Po długiej przerwie od czytania miałam wielką ochotę na prostą, niezobowiązującą, ale także już bardziej dojrzałą książkę. Po natknięciu się na ten tytuł i opis stwierdziłam, że ta pozycja będzie idealna twierdząc, że to będzie kolejny oklepany horror o przyjaciołach uwięzionych na bezludziu, wśród których kryje się morderca. I mimo, że ten opis nie jest błędny, to forma opowieści powoduje, że bardzo różni się ona od tych oklepanych horrorów, o których myślałam.
Opowieść rozpoczyna się mocną, trochę szokującą stroną, w której dowiadujemy się o śmierci jednego z dawnych przyjaciół. Nie wiemy oczywiście kto to jest. Ta strona rozpoczyna zabawę chronologią, wspomnieniami, narratorami i oczywiście podejrzeniami. Poruszamy się w dwóch głównych ramach czasowych (dzień po morderstwie i trzy dni wcześniej), w których powoli dowiadujemy się o szczegółach morderstwa, przeszłości, cechach i relacjach bohaterów. Odkrywamy sekrety i w końcu zdajemy sobie sprawę, że wszyscy są podejrzani (mimo, że na niektórych postawiony jest o wiele większy nacisk niż na pozostałych).
Pierwszą rzeczą, o której teraz muszę wspomnieć to to, że ta opowieść nie jest horrorem, a za to thrillerem (trochę nawet kryminałem), w którym zamiast strachu odczuwamy zmieszanie i niepewność. Bardzo dużo czasu spędzamy na odtwarzaniu wspomnień co czasami wydaje się bezsensowne, jednak prędzej czy później odgrywa swoją rolę. Autorka podsuwa dużo rzeczy, które mają na celu wzbudzić (nie koniecznie słuszne) podejrzenia co do danej postaci.
Z dobrych cech tej pozycji, na pewno wychodzi na przód jej klimat. Jedno czego nie można zarzucić autorce to to, że jej narracja i budowane relacje wśród bohaterów powoduje, że przez całą opowieść czuć, że coś jest nie tak. Każdy z przyjaciół patrzy na siebie na wzajem tak jakby przeczuwali, że wydarzy się coś okrutnego. Zbudowane wspomnienia i małe detale wracające na sam koniec też dają swego rodzaju satysfakcję i poczucie, że zbudowana historia była bardzo przemyślana, a zachowania postaci pokrywają się z głównymi wydarzeniami w ich życiu.
Główną rzeczą która mi przeszkadzała to ilość wspomnień lub opisów, które wcale nie były potrzebne. Wybielanie, później znowu oczernianie i tłumaczenie jednej postaci było czasami bardzo męczące i nie sądzę, że potrzebne. Drugą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę to przewidywalność. Mimo wielu plot twistów, komentarzy zrzucających podejrzenia na inne osoby i stawiających jeszcze innych na celowniku dla mordercy, koniec końców zakończenie nie było zaskakujące. Podczas czytania łapałam się na myślach typu: "nie no, to zbyt oczywiste" i szukania mniej oczywistych rozwiązań, które by były o wiele bardziej zaskakujące. Jednak też nie mogę powiedzieć, że ostateczne rozwikłanie tajemnicy nie było intrygujące i ciekawe. W tym jednak brakowało w narracji, która wydała mi się zbyt spokojna. Zamiast zrobić wielkie show, autorka postanowiła wszystko wyjaśnić hamując akcję w najważniejszym momencie historii. Właśnie. Narracja. Mimo, że podczas zmieniania postaci też w pewny sposób zmieniał się sposób narracji, to patrząc na całą opowieść uważam, że była ona zbyt monotonna i trochę nie angażująca. Miałam przeczucie, że czytałam ją nie z ciekawości jak do tego doszło, a kto jest mordercą i kogo zabił, przez co jak najszybciej chciałam skończyć książkę.
Ostatecznie uważam, że książka "Morderca jest wśród nas" nie jest arcydziełem. Wiele rzeczy mi w niej przeszkadzało, ale też nie sądzę żeby była ona złą pozycją. Na pewno była bardzo wciągająca. Dla osób, które chcą zapełnić sobie czas, spojrzeć na innych ludzi pod innym kontem i pogłowić się (mimo, że nie za mocno) nad tajemnicami grupki przyjaciół, myślę że ta pozycja byłaby dobrym wyborem.