Odnoszę wrażenie, że najbardziej wyświechtanym sloganem ostatnich lat jest „Przyszłość zaczyna się dzisiaj”. A jakżeby inaczej! W tej recenzji muszę jednak przytoczyć te słowa, bo wydawnictwo Media Rodzina zdecydowało się zrobić krok naprzód, opublikować niesamowitą książkę na miarę kolejnej epoki. Powieść „Projekt prawda”, autorstwa amerykańskiej pisarki Dante Medea, to powieść ekstremalnie postmodernistyczna o jakiej mi się nie śniło, gdy pod koniec liceum interesowałam się tym nurtem.
Zacznijmy od podstaw. Autorka „Projektu prawda” nie zastosowała jednolitej formy, urządziła sobie literacki happening. Jej powieść składa się z wierszy, emaili, smsów, ogłoszeń, notatek, treści plików .doc, wiadomości z portali internetowych czy nawet informacji o treściach z Instagrama. Łącznie zajmują one prawie 350 stron, ale objętość ta jest iluzją, książkę pochłania się ekspresowo. W dzisiejszych czasach panują rządy krótkiej formy, więc zamysł ten przy książce dla nastolatków, znajduje moje pełne zrozumienie.
Problematyka „Projektu prawda” obejmuje rozważania nad tożsamością w połączeniu z badaniami genetycznymi. Wszystko co zawiera się w tym temacie zostało starannie opracowane i podane czytelnikom tak, aby zarysować temat, ale nie znużyć. Dante Medea przybliża proces wykonania badania genetycznego, które może zamówić i wykonać, po otrzymaniu pocztą pakietu, praktycznie każdy człowiek na świecie. Ponadto, prezentuje jego efekty i… skutki uboczne, które są źródłem rozterek głównej bohaterki, nastoletniej Cordelii. Okazuje się, że dwie siostry mogą w zupełnie inny sposób drążyć historię swojej rodzinny, doszukać się innych tajemnic lub ciekawostek. W treści uwzględnione są prawdziwe, nie fikcyjne serwisy, gdzie można rozpocząć i kontynuować badania w zakresie genealogii. Przy okazji, autorka subtelnie wspomina o rdzennych mieszkańcach Alaski, gdzie osadzona jest fabuła książki, i ich potomkach. Rodzina nastoletniego bohatera imieniem Kodiak, obiektu westchnień Cordelii, wywodzi się z alaskańskiego plemienia Tlingit. Współcześne statystyki szacują tę społeczność na ok. 15 000 osób. Zainspirowana wzmianką o Tlingit, doczytałam co nieco i okazuje się, że język tego ludu jest wciąż żywy, choć wpisany na listę zagrożonych, posługuje się nim ok. 500 ludzi głównie na Alasce i w Kanadzie i wyróżnia się spośród innych bardzo rzadkim rodzajem spółgłosek.
W tej powieści autorka bawi się formą od początku do końca, rzeczywistość przeplata się z fantazjami Cordelii, cytaty z Szekspira dopełniane są muzyką Nirvany z koncertu MTV Unplugged, feminizm i emancypacja grup etnicznych pojawiają się w licznych fragmentach. Nie brakuje też komfortowego Volvo 4x4 przeciwstawionego osiedlu kamperów, kawy ze Starbucksa i najwyraźniej modnych butów Xtratuf. Między wierszami pada stwierdzenie, że Facebook jest już niby passé, ale w dalszym ciągu pozostaje niezbędny do ustalania faktów o ludziach, które później okazują się nieprawdziwe. Nastoletni bohaterowie, na moje oko, reprezentują pełen przekrój typowej społeczności z tamtych stron czyli bardzo mocno zróżnicowanej pod względem pochodzenia i stanu finansów. Wiąże się to w dużym stopniu z problemem możliwości pójścia na studia lub jej brakiem w przypadku, gdy nie otrzymają stypendium np. sportowego. Bez obaw, w czarnej godzinie z pomocą przychodzi YouTube, na którym komisja uniwersytecka poszukuje talentów piłkarskich. Wszystko to spowija mglista aura północno-wschodniego wybrzeża USA, rodem z filmu na podstawie książki "Zmierzch", czyli napięcie wisi w powietrzu!
„Projekt prawda” prawdopodobnie nieźle namiesza w życiu niejednej osoby. Pod najlepszymi i najgorszymi względami. Jednakże, zawiera prawdy, które należy wypowiedzieć głośno. Żyjemy w czasach, gdy niemal wszystko można sprawdzić. Im szybciej wszyscy tu obecni, na Ziemi, zdadzą sobie z tego sprawę, tym lepiej. Czy nie jest tak, że o najlepszych i najgorszych rzeczach w życiu wolimy dowiadywać się osobiście od osób nam bliskich, a nie z Internetu, przez sms’a lub Skype’a?