Wyobraź sobie, że możesz zacząć życie od nowa – ale nie w sensie metaforycznym, a dosłownym. Trafiasz do obcego świata, wyprzedzającego twoją epokę o całe wieki. Jak przetrwasz? Jak poradzisz sobie z tęsknotą za tym, co utracone? I co, jeśli twój drugi start okaże się równie skomplikowany, co pierwszy? Taką właśnie intrygującą wizję przedstawia Kaliane Bradley w swoim debiucie „Ministerstwo czasu” – książce, która nie daje się łatwo zaszufladkować i wciąga od pierwszych stron.
Bradley zabiera nas do alternatywnej rzeczywistości, w której brytyjski rząd eksperymentuje z podróżami w czasie, sprowadzając ludzi z przeszłości do współczesności. W tym fascynującym, choć ryzykownym przedsięwzięciu biorą udział „ekspaci” – jednostki wybrane z dawnych epok – oraz ich „pomosty”, czyli współcześni przewodnicy po nowej rzeczywistości. Jednym z tych ekspatów jest Graham Gore, komandor porucznik z XIX wieku, który zginął podczas tragicznej arktycznej ekspedycji Franklina. Jego przewodniczką staje się młoda, ambitna urzędniczka, a między tą dwójką zaczyna się rozwijać nieoczywista relacja, która szybko wymyka się klasycznym schematom.
Fabuła książki to fascynująca mieszanka gatunkowa: znajdziemy tu elementy science fiction, romansu, historii i dystopii, a także subtelnie zarysowaną powieść psychologiczną. Bradley mistrzowsko łączy te wątki, tworząc historię, która porusza zarówno na płaszczyźnie emocjonalnej, jak i intelektualnej. „Ministerstwo czasu” to opowieść o zetknięciu dwóch światów – nie tylko w sensie czasowym, ale także kulturowym i społecznym. Graham, przybysz z surowej, hierarchicznej rzeczywistości XIX wieku, musi zmierzyć się z chaosem nowoczesności, pełnym technologii, egalitaryzmu i wolności, której w pierwszej chwili zupełnie nie rozumie.
Ale to, co czyni tę książkę naprawdę wyjątkową, to sposób, w jaki Bradley uchwyciła ludzkie emocje. Obcość i tęsknota ekspatów są niemal namacalne, a ich próby zrozumienia współczesności pełne wzruszeń i drobnych absurdów. Z kolei bohaterowie „pomostów”, jak opiekunka Grahama, są równie zagubieni, próbując godzić wymagania pracy z własnymi tęsknotami, traumami i dylematami. Autorka umiejętnie pokazuje, że przepaść między epokami nie jest większa niż ta, która dzieli ludzi współczesnych – rozmaitych pod względem pochodzenia, klasy społecznej czy przeżytych doświadczeń.
W tle historii rozgrywają się także większe dramaty. Bradley porusza kwestie kryzysu klimatycznego, kolonializmu i feminizmu, a także traum pokoleniowych i migracji. Główna bohaterka, będąca córką kambodżańsko-brytyjskich imigrantów, wnosi do historii dodatkową warstwę refleksji nad tożsamością. Dzięki czemu, książka zostawia nas z pytaniami o przynależność, wyobcowanie i sens adaptacji w świecie, który zdaje się trwać w ciągłym kryzysie.
Choć książka może się momentami wydawać nieco rozwlekła, szczególnie w opisach wewnętrznych rozterek bohaterów, te dłużyzny są rekompensowane przez poczucie humoru i lekkość, z jaką Bradley balansuje trudniejsze tematy. Subtelny romans między Grahamem a jego opiekunką jest kolejnym mocnym punktem powieści – niebanalny, wiarygodny i napisany z delikatnością.
„Ministerstwo czasu” to debiut zaskakująco dojrzały, oferujący coś dla każdego: od miłośników powieści historycznych, przez fanów science fiction, aż po czytelników szukających historii o głębokim przesłaniu. Bradley udowadnia, że podróże w czasie mogą być czymś więcej niż tylko efektownym motywem – stają się narzędziem do zgłębiania tego, co w nas najbardziej ludzkie.
Polecam gorąco, wciągnie Was od pierwszych stron i zostawi z pytaniami, które będziecie nosić w głowie jeszcze długo po odłożeniu jej na półkę 🔥✨.
Dziękuję za zaufanie i egzemplarz do recenzji od @wydawnictwo_poznanskie (współpraca reklamowa) 🩷.