„Wszystko inne rozpływa się poza tą zimną liczbą i chłopcem, który patrzy na gwiazdy, tak jakby znał je po imieniu.”
Książka „Zac & Mia” autorstwa A.J. Betts, która całkiem niedawno zawitała na naszym rynku, to pozycja z gatunku young adult otwierająca nową serię Wydawnictwa Feeria - Real Life. Dzieło australijskiej pisarki przykuło moją uwagę ze względu na porównanie do bestsellerowej powieści Johna Grena „Gwiazd naszych wina”, którą miałam okazję czytać, dlatego gdy tylko trafiła w moje ręce, postanowiłam się z nią jak najszybciej zapoznać. Czy spełniła moje oczekiwania?
Siedemnastoletni Zac choruje na białaczkę i odbywa właśnie miesięczną kwarantannę w szpitalu, czekając by jego nowy szpik się przyjął. Zgodnie ze statystykami jego szanse przeżycia pięciu lat bez nawrotu wynoszą jedynie 55%, ale chłopak stara się nie tracić optymizmu. W jego pełną monotonii rzeczywistość niespodziewanie wkracza szesnastoletnia Mia – zbuntowana, impulsywna dziewczyna, której życie kręci się wokół imprez, przyjaciół i chłopaka i która nie ma z nim kompletnie nic wspólnego. Zac wie, że pochodzą z dwóch różnych światów i gdyby nie choroba, której oboje padli ofiarą, nigdy by się nie spotkali, ale mimo to postanawia się do niej zbliżyć.
Motyw śmiertelnej choroby w literaturze młodzieżowej niewątpliwie zyskał na popularności dzięki powieści „Gwiazd naszych wina” i wielu autorów z pewnością pragnęłoby powtórzyć sukces Greena. Sięgając po książkę „Zac & Mia”, która jest właśnie porównywana do tej pozycji, obawiałam się, że będzie to powtórka z rozrywki i otrzymam treść bardzo do niej podobną. Na szczęście okazało się to błędnym założeniem i obie te pozycje łączy przede wszystkim tematyka, jaką poruszają. A jest to tematyka trudna do udźwignięcia i bardzo łatwo można popaść w przesadę. A.J. Betts udało się jednak tego uniknąć i chwała jej za to. „Zac & Mia” jest napisana przystępnym stylem i czyta się ją bardzo szybko. Znajdziemy tu humor, przyjaźń, miłość, ale głównym atutem jest bez wątpienia znakomita kreacja postaci, którzy nie są w żaden sposób idealni i właśnie dzięki temu wypadają tak naturalnie. Polubiłam Zaca i jego upodobanie do statystyk, którymi gorliwie się z nami dzielił, jak również jego niesłabnący optymizm, mimo tragedii, która go dotknęła. Mia była za bardzo kapryśna i miała zbyt trudny, uciążliwy charakter, by mogła zdobyć moją sympatię, ale na szczęście nie była pełną patosu szesnastolatką z mentalnością 80-letniej staruszki, której wydaje się, że wie wszystko o życiu i wszechświecie ( tak, o tobie mówię Hazel ).Dzieci, które cierpią na śmiertelną chorobę nie pojmą nagle sensu życia i nie zaczną wygłaszać głębokich przemyśleń. To po prostu zwyczajne nastolatki, których spotyka wielka tragedia, z którą często nie potrafią sobie poradzić. A.J. Betts nakreśliła Mię w sposób bardzo przekonujący i realistyczny. Rozumiałam jej dziecinność, egoizm i uskarżanie się na niesprawiedliwość losu. I współczułam jej, podobnie, jak Zacowi, bo ich życie nigdy już nie będzie takie, jak przedtem. Jeżeli podobała wam się „Gwiazd naszych wina” Johna Greena, istnieje duże prawdopodobieństwo, że dzieło australijskiej pisarki również przypadnie wam do gustu. Ja ze swojej strony serdecznie polecam, bo na pewno warto, zwłaszcza jeśli gustujecie w podobnej tematyce. „Zac & Mia” to świetne rozpoczęcie serii, dlatego liczę na to, że następne pozycje będą równie dobre, bo mam zamiar po nie sięgnąć! ;)
„Leżę w łóżku, myśląc o rzeczach, które napisałem, i o tych, które napiszę jutro o trzeciej w nocy – w godzinie, kiedy zwykłe reguły świata zostają zawieszone.”