Zatrute ciasteczko'' znalazłam buszując w katalogu jednej z moich ulubionych stron internetowych poświęconym książkom i stwierdziłam, że muszę je przeczytać.
Co o tym zdecydowało?
Notka z okładki powieści, a mianowicie ten fragment: ''W wielkim domu Buckshaw ambitna młoda odkrywczyni Flawia de Luce przeprowadza eksperymenty chemiczne w laboratorium odziedziczonym po ekscentrycznym wuju. Pracuje nad truciznami. Pewnego ranka na grządce z ogórkami odkrywa trupa.'' Natychmiast zabrałam się za szukanie książki w internetowym katalogu Biblioteki Śląskiej. Na moje szczęście biblioteka dysponowała dwoma wydaniami tej intrygującej powieści. Nazajutrz przyniosłam do domu grubą, piękną powieść, którą zaczęłam czytać zaraz po wypożyczeniu.
Główną bohaterką powieści Alana Bradleya jest Flawia de Luce, która w przeciwieństwie do swoich książkowych koleżanek nie posiada żadnych nadprzyrodzonych mocy, nie widzi duchów, nie walczy z wilkołakami, nie ściga zombie czy wszędobylskich wampirów. Nie jest także upadłym aniołem (czy też anielicą) i nie para się czarną lub białą magią.
Flawia to niespełna jedenastoletnia dziewczynka, która nie miała uroczego, słodkiego dzieciństwa. Jej matka, Harriet (którą zna wyłącznie ze skromnych opowieści swoich sióstr) zmarła, gdy główna bohaterka miała niespełna rok i od tamtej pory dorastała w towarzystwie dwóch wrednych sióstr, które są łudząco podobne do złych sióstr Kopciuszka z baśni braci Grimm. Od popadnięcia w głęboką depresję Flawię ratuje chemia, której oddaje się w zaciszu laboratorium jej przodka. Jako urodzona humanistka czułam się lekko zagubiona i wręcz onieśmielona czytając sposób w jaki ta niepozorna, inteligentna dziewczynka wyrażała się o znienawidzonym przeze mnie przedmiocie.
Dziewczynka lubuje się w truciznach, które testuje na swojej najstarszej siostrze, a ich rezultaty skrzętnie notuje w swoim tajnym notatniku.
Życie tego niesamowicie inteligentnego ''cudownego dziecka'' pewnie dalej toczyło się utartym torem, gdyby pewnego poranka Flawia nie znalazła trupa, który jeszcze kilka godzin wcześniej był całkiem żywym, ciepłym byłym przyjacielem jej tatusia – filatelisty, a że główna bohaterka jest dziewczynką niezwykle bystrą i ciekawską postanawia na własną rękę sprawdzić jakim sposobem zwłoki owego nieszczęśnika znalazły się w przydomowym ogródku.
Bradley stworzył bohaterkę nieprzeciętną, której nie można nie lubić. Choć ma tylko jedenaście lat jest na swój wiek bardzo dojrzała. Z jednej strony pełna zamiłowania do nauki, z drugiej zaś odkrywająca kolejne tajemnice z ciekawością dziecka, którym przecież nadal jest. Nie popełnię wielkiej gafy, gdy napiszę, że Flawia to mieszanka Sherlocka Holmesa i Wednesday znanej z rodziny Adamsów.
Alan Bradley napisał czarującą powieść, z akcją umiejscowioną w malowniczej, wiejskiej posiadłości we wczesnych latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku, co nadało ''Zatrutemu ciasteczku'' urokliwego, staroświeckiego polotu, zaś wydawnictwo Vesper stanęło na wysokości zadania jeśli chodzi o szatę graficzną powieści. Książka prezentuje się niezwykle mrocznie i nie sposób odmówić sobie, by nie zabrać jej do domu i spędzić w towarzystwie Flawii deszczowego wieczoru.