Przeczytałam sporo książek pani Małgorzaty, a jej lekkie komedie kryminalne bardzo mnie zadowalały, gdyż były lekiem na nudę i zły nastrój. A teraz, gdy ostatnio mam bardzo ciężki okres w życiu, postanowiłam się zrelaksować przy tej książce.
Malwina i Eliza, to dwie przyjaciółki z Kraśnika. Pasją obu pań od jakiegoś czasu jest rozwiązywanie różnego rodzaju zagadek kryminalnych i na siłę starają się "pomagać" policjantom w pracy. Nie zawsze to wszystkim wychodzi na dobre, ale panie są tak dociekliwe i często skuteczne, że w swoim mieście już o nich wszyscy niemal słyszeli. To jest trzecia część ich przygód. Tym razem na wyjeździe w pięknych okolicach Roztocza, pod Zwierzyńcem.
Na prośbę dawnej koleżanki Dominiki jadą właśnie tam, do jej domu aby zaopiekować się kotami, koleżanka musi zostać na dłużej w Kraśniku aby pomóc chorej matce, a Eliza z Malwina i tak planowały gdzieś wyjechać, gdyż z powodu pandemii nie mogą prowadzić swoich interesów.
Pandemia dała się Malwinie we znaki przede wszystkim emocjonalnie. I prawdopodobnie zdrowotnie, choć tego wolała nie sprawdzać.
Gdy docierają na miejsce są bardzo zaskoczone widokiem maleńkiej osady, w której mają pobyć przez kilka dni. Domki, a raczej chaty wyglądają jakby były przeniesione ze skansenu, lecz w środku mają zupełnie nowoczesne wyposażenie. Po prostu mieszkający tu artyści nie mogli niczego innego postawić w tym pięknym, leśnym zakątku. W jednym z domków mieszka wraz z mężem Barbara Mazurek , która ze względu na wygląd i swój charakter nazywana jest przez sąsiadów Wrednym Kurduplem. Zatruwa ciągle mieszkańcom spokojne dotąd życie. Nie wytrzymują już tego i chcąc się jej pozbyć, losują zapałkami, które z nich ma pozbyć się wrednej Baśki...
- Zrobiliśmy losowanie! Dora przyniosła zapałki! Idea była taka, że kto wyciągnie z łebkiem, ten zabije Wrednego Kurdupla!
Jak zwykle w sam środek afery trafiają niezłomne amatorki przygód detektywistycznych, Eliza i Malwina. Są świadkami śmierci Wrednego Kurdupla, chociaż wydaje się, że zginęła w wypadku samochodowym, zresztą same widziały jak czerwone porsche rozbiło się na drodze przed nimi. Lecz czy rzeczywiście to był wypadek? Policja tak myśli, ale Malwina i Eliza nie wierząc nieudolnemu (ich zdaniem) policjantowi, postanawiają przeprowadzić własne śledztwo aby się przekonać, czy to był zwykły wypadek, czy też może nie.
Co oni za policję mają w tym Zwierzyńcu? Nawet na radiowóz ich nie stać? Jak trafią na bandziora, to go biorą na linkę i musi lecieć za motorem?
Kolejny raz nie zawiodłam się na książce autorki, chociaż musze jednak przyznać, że poprzednie z tej serii bardziej mnie rozśmieszały. Dałabym jej 6,5, ale ponieważ nie ma takich ocen, to z sentymentu do autorki daję 7. Historia ta przypomina mi podobna sytuację z dawnych lat. Co prawda nie ciągnęliśmy wtedy losów aby kogoś zamordować, ale chodziło o podobny przekręt jaki tu został przedstawiony. Nie będę zdradzała sekretu całego losowania i dochodzenia prowadzonego przez przyjaciółki, dodam tylko, że na jednym nieboszczyku się tu nie kończy...
Zaskoczyło mnie to, że tak mało osób sięgnęło po tę książkę.
Polecam na jesienne wieczorki.