Czy kiedykolwiek zastanawialiście się jakby wyglądał świat bez odmierzania czasu? Jakby wyglądało Wasze życie? Dziś nikt nie wyobraża sobie świata bez liczenia minut, godzin, dni, miesięcy, lat... A jednak dawno dawno temu nikt tego nie robił, ludzie uważali, że to dzień i noc nieustannie walczą ze sobą o przewagę lub że to bogowie kontrolują Słońce i Księżyc. Dziś opowiem o książce, dzięki której na pewno najdzie Was refleksja na temat znaczenia czasu w Waszym życiu.
"W miarę jak ludzkość ogarniała obsesja godzin, żal nad straconym czasem stał się wieczną raną w sercu człowieka."
Mitch Albom to kompletnie nieznany mi autor. Podejrzewam, że gdybym nie zobaczyła tej książki kilka miesięcy temu w Empiku, nie przeczytałabym jej. Z tego co wyczytałam na okładce powieści Alboma rozeszły się w nakładzie 35 milionów egzemplarzy, a trzy z nich zostały zekranizowane. Dziwi mnie to, że skoro jest on tak znany, to nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, ale widocznie informacja o jego innych dziełach jakoś wcześniej do mnie nie dotarła.
"Czasem, kiedy nie dostajemy miłości, której pragniemy, dawanie czegoś drugiej osobie pozwala nam myśleć, że w końcu ją dostaniemy."
Zaklinacz czasu to opowieść o trójce ludzi, którzy w ogóle się nie znają. Są w różnym wieku, prowadzą odmienny tryb życia, ale łączy ich jedno - jak każdy człowiek odmierzają czas. Mają go albo za dużo albo za mało, nigdy wystarczająco. Dor to młody mężczyzna żyjący u zarania dziejów, to on stworzył pierwszy zegar, to on jest pierwszym człowiekiem, który zaczął odmierzać czas i liczyć upływające godziny. Sarah to nastolatka, która nie może odnaleźć się w społeczności typowych młodych Amerykanów. Nie jest olśniewająco piękna, tu i ówdzie ma za dużo tłuszczyku, a co najważniejsze spostrzegana jest jako kujon niewarty najmniejszego zainteresowania. Gdy zwraca na nią uwagę największy przystojniak w szkole, ma nadzieję, że wreszcie ktoś zauważy wewnętrzne piękno, które drzemie przecież w każdym z nas. Chciałaby, aby czas leciał szybciej, by chwile spędzane bez Ethana jak najprędzej się skończyły. Natomiast Victor to osiemdziesięcioletni mężczyzna, który osiągnął w życiu wszystko, jest na czternastej pozycji najbogatszych ludzi na świecie, ma domy, samochody, firmy, ale w pogoni za sukcesem i pomnażaniem majątku zatracił gdzieś miłość, którą przed laty obdarzał swą żonę Grace. Gdy dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory, postanawia przedłużyć swoje życie, chciałby mieć jeszcze więcej czasu...
"Człowiekowi, który może mieć wszystko, większość rzeczy nie potrafi dać radości. A człowiek bez wspomnieć nie jest niczym więcej niż pustą skorupą."
Podczas lektury Zaklinacza czasu śledzimy losy trójki bohaterów, którzy chcieliby mieć więcej lub mniej czasu. Książka Alboma nie jest łatwa, lekka i przyjemna, nie polecam zabierania jej za sobą na relaks na plaży. Styl powieści kojarzył mi się z Biblią, zdania są krótkie, a język momentami poetycki. Mam wrażenie, że jest to opowiadanie, być może dlatego, że książkę tę czyta się szybko i jest stosunkowo cienka.
"Wszyscy tęsknimy za tym, co utraciliśmy. Czasem jednak zapominamy o tym, co mamy."
Byłam ciekawa, jak potoczą się losy bohaterów, ale niestety nie potrafiłam się z nimi utożsamić, byli mi obojętni. Choć chciałam dowiedzieć się, jak zakończą się ich historie i czy może ich losy się przeplotą, to nie czytałam ich z bijącym sercem i przyspieszonym oddechem. Być może dlatego, że ich zachowanie i wybory niejednokrotnie irytowały mnie. Zastanawiałam się po co osiemdziesięciokilkuletni mężczyzna chce się zamrozić, by obudzić się za kilkadziesiąt/kilkaset lat i wyleczyć raka, skoro i tak, nie oszukujmy się, znajduje się u kresu życia i większą jego część ma za sobą. Jeśli chodzi o Sarah to momentami czułam się jakbym czytała o dwóch różnych osobach, bo skoro była naprawdę inteligentna, zdawała wyśmienicie wszystkie egzaminy, to dlaczego momentami była taka głupia i naiwna? Podejrzewam, że to miłość tak obezwładniła jej umysł, by robić wszystko aby Ethan poświęcił jej choć jedną chwilę uwagi więcej. Muszę jednak przyznać, że w pewnym momencie jej współczułam.
"Kiedy ma się nieskończoną ilość czasu, nic nie jest wyjątkowe. Jeżeli nigdy niczego nie tracimy ani nie poświęcamy, nie potrafimy docenić tego, co mamy."
Powiem szczerze, że mam co do tej książki mieszane uczucia. Nie zachwyciła mnie, nie porwała, zabrakło mi w niej czegoś, jakiejś iskierki, która sprawiłaby, że powieść ta wywołałaby u mnie jakieś większe emocje. Lecz 100 ostatnich stron było naprawdę dobrych i myślę, że gdyby cała książka taka była, to z pewnością mogłabym ją polecić każdemu. Nasunęła mi się taka myśl, że zanim ludzie zaczęli odmierzać czas byli wolni, a odmierzanie czasu stało się ograniczeniem naszej wolności. Zaklinacza czasu ani nie polecam ani nie odradzam, myślę, że sami powinniście spróbować i wyrobić sobie własną opinię, być może na Was wywrze większe wrażenie.