RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Dziś, na dzień przed premierą, chcę Was zachęcić do sięgnięcia po bardzo słoneczne, typowo wakacyjne krótkie opowieści, które pomogą się wspaniale zrelaksować bez względu na czas i miejsce. Antologię "Mazurskie lato" cudnie wydaną nakładem wydawnictwa Filia już od jutra znajdziecie w księgarniach.
Przepiękna okładka a na niej lista samych poczytnych, ulubionych pisarzy oraz dopisek "Zakochaj się w Mikołajkach" nie pozwalają przejść obok tej pozycji obojętnie. W tym wypadku nastrojowa okładka jest tylko obiecującym wstępem do naprawdę niesamowitych, klimatycznych opowiadań, które skupiają się wokół jednego osobliwego miejsca...
Mazurskie lato w Mikołajkach to nie tylko pływające jachty, gwar miejskich uliczek, tłumy turystów nastawionych na fantastyczny wypoczynek nad jeziorami. "Mazurskie lato" w Mikołajkach to także pewne urokliwe miejsce z niebanalną historią, w którym wedle tradycji każdy ma szansę znaleźć swoją "drugą połówkę". To pewna tawerna z pensjonatem, która oferuje swoim gościom smaczne jedzenie, dobrą muzykę, przytulne pokoje i... legendę, która przyciąga gości niczym magnes.
Karolina Wilczyńska jako pierwsza opowiada historię Jagody i Pawła - młodych ludzi, którzy zdecydowali się przywrócić dawną świetność temu miejscu. W dalszej kolejności poznajemy następne historie ludzi, którzy albo pokochali "Mazurskie lato" i są tutaj stałymi gośćmi, albo przyjechali tu po raz pierwszy - na przykład za namową przyjaciół. Dla wszystkich, nawet tych najbardziej sceptycznych "Mazurskie lato" nabiera szczególnego znaczenia i staje się świadkiem historii pisanych przez samo życie. Natalia i Krzysztof, Maja i Robert, Maja, Mati i Mateusz, Weronika i Kuba, Natalia, Benek i mały Miłosz, Emilia, Patrycja, Gosia i Łukasz, Aneta i Robert, Małgosia i Jacek słowami naszych ulubionych autorów opowiadają o swoich radościach i smutkach codzienności, porywach serca, trudnej przeszłości, czy odnalezieniu drogi do siebie nawzajem. Oni wszyscy pewnego dnia znaleźli się w Mikołajkach aby odnaleźć szczęście i rozpocząć zupełnie nowy rozdział.
Wspominałam już kilkakrotnie, że nigdy nie byłam fanką opowiadań. Zazwyczaj też kiepsko trafiałam z wyborem. Może też dlatego preferowałam dłuższe formy przekazu. Po lekturze opowiadania zawsze odczuwałam pewien niedosyt i dostrzegałam niewykorzystany potencjał danej opowieści, choć tłumaczyłam sobie, że przecież tak miało być. Tymczasem... To już druga antologia jaką przeczytałam w tym miesiącu i muszę przyznać, że moje początkowo sceptyczne podejście do różnego rodzaju zbiorków i ogólnie krótkich form ewoluowało w kierunku dużej zmiany. Opowiadania połączone przez jedno niesamowite miejsce - tawernę "Mazurskie lato" od samego początku mnie zainteresowały, a ich lektura dostarczyła mi dużej przyjemności. Ciekawa byłam historii kolejnych osób, których zdjęcia są ozdobą lokalu. Zastanawiałam się w jaki sposób "Mazurskie lato" odmieniło losy tych ludzi i jak się ma do tego legenda o wielkiej miłości i odnajdywaniu "drugiej połówki".
Antologia "Mazurskie lato" to typowo wakacyjna lektura, lekka, latwa i przyjemna, którą można sobie dozować w zależności od ilości wolnego czasu, czy nastroju. Wspaniale sprawdzi się podczas urlopu, jej lektura zrelaksuje też po ciężkim dniu. Momentami opowiadania skłaniają do przemyśleń, czasem budzą uśmiech na twarzy, ale przede wszystkim zapraszają na Mazury, nad przepiękne jeziora, do takich miejsc jak Mikołajki i w ich okolice, gdzie życie płynie swoim własnym tempem, a los nie szczędzi niespodzianek. Warto się tam wybrać najpierw razem z bohaterami "Mazurskiego lata", a potem może... zaplanować swój własny weekend w Mikołajkach lub pojechać w tamte okolice na trochę dłużej. Decyzja należy do Was.
A jeśli o mnie chodzi, to na pewno Mikołajki znajdą się na mapie moich podróży. Przyznam, że jeszcze nigdy tam nie byłam. Cieszę się, że dzięki tej antologii przekonałam się ostatecznie do krótkich form przekazu. Ważną rolę odgrywają tu też pisarze. Jeśli po książki danego autora sięgam praktycznie w ciemno wiedząc, że się nie zawiodę, to nie ma większego znaczenia, czy jest to krótka, czy długa opowieść. W końcu nie zawsze trzeba brać się za powieści... Już teraz jestem pewna, że przede mną jeszcze niejeden taki zbiorek, sporo mam też do nadrobienia szczególnie z zimowych propozycji.
I jeszcze tak zupełnie prywatnie... Zabrakło mi wśród tych wszystkich autorów jednego nazwiska pisarki, która w magiczny, wręcz poetycki sposób opowiada historie mazurskich wsi i miasteczek. Mam tu na myśli panią Katarzynę Enerlich, dla której Mazury są tym jedynym miejscem na ziemi.
Sięgnijcie koniecznie po "Mazurskie lato", a jego lektura dostarczy Wam wielu ciekawych wrażeń. Zachęcam.