się jeszcze naprawić popsute relacje, że trzeba walczyć do samego końca...
Bardzo mnie poruszyła ta historia, choć napisana prostym językiem, ubrana w zwyczajne słowa, otuliła moje serce olbrzymim ciepłem i nadzieją na szczęśliwe zakończenie. Sporo łez się polało...
Autorka stworzyła wielowymiarowe postacie, obdarzając je całą gamą uczuć i emocji sprawiła, że trudno jest przejść obok nich obojętnie. Wywołują one skrajne odczucia, od sympatii po zniechęcenie, ale z drugiej strony łatwo jest się z nimi utożsamić, poznać ich motywy, i spróbować zrozumieć. Nikt w tej historii nie jest zbędny, a każdy wiele tu wnosi, tworząc wielobarwną mieszankę różnowrodnych charakterów.
Akcja powieści nie toczy się jakoś specjalnie szybko, może i nie zaskakuje jakoś szczególnie, ale mimo to wywołuje mnóstwo skrajnych odczuć.
Pomysł na fabułę bardzo trafiony, uświadamiający, że rozwód to nie jest rozwiązanie.
Pomimo tylu trudnych tematów poruszonych w tej historii książkę czyta się doskonale. Jestem zauroczona, ale i mocno poruszona tą historią. Autorce dziękuję również za przepiękne życzenia, poruszają one wszystkie ukryte struny w sercu i duszy, zawarła w nich Pani całą istotę Świąt Bożego Narodzenia.
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Makowskiej, i mam nadzieję, że nie ostatnie. Bardzo spodobał mi się jej styl pisania i z wielką przyjemnością sięgnę po wcześniejsze książki.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Nie jest to typowo słodka opowieść świąteczna, ale jest to historia, która sprawi, że jeszcze przed świętami spojrzymy inaczej na swoich życiowych partnerów i być może uda się jeszcze wiele poprawić w naszych relacjach.