"Najłatwiejsze rozwiązania często są najlepsze". (str.225)
To już czwarta część sagi norweskiej równie ciekawa jak pozostałe. Rodzina przez prawie cztery lata nie utrzymywała ze sobą kontaktów, ograniczając się do rozmów telefonicznych. Torunn zaszyła się u swojego chłopaka pomagając mu w hodowli psów. Nie była tam szczęśliwa zwłaszcza że chłopak okazał się egoistą myślącym tylko o sobie i zaspokajającym swoje seksualne potrzeby na boku. Męczyła się w tym związku.
"Dziadek" przebywa w domu opieki i wreszcie jest szczęśliwy.
Para homoseksualistów spełnia szalone kaprysy oby matek. Zapewniają mającym przyjść na świat dzieciom i ich rodzicielkom wszystko co najlepsze, jak to zwykle w ich przypadku było, nie licząc się z pieniędzmi. Wraz ze zbliżającym się terminem porodu mają coraz więcej wątpliwości o słuszności decyzji. Są przerażeni, że coś złego może stać się ich dzieciom i matkom. Po szczęśliwym rozwiązaniu oszaleli ze szczęścia. Wychowują swoje dzieci, dzieląc się obowiązkami. Ojcostwo ich zmieniło, czuli się spełnieni i jednocześnie dumni z tego , że udało im się stworzyć tak dużą rodzinę.
Dużo w tej części Autorka poświęciła osobie Margido. W jego życiu nastąpił trudny okres. Brak mu było równowagi i harmonii. Był przemęczony, nic go nie cieszyło. Męczył go postęp w branży pogrzebowej, nie nadążał za nim. W swojej pracy był perfekcjonistą, dostosowującym nabożeństwa żałobne i całą oprawę z tym związaną do potrzeb rodziny, starając się ich zadowolić. Pocieszał żałobników, swoją mową starał się ukoić ich ból i żałobę. Czasem sytuacja wymykała się rutynie i to go męczyło, wyczerpywało.
Niespodziewana wizyta Torunn wytraciła go z równowagi, a jednocześnie bardzo zmieniła na korzyść. Torunn nie bardzo wiedziała co począć ze swoim życiem. Zdała sobie sprawę, że decyzje i wybory, których dokonywała do tej pory były złe. Miała dosyć życia na walizkach i ciągłego uciekania przed samym sobą i bliskimi. W końcu podjęła mądrą decyzję o powrocie do gospodarstwa w Neshov. Ta wizyta dobrze zrobiła obu stronom. Zbliżyli się do siebie.
Do podjęcia decyzji o powrocie do gospodarstwa przyczynili się Margido i dziadek, którego kochała i który był jej bliski. Współczuła mu jego ciężkiego do tej pory życia w kłamstwie i poniżeniu. Wybór okazał się trafiony. Mogła sama decydować o wszystkim, a nie wpasowywać się w plany innych. Nowy rozdział życia rozpoczęła od generalnych porządków i planowania zmian. To ją całkowicie pochłonęło, a jednocześnie cieszyło. Wreszcie poczuła się szczęśliwa. Pomoc i wsparcie Margido bardzo jej pomogły. Oboje przeszli pozytywną przemianę. Otworzyli się na siebie, wspierali, doradzali w wielu sprawach. Nawiązała się miedzy nimi nić wzajemnego zrozumienia. Zupełnie inaczej patrzyli teraz na świat.