"Za śmierć zawsze odpowiada życie".
To, co się w tym Babiborze Podlaskim "odjaniepawla" zaskoczy niejednego czytelnika. Trzeci tom Siedliska to bowiem połączenie tego, co realne z tym, co przekracza granice naszego pojmowania. A taka hybryda baśniowości, folkloru i fantastyki z doskonałym warsztatem prozatorskim mistrzyni ciętej riposty, musiała zaowocować wyborną, literacką ucztą.
Małgorzata Starosta to bibliofilka, polonistka oraz niedyplomowana etnolożka, a do tego poetka i prozatorka. Autorka wierszy i bajek dla dzieci oraz nagradzanych opowiadań obyczajowych i kryminalnych. Kocha włoską kuchnię, żelki Haribo i serial "Przyjaciele". Zadebiutowała w 2020 r. powieścią pt. "Pruskie Baby".
W Babiborze Podlaskim trudno o spokój i prowincjonalną sielankę. Malwina Maślankiewicz, oskarżona o zabicie Moniki Melskiej, spędza kolejne noce w miejscowym areszcie, a mieszkańców opanowuje konsternacja. We wsi pojawia się bowiem nowy ksiądz, który od pierwszego kazania, wskazuje wiernym jedną i prawdziwą drogę do wiecznego zbawienia. Tymczasem, Lilka, Julka, Basia i Ala przygotowują się w Siedlisku na odwiedzony swoich krewnych.
"Miłość i inne klątwy", czyli drugi tom cyklu "W Siedlisku" pozostawił czytelników z zakończeniem, które mogło delikatnie mówiąc, zdenerwować i podirytować. Autorka do tego wszystkiego dość długo trzymała nas w niepewności co do daty premiery trzeciej części, więc wszyscy oczekiwaliśmy lektury smakowitej, zaskakującej i literacko dopieszczonej. I tak w istocie jest, gdyż ta część obfituje w kilka fabularnych niespodzianek obficie podlanych metafizycznym sosem. Warto więc było tyle czekać na kontynuację losów Babiborzan.
Dzięki Małgorzacie Staroście od teraz przychylniejszym okiem spojrzycie na postać Rokity, tak barwnie sportretowaną przez autorkę. Nadal intrygować was będzie Ksantypa, a zwierzątka pod postacią czarnego gawrona i myszołowa niewątpliwie wywołają na waszych twarzach uśmiechy. Jednak to, co najbardziej was zadziwi to czary autorki, bo jak się okazuje, Starosta nauczyła się czarować, już nie tylko słowami, ale także zaklęciami. To widoczne zanurzenie się autorki w magii, dodało cyklowi swoistej literackiej świeżości, ale także wzbudziło dreszcze przerażenia przy poznawaniu tego, czym były, chociażby ordalia inkwizycyjne. Jak więc widać, ten tom serwuje pełną paletę emocji, a o to właśnie chodzi.
Warto wspomnieć, że w powieści przeplatają się ze sobą dwa plany czasowe, czyli rzeczywistość tu i teraz z opowieścią Anny z roku 1925. Opowieścią, która odsłania w pełnej rozciągliwości mroczną stronę ludzkiej natury, kiedy zabobon staje się swoistym paliwem zapalnym do powstania tragicznych wydarzeń. A właśnie w oparciu o te wydarzenia sprzed stu lat, autorka opiera całą skomplikowaną intrygę kryminalną, gdzie oczywiście pojawia się trup i to nie jeden. Małgorzata Starosta tym samym podniosła sobie literacką poprzeczkę jeszcze wyżej, co dzięki jej niezaprzeczalnemu talentowi prozaicznemu oraz ciężkiej pracy, zagwarantowało powieść będącą w mojej opinii najlepszą w całym cyklu.
Nie sposób się nie uśmiechnąć, towarzysząc sołtysowej w jej pobycie w areszcie. Nie sposób nie docenić komicznych dialogów, jakie prowadzą między sobą obie panie Maślankiewicz. I nie sposób nie poczuć ochoty na obrzędowe ciasto Słowian, czyli miodownik. "O gusłach się nie dyskutuje" to bowiem książka, o której się nie dyskutuje, tylko którą się czyta i to z prędkością światła, bo w tej części dzieje się naprawdę wiele. Babibór Podlaski skąpany w zimowej aurze prezentuje się nadzwyczaj atrakcyjnie, nawet z trupem.