Zapowiada się autorka, która z pewnością rozwali system nie jeden raz!
„Kraina złotych kłamstw” to dobry debiut, który sprawił, że z niecierpliwością wyczekuję na więcej. To książka o kłamstwie jak sam tytuł głosi. Każdy tutaj coś skrywa, nie mówi prawdy. Zataja fakty, bo mu się wydaje, że kogoś tym ochroni, chociaż na chwilę. Kłamie, bo musi, bo chce, bo nie widzi wyjścia, bo się boi. Tyle że kłamstwo ma krótkie nogi i prędzej czy później wyjdzie na jaw, o czym bohaterowie tej książki przekonają się nie jeden raz.
Autorka stworzyła świetną zagadkę kryminalną. Śledztwo prowadzone jest wolno, dokładnie analizowany jest każdy trop. Panuje taka oszczędności w podsuwaniu nowych dowód, są one ukazywane w odpowiednim momencie i nie zawsze rzucają nowe światło na sprawę, chwilami wszystko komplikują i mieszają jeszcze bardziej. Trochę zajmuje dojście do sedna. I choć pozornie wszystko wskazuje na jedną, osobę czytelnik podejrzewa wielu bohaterów. I wiecie co?. Takiego finału się nie będziecie spodziewali. Nie przewidzicie takie rozwiązania.
Oprócz wątku kryminalnego mamy rozbudowane życie prywatne bohaterów, dzięki czemu możemy poznać ich bliżej. Intrygującą postacią jest Piotr Sauer – były policjant, który porzuca cieplutką posadę szefa ochrony w firmie ubezpieczeń i zamienia się w prywatnego detektywa. Nie dla niego praca za biurkiem, potrzebuje adrenaliny, celu, wrażeń.
Mia to taki powiew delikatności w tej historii. Sprawia wrażenie kruchej, a zarazem niesamowicie twardej młodej dziewczyny. Studentka prawa ma w sobie urok, któremu ciężko się oprzeć. Początkowo wycofana, potulna i cicha, ale w trakcie książki przejdzie przemianę.
Poznajemy ich ambicje, nadzieje, myśli, uczucia, relacje z bliskimi, rozdarcia i przeszłość, która na nich wpłynęła, szczególnie na Piotra. Ten team to petarda i pewnie nie jeden raz nas zaskoczy.
Mam jednak wrażenie, że ta książka jest trochę za bardzo rozciągnięta. Jest dużo myśli bohaterów, opisów. Niektóre się powtarzają tyle, że są ubrane w inne słowa, inne nie są potrzebne. Są momenty, gdy wszystko się ciągnie, trochę nuży, ale myślę, że rekompensuje to finał.
„Kraina złotych kłamstw” to nie tylko kryminał, ale też obraz społeczeństwa, któremu łatwo idzie osądzać, skazywać tych niewinnych. Pokazane są media, którym wydaje się, że wiedzą więcej niż policja. To one kształtują opinię publiczną, podając jej niekoniecznie potwierdzone informacje. W tej książce ludzie wierzyli, że winnym jest TA OSOBA. Nie ważne, że nie było na to wystarczających dowodów- ON jest winny i tyle! Podobnie jest w prawdziwym życiu. Kierując się plotkami i uprzedzeniami wydajemy osąd na osoby, których nie znamy naprawdę.
Ogromnym plusem jest osadzenie akcji w Szwajcarii i przedstawienie Zurychu. To nie jest laurka, a raczej naturalistyczny opis miasta, które nadaje tej powieści klimatu.
Jestem pod wrażeniem tego, że autorka pisze tak, że nie czuć, że to jej pierwsza książka. Lekko, przyjemnie, prostym i zrozumiałym językiem.
Podsumowując, „Kraina złotych kłamstw” jest świetnym debiutem. To historia o sekretach, węzłach krwi, niezrealizowanych ambicjach, przeszłości. Tu nie kłamią tylko podejrzani. Tu kłamie każdy. Każdy karmi swoich bliskich i nie tylko fałszem. Rozbudowane portrety postaci, oszczędność w podsuwaniu tropów. To nie kryminał z pędzącą z akcją. Ona rozwija się wolno, by na końcu uderzyć. A najsłabszym ogniwem są po prostu emocje. Wszystko dzieje się w otoczce luksusu, korporacji, pieniędzy i apartamentów i zostaje doprawione klimatem Zurychu. Dopracowane w każdym szczególe.
Z niecierpliwością czekam na kolejne książki autorki, a was zachęcam do przeczytania tej !