Na okładce książki, egzemplarza recenzyjnego, przeczytamy: "Straciła dla niego serce, głowę i rozsądek... Do czego jest zdolna zakochana kobieta?". I wiecie co? Nie miałabym nic przeciwko fabule ukazującej poświęcenia, do których zdolne są zakochane kobiety, tego jak dużo potrafią sobie odmówić, ile wyrzeczeń je czeka, jak mocno walczą z przeciwnościami losu i czym usłana jest ich droga do ołtarza. Nie od dzisiaj wiadomo, że my kobiety, matki, żony mamy w sobie niespożyte pokłady mocy i energii, że dla najbliższych zrobimy wszystko, że miłość, czy to ta do dziecka, czy do partnera, potrafi dodać nam skrzydeł, pomóc przezwyciężyć wszystkie przeciwności. Myślę, że kobieca intuicja, która często kieruje naszymi zachowaniami, popycha nas do rzeczy, których nigdy byśmy się po sobie niespodziewały. I chociaż mówi się, że ile kobiet, tyle treści i niewyobrażalnych historii, a tam gdzie damskie hormony, tam niewytłumaczalne zachowania, ale wiecie kogo ja zobaczyłam w tej książce? Historię z gatunku fantastyki o głupiej kobiecie. Głupiej nie dlatego, że straciła rozsądek, bo to się zdarzyło wielu z nas, ale głupiej, bo tak ją przedstawiła autorka.
Marta jest początkującą terapeutką na więziennym oddziale leczenia uzależnień. Jej mentorka i opiekunka, starsza stażem Luiza, właśnie powierzyła jej nowe, odpowiedzialne zadanie. Dziewczyna ma zdecydować czy Adam, wiezień przebywający na oddziale o podwyższonym rygorze, kwalifikuje się do terapii uzależnień, a później poprawdzić terapię grupową i indywidualną dla jej członków. Marta szybko zakochuje się w więźniu i postanawia nie tylko pomóc mu uwolnić się z więziennych krat, ale także ucieka z nim. Wyruszają w podróż, które celem jest Maroko. Większa część książki to ich tajemniczą przeprawa przez Niemcy, Włochy i Tunezję.
Książkę otrzymałam przypadkowo. Chyba nie zrozumiałyśmy się z Panią z działu promocji, ja odpisałam nie na tego maila i tak oto "Ucieczka" znalazła się u mnie. Początkowo, w związku z zaistniałą pomyłką, chciałam ją odesłać, ale później stwierdziłam, że czasami warto sięgnąć po coś lżejszego, po dobry romans z elementami erotyki. Oh, jak ja się przeliczyłam!
Muszę przyznać, że nie zapowiadało się wcale najgorzej. Tematyka więzienna połączona z psychologią, romans niewinnej terapeutki z przystojnym więźniem, pomyślałam, że może być z tego ciekawa historia. Niestety, z każdą kolejną stroną było coraz gorzej, im głębiej w morze absurdu się zagłębiałam, tym trudniej było mi oddychać. Tak, w tej pozycji absurd goni absurd. "Ucieczka" jest romansem, ma nawet elementy erotyczne, jeśli można tym nazwać kilka krótkich scen miłosnych i niedoszłe gwałty, ale przede wszystkim, jest to książka fantastyczna. Momentami miałam wrażenie, że autorka chciała zawrzeć w niej jak najwięcej możliwych gatunków literackich. Mamy tu bowiem, oprócz romansu, erotyku i fantastyki, nieprawdziwe elementy przypominające reportaż takie jak "Czarne Maczety", które prawdopodobnie miały być fikcyjnym odpowiednikiem nigeryjskiej mafii o nazwie "Czarna siekiera" działającej na terenie Włoch, fragmenty taniej sensacji, średniowieczne podróże wielbłądami i konno, czy obrzędy na marokańskim weselu, które stawiają ten kraj w okropnej pozycji, w najgorszym świetle. Dodatkowo, mój ukochany Kreuzberg, pełen oryginalnych ludzi, artystów, turystów, głośnej muzyki, przedstawiony jako najgorsza berlińska dzielnica pełna ćpunów, squatów, o które policją zapomniała i pozostawiła na pastwę losu. Autentycznie chciało mi się płakać.
Wracając do głupiej kobiety jaką jest główna bohaterka... Nie twierdzę, że kończąc studia psychologiczne jesteśmy encyklopedią wiedzy emocjonalnej, że bezbłędnie odróżniamy dobro od zła, że doskonale oceniamy sytuację. Ale Marta, terapeutka, chyba urwała się z przysłowiowej choinki, ona nie tylko straciła dla faceta rozsądek, ale całkowici pozbawiła się resztek rozumu.
Nie zniechęcam nikogo do przeczytania, książka zbiera też przychylne sobie opinie. Ja jednak, zdecydowanie straciłam dwa wieczory.