Książkę przeczytałam wczoraj, ale nie wiedziałam jak się zabrać za jej opisanie. Mam strasznie mieszane uczucia co do niej. Jest z jednej strony jest świetna, z drugie ma sporo rzeczy, które mi w niej przeszkadzają. Głównie sprawy od strony technicznej.
Książka ma fantastyczną fabułę. To nie jest zwykły romans. Miłośnicy scen seksu będą trochę zawiedzeni. Sam motyw romansu pojawia się dość szybko. Patrycja i Max się poznają i zaczyna ich łączyć wzajemna fascynacja.
Patrycja to silna dziewczyna. Dużo przeszła, zanim trafiła pod opiekę ciotki. Jednak jest strasznie nieufna. Mam do niej mieszane uczucia. Początkowo wykreowana na osobę, która boi się uwierzyć w siebie. Na początku strasznie mnie denerwowało to w niej, że strasznie się opierała uczuciu. Walczyła z nim, rozkładając je na czynniki pierwsze. Co, jeśli się nie uda, jak nie jest dość dobra dla niego, on jest multimilionerem ona tylko sprzątaczką itp.
Max to bogaty syn właściciela kurortu, w którym pracuje Patrycja. Wraca po studiach i ma wyrobioną opinię na swój temat wśród personelu. Stąd początkowo dziewczyna uważa go za playboya. Z czasem zmienia o nim zdanie. Max to młody mężczyzna, który uważa, iż bogactwo nie daje nam prawa do traktowania ludzi z góry. Wie, jak ciężko pracuje się na sukces. Co prawda lubi z tego bogactwa korzystać, ale sam na nie zapracował. Bardzo mi się podobała jego postawa i to jak odnosił się do ludzi, którzy są u niego zatrudnieni inie tylko.
Akcja książki nabiera rozpędu jakoś w połowie książki. Patrycja w końcu ulega Maksowi i mamy pikanterię. I to jest to, co my kobiety w romansach uwielbiamy. Jednak szczęście nie trwa długo. Jak już akcja nabiera rumieńców, książka się kończy i wcale nie tak jakbyśmy chciały.
Główne postacie są dobrze wykreowane. Jednak po raz pierwszy jestem zła na główną bohaterkę. Patrycja jest strasznie twarda. Aż za bardzo roztrząsająca wszystkie aspekty przeciwko miłości. Kocha i to szalenie, ale szybko traci wiarę w siebie i miłość. Odrzuca Maksa i nie potrafi zaufać. Miałam ochotę nią potrząsnąć, by się obudziła i otworzyła oczy na miłość. Ma swój cel w życiu, ale zamknęła się na miłość, odrzucając ja definitywnie. Szkoda, że książka się skończyła, bo nie wiemy, czy wybrała dobrze ... No, chyba że będzie kontynuacja, bo aż się o to prosi, gdy czytamy zakończenie.
Jeśli chodzi o minusy, przynajmniej w mojej ocenie. Pierwszym są długaśne rozdziały. Strasznie mi to utrudniało czytanie. Owszem są podzielone na wątki, ale oddzielenie ich od siebie jest małe. Czasem miałam wrażenie, że ich brak. Wystarczyłoby między wątkami dodać **** i ułatwiłoby to nam czytanie. No, chyba że ktoś pochłonął książkę na raz, to nawet tego nie zauważy. Drugą rzeczą, jaka mi przeszkadzała były „powtórzenia”. Przynajmniej w początkowych fragmentach książki. Często powtarzane zdania, które niejako miałam wrażenie, że już czytałam. Trzecia i ostatnią to opisy przemyśleń i opisów całych zdarzeń. Takie trochę rozwleczone, zanim akcja nabrała tego tępa, za które książkę warto pokochać.
Język i styl książki jest niepowtarzalny. To nie jest styl, do jakiego jesteśmy ostatnio przyzwyczajeni. Jedni go pokochają inni nie. Czy ją polecam? Tak polecam. Czy bym coś zmieniła? Skróciłabym opisy samych sytuacji oraz rozwinęła bardziej wątek samego romansu .... Podsumowując: początkowo podchodziłam do niej sceptycznie. Wraz z rozwinięciem akcji, książka nabrała dreszczyku i pikanterii, a zakończenie rozbudziło apetyt na więcej... Debiut uważam za całkiem udany.
#żarAustralii #zarAustralii.