Kto by pomyślał, że książka, która ma dosyć niepozorną okładkę, która praktycznie niczym szczególnym nie przyciąga czytelnika – tak się wedrze we mnie, w moją wyobraźnię, tak poprzewraca wszystko dookoła… Kompletnie nie byłam w stanie jej odłożyć na półkę, póki nie dowiedziałam się, co się stało z Katarzyną i Krzysztofem, jak ich historia się skończyła… Kto by przypuszczał, że przy tej książce będę płakać, i to tak, jak nie płakałam jeszcze przy żadnej – przed łzami nie powstrzymało mnie nawet to, że czytałam ją w autobusie, na przystankach – gdzie tylko mogłam… I to wszystko z powodu takiej niepozornej książki autorki, którą dopiero teraz miałam okazję poznać i – na szczęście - od razu docenić.
Do tej pory tak się składa, że mam szczęście do książek, które trafiają na moją półkę w ramach akcji Włóczykijka… I tak jak poprzedniej, nie mam po prostu serca jej komukolwiek oddawać… a muszę. A skoro trzeba, to trudno, muszę się z tym pogodzić. Tak się jednak składa, że właśnie wychodzi wznowienie całej tej trylogii Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, więc niewykluczone, że wszystkie trzy części znajdą się kiedyś na mojej półce. Co prawda okładki już mniej mi się podobają, wolę zdecydowanie te starsze i zastanawiam się teraz, jak ja mogłam nie zwrócić uwagi na nią – jest taka tajemnicza, nieodgadniona i znacznie lepsza, moim zdaniem, od nowych.
„Zakręty losu” są pierwszą częścią trylogii o braciach Borowskich, Krzysztofie i Łukaszu. Ale są również opowieścią o miłości Krzysia i Katarzyny, całą trójkę poznajemy 13 lat wcześniej niż dzieje się normalny tok akcji. Bowiem w wyniku małżeństwa ojca Kasi, on i córka przeprowadzają się do nowego domu. Kasia od początku sceptycznie jest nastawiona do macochy i jej córki, do której nie pała sympatią. Staje jednak na wysokości zadania i pewna siebie, że da sobie radę, wyrusza pierwszego dnia po przeprowadzce do parku pobiegać. To właśnie w parku Katarzyna poznaje Krzysia, byłego chłopaka Gosi, swojej przyszywanej siostry, i…. iskrzy. Iskrzy od samego początku. Krzysztof jest pierwszą wielką miłością Katarzyny i jak się okazuje, chodzi do tej samej, maturalnej klasy co ona. Jednak na drodze ich miłości stoi Gosia oraz Łukasz – para, przez którą nic już nie będzie takie proste, przez którą nikt nie będzie potrafił być szczęśliwy.
Trudno mi jest pisać o książkach, które tak jak ta, zostają w moim sercu i tkwią tam przez długi czas. Czasem tyle chciałabym przekazać, podzielić się, ale po prostu brak słów. Tak samo jest z tą. Cała akcja podzielona jest na dwie części, trzynaście lat wcześniej i teraz, jednak pisząc o właściwej akcji, teraźniejszej, tylko popsułabym Wam radość czytania. Dlatego nie mam zamiaru wspominać o tym, chociaż dla mnie książka, każda jej strona, każdy rozdział był wielką niespodzianką, w ogóle nie spodziewałam się takiego przebiegu akcji…
Ta książka jest pod każdym względem niesamowita. Mamy wątek sensacyjny, mamy dramat, w końcu mamy cudowny romans. I to chyba właśnie to ostatnie sprawiło, że ta książka zostanie w mojej pamięci na długo. W miłości Kasi i Krzysia nie ma nic fałszywego, taka miłość zdarza się raz na tysiąc lat, jest w tym coś cudownego, ale i dramatycznego. Nie spodziewajcie się bez przerwy pełnych uniesienia chwil –bo będzie też smutno. Smutno i żałośnie, ale w tym wszystkim nie ma absolutnie żadnej przesady, nie jest słodko – jest dokładnie tak, jak ma być. Agnieszka pisze tak, żeby nie przesłodzić, ale żeby nie było też zupełnie gorzko – pisze idealnie, dzięki czemu tę książkę czyta się co najmniej dobrze. Nie spotkałam się poza tym, głównie u polskich autorów, z połączeniem dramatu, powieści sensacyjnej i romansu w tak umiejętny sposób. Pod każdym względem ta książka zrobiła na mnie wrażenie. W końcu wycisnęła z moich oczu sporo łez, a często to się u mnie nie zdarza…
Nie będę Was przekonywać do tej książki, bo nie potrafię. Po raz pierwszy nie umiem podać sensownego powodu, dlaczego warto po nią sięgnąć. Powodem może być jednak cała ta recenzja. Tyle by się bowiem chciało napisać, że jak przyjdzie co do czego, to nie wiadomo, od czego zacząć. Trudno będzie mi się rozstawać z tą książką, ale pociesza mnie fakt, że z pewnością cała ta trylogia, jak tylko będę miała okazję, stanie na mojej półce. A przede wszystkim pierwsza jej część, moje ukochane „Zakręty losu”.
[
http://mojeczytadla.blogspot.com/2012/10/zakrety-losu.html]