"Zaproszenie" Agnieszki Pietrzyk to ciekawa i wciągająca od pierwszych stron książka, którą czyta się błyskawicznie. Na dodatek przyciągająca do siebie okładka, bo widoczne na niej drzwi aż się wręcz proszą, żeby je otworzyć. Co nas czeka za nimi? Nie wiadomo, lecz gdy je otworzymy to z pewnością nie będzie już odwrotu...
Ta historia powoli, lecz skutecznie wciąga czytelnika w całą sieć intryg, kłamstw i proponuje grę, w którą zaczynamy grać tak, jak nam autorka pozwoli. Agnieszka Pietrzyk porusza w książce dosyć ciężkie i trudne tematy, które do tej pory są w naszym kraju na porządku dziennym i mają nawet przyzwolenie społeczne. Przemoc w małżeństwie, w rodzinie czy też przekraczanie granic, których nie należy przekraczać. Myślę, że nie jest to tylko kryminał, ale także thriller psychologiczny.
Lubię powieści Agnieszki Pietrzyk, bo autorka ma dużą wyobraźnię, jej książki są nieoczywiste a fabuła w nich zazwyczaj jest intrygująca.
Artur jest prezesem banku, ma żonę Jagodę oraz dwójkę dzieci, nastoletnią córkę i kilkuletniego syna. Wiedzie spokojne i szczęśliwe życie, w pracy ma również dobrych współpracowników, więc nie narzeka na nadmiar obowiązków. Pewnego dnia otrzymuje wraz z inna korespondencją tajemnicze zaproszenie.
"Martynow rozerwał kolejną kopertę, tym razem bardzo cienką. Ze środka wyjął kartkę o fakturze papieru czerpanego, na której widniały dwie postaci. W pierwszej chwili uznał, że to kobieta i mężczyzna."
Okazuje się, że jakaś organizacja kryjąca się pod tajemniczą łacińską nazwą, zaprasza Artura na tajemnicze spotkanie jakimś domu na odludziu. Mężczyzna jest pewien, że to jego kumple robią mu kolejny kawał, niespodziankę, bo podobne sytuacje zdarzały się w przeszłości. Czy oni nigdy nie wydorośleją? Może po prostu sprawia im to przyjemność...
Muszę przyznać, że główny bohater i jego zachowanie drażniły mnie od samego początku. Nie polubiłam go, niby nic takiego nie robił, ale nigdy nie był do końca pewny czy cokolwiek robi dobrze, i chociaż znam podobnych do niego ludzi, to staram się od nich trzymać z daleka.
"Artur lubił takie niespodzianki, ale sam ich nie organizował. Wydawały mu się zbyt dziecinne, a on był poważnym człowiekiem, nawet wtedy, w wieku dwudziestu lat."
Gdy dociera na miejsce wskazane w zaproszeniu, jest bardzo zdziwiony, bo nie ma tam żadnego z jego kolegów a on sam staje się świadkiem małżeńskiej kłótni. Po chwili namysłu interweniuje, lecz ta jego interwencja okazuje się kompletną klapą. Po prostu wychodzi na durnia wtrącającego się tam, gdzie nie powinien.
Po powrocie do domu zastaje rodziców chłopaka córki, których na kolację zaprosiła żona. Artur nie lubi tego chłopaka, drażni go już swym nie tyle wyglądem, co samą postawą, zachowaniem, odzywkami. Uważa, że całkowicie nie pasuje do córki. Próbuje nawet zrazić ją do chłopaka, lecz osiąga przeciwny skutek.
Tajemnicze zaproszenie nie daje mu ciągle spokoju, więc na drugi dzień jedzie w to samo miejsce. W domu jest tylko kobieta, Anna, która powoli acz skutecznie zaczyna wciągać Artura w jakąś niepojętą dla niego grę. Spotkanie z tą kobieta rozpoczyna ciąg wydarzeń, które namieszają dość mocno w jego dotychczas spokojnym życiu.
Im głębiej wchodzimy w tę opowieść, tym coraz bardziej odczuwamy jakiś dziwny niepokój, że za chwilę stanie się coś strasznego.
Ta swoista gra, którą zapoczątkowało pierwsze zaproszenie do niej, jest dla Artura niezłą szkołą życia. Czy zdoła z niej wyjść zwycięsko? Jakie tragedie wywołają jego działania?
Czy można w imię dobra robić robić rzeczy wręcz niegodziwe? Chyba tak, bo przecież nawet piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami, więc zawsze można powiedzieć: - chciałem dobrze...
Momentami historia wydaje się dość przewidywalna, lecz autorka próbuje mylić czytelnika zwrotem akcji.
Nierealne wydaje mi się tu śledztwo policyjne, zbyt dużo w nim koneksji i powiązań.
Ciekawym rozwiązaniem są jednak dwa zakończenia...
To czytelnik może sam wybrać odpowiedni dla siebie finał opowieści.