Zanim umarłam recenzja

Ostatnio wkręciłam się w thillery, więc wciąż ich szukam, dodaję do listy i po trudach związanych z wyborem - co teraz czytać, mój wybór padł na książkę "Zanim umarłam". Było to moje drugie spotkanie z tym autorem, i muszę powiedzieć, że było ono bardzo udane. Wskazać należy, że S.K. Tremayne to pseudonim literacki brytyjskiego pisarza i dziennikarza Seana Thomasa. 

Kath Redway mieszka, wraz z mężem Adamem i ich córką Lylą, na terenie Parku Narodowego Dartmoor. Już na samym początku dowiadujemy się, że kobieta niedawno przeżyła wypadek samochodowy i straciła pamięć. Nie pamięta co się stało kilka dni przed wypadkiem ani samego wypadku, ale czuje, że wszyscy coś przed nią ukrywają...
Kiedy Kath poznaje fakty i dowiaduje się, co się stało, wciąż nie zaznaje spokoju i drąży... Brnąc dalej w niewiadome...

Czytając, natykamy się na opisy przyrody, ale nie są one nachalne. Pozwalają lepiej zrozumieć całą książkę, zachowanie bohaterów, a także nadają całości mroczny, niepokojący klimat. W książce nie brakuje też motywu wiedźm, rytuałów czy innych owianych tajemnicą i magią elementów. Ale nie jest to przesadzone, choć w zasadzie moim zdaniem można by pominąć te dodatki bez szkody dla opowiastki, bo są jedynie szczyptą soli w garnku z tą zupą :D 

Najbardziej zaskoczyło mnie zakończenie. W życiu nie przyszłoby mi do głowy, że książka się właśnie tak skończy, za co OGROMNY plus. Przez chwilę musiałam przerwać czytanie, cofnąć się i zastanowić nad tym, co właśnie przeczytałam. Lubię to!

Czekam na kolejne książki tego autora, bo bardzo przypasował mi klimat.