Do naszych twórców kryminałów retro stosunek mam mieszany: niezbyt lubię Marka Krajewskiego, mimo że pisze o moim Wrocławiu; nudzi mnie Ryszard Ćwirlej piszący ciągle tę samą książkę o Poznaniu w czasach PRL-u; cenię Marcina Wrońskiego cykl o Zydze Maciejewskim dziejący się w Lublinie przed wojną; doceniam gdańską serię Krzysztofa Bochusa z policyjną parą: radcą Christianem Abellem i wachmistrzem Kukulką w roli głównej. Recenzowana pozycja pochodzi właśnie z tego cyklu.
Książka jest kontynuacją poprzedniej pozycji z serii: 'Wachmistrz', dziejącej się w 1929 r. i w zasadzie powiela poprzedniczkę, mamy w niej świetnie opisany Wielki Kryzys z lat 1929-33, to chyba jej największy walor. Rzecz cała dzieje się w czasie mroźnej i śnieżnej zimy 1930 roku. Maluje Bochus apokaliptyczne obrazy zziębniętych i głodnych ludzi na ulicach, pozbywających się co cenniejszych rzeczy, aby nie umrzeć z głodu, tu kluczowy cytat: „Ludzie tracili dorobek życia. Gdańscy mieszczanie przeistaczali się w biedaków, nędza wypędzała ich żony na ulice. Kripo nigdy nie notowała tylu domorosłych prostytutek co w ostatnich tygodniach. Rosła lawinowo liczba bankructw. Policja coraz częściej odcinała zesztywniałe zwłoki wisielców z ulicznych latarni lub wyciągała topielców z wody.”
Właśnie wtedy zaczyna grasować w Wolnym Mieście szajka rabująca bardzo bogatych gdańszczan, kradną im biżuterię i cenne dzieła sztuki. Śledztwo utrudnia fakt, że złodzieje mają poparcie zwykłych ludzi: niech bogacze też mają to, na co zasłużyli.
Sprawą zajmuje się oczywiście nasze duo: Abell i Kukulka, ale nie mają nic, żadnych śladów ani poszlak, jedynym zatem wyjściem jest przyciśnięcie policyjnych konfidentów, aby powęwszyli w półświatku i przynieśli wieści. Przyciskając informatorów Kukulka zachowuje się jak zwyczajny zbir, tyle że noszący odznakę policyjną. Przy okazji, trochę za dużo w książce scen przemocy: okrutne bicie, łamanie kości itd., no niestety ostatnio nasi autorzy kryminałów się w tym lubują...
Ma książka swoje naiwności, na przykład najpierw autor nas informuje, że z rabusiami współpracuje telefonistka z poczty, a potem Abell wpada na genialny pomysł, że może informacje o miejscach do rabunku pochodzą z poczty, no wolne żarty, chyba że pan Abell jest jasnowidzem lub geniuszem... Z drugiej strony widać, że Bochus umie pisać, spodobało mi się na przykład zdanie: „Siedzący przy biurku mężczyzna podniósł na niego zmęczone spojrzenie. Miał przekrwione oczy człowieka, który może żyć bez kobiety, ale nie obejdzie się bez alkoholu.”
Oczywiście nasze duo odnajduje sprawców rabunków, ale w czasie śledztwa wiele się dzieje, sam Kukulka ledwo unika śmierci: ma zaprzysięgłych wrogów nie tylko wśród przestępców, ale też wśród policjantów.
Jak już powiedziałem, książka jest kontynuacją 'Wachmistrza' i w dużej mierze powiela tamtą pozycję. Ot taka niezła pozycja rozrywkowa, w której trochę za dużo przemocy.
Audiobook jest dobrze czytany przez Mateusza Webera.