Sen jest nieodłącznym elementem naszej egzystencji. Często odzwierciedla wewnętrzne pragnienia, konflikty, problemy, przepowiada przyszłość bądź jest po prostu pustym wytworem naszej wyobraźni niemającej żadnego wpływu na życie. A gdyby ktoś mógł spełnić wasze sny, skorzystalibyście z tego przywileju?
Osiemnastoletnia Anastazja (Sasza), główna bohaterka ,,Snów’’ Anny Frankowskiej dotychczas była zadziorną, zbuntowaną nastolatką. Non stop paliła papierosy, piła alkohol, brała narkotyki, wdawała się w bójki i przeszła dwie próby samobójcze. W zaistniałej sytuacji zrozpaczona rodzicielka wysyła dziewczynę do ośrodka dla trudnej młodzieży. Podczas pobytu Sasza nieoczekiwanie odkrywa, że potrafi spełniać ludzkie sny. Na dodatek okazuje się, że została wybrana, by ocalić świat przed zbliżającą się apokalipsą. Ktoś jednak próbuje zniszczyć jej moce, dlatego z pomocą zakochanego w niej Adriana dziewczyna ucieka z placówki i szuka ratunku u innych osób. Na swojej drodze spotyka Małgorzatę-medium, która wraz ze swoim synem Dominikiem stara się pomóc. Czas ucieka. Koniec świata jest bliski. Czy uda się osiemnastolatce zapobiec nieszczęściu?
Debiutancka książka Anny Frankowskiej zaintrygowała mnie klimatyczną okładką i opisem fabuły, dlatego z ciekawością zagłębiłam się w jej treść. Czy warto było? Tak, chociaż nie do końca jestem usatysfakcjonowana. Pomysł na fabułę uważam za niezwykle trafiony, niestety z realizacją było odrobinę gorzej. Cała historia jest lekko dziwna, pokręcona, nietypowa, momentami nieco chaotyczna. Niektóre wątki sprawiają wrażenie, jakby były zmontowane w pośpiechu. Tymczasem akcja mknęła niczym pociąg ekspresowy. Czasami miałam chęć powiedzieć: dość, ja wysiadam, gdyż momentami od nadmiaru wrażeń odczuwałam zmęczenie. Najbardziej irytowało mnie zachowanie główniej bohaterki. Wydawało mi się, że mam do czynienia z trzynastoletnią, zagubioną, niezdecydowaną dziewczynką a nie z dorosłą, pewną siebie kobietą. Jej chwiejny sposób bycia oraz niestabilne podejście do spraw damsko-męskich wołało o pomstę do nieba. W jednej chwili dziewczyna tuliła się do Dominika, zaś w kolejnej całowała Adriana. Cała ta postawia była krótko mówiąc-infantylna. Język jest prosty, swobodny i konkretny, jednakże niektóre powtórzenia, zwłaszcza ,,namiętne oczy’’ budziły irytacje odbierając całą przyjemność czytania. Również przebieg końca świata w moim mniemaniu został nakreślony zbyt powierzchownie. Nie potrafiłam wyobrazić sobie nadchodzącego kataklizmu, w związku z czym nie czułam zupełnie nic. Żadnego strachu, niepokoju czy przerażenia, jakby całe wydarzenie toczyło się poza mną, gdzieś w odległej galaktyce. Jedynie zakończenie przypadło mi do gustu. Dopiero tutaj widać dojrzałość emocjonalną Anastazji. Wszelkie koszmarne wydarzenia, w których wcześniej uczestniczyła ukształtowały jej charakter i wzmocniły wolę życia.
Czy polecam ,,Sny’’? Oczywiście, lecz nie dla każdego. Jeśli oczekujesz wymagającej literatury młodzieżowej przekazującej wartościowe treści, to nie tędy droga. Najnowsza proza Anny Frankowskiej jest raczej typowym zapychaczem wolnego czasu dla kogoś, kto szuka ciekawej pozycji fantastycznej, przy której przyjemnie się zrelaksuje. Wybór należy do ciebie. Zapraszam.