„Zakochany Duch” to zaskakująca powieść. Otrzymałam ją lata temu jako prezent mikołajkowy i przyznam, że po tytule spodziewałam się raczej jakieś ckliwego romansu z elementami fantasy. Lektury w stylu … na przykład Nory Roberts. Tymczasem książka bardzo mnie zaskoczyła. Kiedy wróciłam do tej lektury już jako bardziej doświadczony czytelnik, z zaciekawieniem odkryłam, że styl powieści Johnatana Carrolla przywodzi na myśl elementy magicznego realizmu, z którym pierwszy raz miałam styczność w opowiadaniach Angeli Carter. To nieco zmieniło moje spojrzenie na książkę, mam wrażenie iż za pierwszym razem sięgnęłam po nią za wcześnie i nie do końca dobrze ją zrozumiałam.
Fabuła zaczyna się bardzo obiecująco, Ben Gould pewnego dnia miał umrzeć na skutek upadku i uderzenia w głowę. Po jego duszę zostaje wysłany Duch. Następuje jednak zupełnie nieoczekiwany zwrot akcji. Mężczyzna, na skutek niewyjaśnionego błędu czy też swego rodzaju awarii Wielkiego Planu nie umiera i dalej funkcjonuje w ziemski świecie. Tymczasem Duch, ku swojemu niezadowoleniu zostaje zobowiązany by towarzyszyć niezauważenie Benowi na ziemi, aby zgłębić przyczynę i istotę całego nieporozumienia. Tym sposobem Duch zostaje uwięziony na ziemi jako stróż Bena, tak się jednak składa, że to dziewczyna mężczyzny przykuwa uwagę Ducha. Niczego nieświadoma German staje się obiektem fascynacji i szaleńczej miłości Ducha. Jak można się domyśleć, taki obrót spraw wywoła komplikacje i wprowadzi chaos w całej sytuacji, która i tak z założenia nie miała prawa się wydarzyć.
To historia, która stopniowo prowadzi czytelnika do refleksji nad tym co może się wydarzyć, kiedy odkryjemy i uwierzymy w końcu w to, że sami jesteśmy władcami własnego losu. Że nie ma żadnych wymówek, nie ma nikogo na kogo można by zrzucić winę za własny los. Żadnej nadrzędnej siły, żadnych bogów, którzy przygotowali dla nas plan, w którym jesteśmy tylko małym pionkiem. Jest jeszcze miłość. I to wszystko w wykonaniu Johnatana Carrolla okraszone jest elementami magicznymi. Możecie być zaskoczeni niektórymi, wręcz surrealistycznymi scenami bo, dla przykładu, w książce swój głos dostaje również pies, a jego postać bardzo przypadła mi do gustu.
Momentami lektura wydaje się dość mglista, wielokrotnie łapałam się na szukaniu sensu i celu wprowadzenia niektórych wątków, jednak muszę przyznać, że wiele z nich pozostaje niewyjaśniona i pozostawia szerokie pole do interpretacji. Było to z pewnością celowym zabiegiem autora, jednak momentami osobiście brakowało mi zakończenia i dopowiedzenia pewnych kwestii.
Co można zaliczyć na plus tej nieoczywistej powieści to fakt, że Carroll wykorzystuje tutaj dobrze znany i rozpoznawalny koncept duchów i życia pozagrobowego, jednak przedstawia je w zupełnie niespodziewany i nowatorski sposób. To skłania wyobraźnię czytelnika do pracy na zwiększonych obrotach i przewartościowania swojej perspektywy.
Ponadto, wbrew oczekiwaniom wątek miłości między Duchem i człowiekiem nie jest tutaj głównym tematem powieści. Wydaje się, że wraz z rozwojem akcji ważniejsza staje się refleksja nad przeznaczeniem, wolną wolą człowieka, ale też istotą dotychczasowych wspomnień i życiowych doświadczeń. Całość sprawia, że lektura ta zupełnie nie jest lekkim romansikiem na nudne wieczory, a raczej powieścią o nieco filozoficznym charakterze.
Podsumowując, mimo że od lektury minęło trochę czasu, nadal mam bardzo mieszane odczucia co do „Zakochanego Ducha”. Na ten moment zaciekawił mnie na tyle, by zapoznać się z innymi książkami Johnatana Carrolla i zbadać głębiej co ma do zaoferowania. Być może dokładniejsze zapoznanie się z twórczością autora pomogłoby zrozumieć fenomen „Zakochanego Ducha”, gdyż wciąż towarzyszy mi wrażenie, że nie do końca wszystko uchwyciłam.