Karina Hiddenstrom to autorka, której powieści nieraz przyprawiały mnie o szybsze bycie serca. Nieraz też udowodniła, że potrafi stworzyć niesamowicie ciekawą historię, którą czyta się bardzo szybko, jednocześnie mając wrażenie oglądania niezwykle fascynującego filmu sensacyjnego. Tak też było i tym razem! Z tym, że mój gust niejako uległ zmianie i nie do końca wszystko mi się tu podobało. Co oczywiście nie jest jakimś ogromnym minusem, bo akurat to, co mnie przeszkadzało, jest kwestią gustu.
Jak wiecie ostatnimi czasy, bardziej celuje w książki będące romansami mafijnymi, erotyki czytam tylko sporadycznie i to jedynie autorów, których znam, czyli mam to tak jakby „sprawdzone” i wiem, że będzie mi się je dobrze czytać;) No a książek Kariny przecież nie mogłam sobie odmówić!
„Nieczyste zagrania” to pierwszy tom trylogii, będącej erotykami mafijnymi, w których grzecznych scen jest jak na lekarstwo. Jest to mocna i kontrowersyjna historia Ethana Blackmora, członka mafii, który jest bezwzględny, pewny siebie i doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej pozycji i wykorzystuje ją w każdy możliwy sposób. Jego poczynania powodują, że staje on na celowniku FBI, a co się z tym wiąże, mężczyzna musi wymyślić coś, aby „oczy federalnych zwróciły się w inna stronę”. Gdy pewnego dnia w klubie ze striptizem, spotyka Judith Knight, postanawia zapłacić jej za to, aby była jego kobietą, jednocześnie mającą być odwróceniem uwagi od niego samego. Początkowo Jude nie była przekonana co do tego pomysłu, ale pieniądze jakie miała za to dostać, pozwoliłyby jej w końcu zacząć życie, o jakim zawsze marzyła. Jednakże początkowa niechęć, przeradza się w fascynację i namiętność, a to niestety nie wyjdzie na dobre byłej striptizerce…
Mocna, brutalna, kontrowersyjna, do tego zawierająca sporo zaskakujących zwrotów akcji. Sama historia jest niezwykle dynamiczna i nawet na chwile czytelnik nie czuje się znudzony rozwojem wydarzeń. Sam pomysł na fabułę i dodanie do niego „elementów sensacyjnych” jak zwykle mnie kupił, bowiem uwielbiam jak w książkach Kariny dzieje się dużo! Jest strzelanina, jest akcja, są trupy, a wszystko to na każdej stronie przyspiesza przepływ krwi w żyłach. Tak więc pod tym względem, jak zwykle jestem zachwycona. Co do bohaterów - zostali oni wykreowani bardzo dobrze, co oczywiście również zasługuje na uznanie, choć główna bohaterka nieraz mnie irytowała swoją miałkością. Miałam nadzieje, że będzie bardziej charakterna, ale nieraz okazywała się podatna na różne sugestie. Z kolei Ethan nieraz jawił się dla mnie jako bezczelny gbur i prostak, który na każdym kroku chciał pokazać jakim to on nie jest macho. I właśnie w tym momencie mogę stwierdzić, że mój gust uległ zmianie. Jest tu dużo perwersyjnych scen, opisanych w dość wulgarny sposób, które nie będę ukrywać, nie podobały mi się. Zapewne wszystkie zwroty do Jude miały wywoływać ciarki na plecach i podniecać, z kolei ja czułam się nimi zniesmaczona. Ale! To nie jest tak, że one są źle napisane - bo one są naprawdę dobrze poprowadzone. Jednakże ja ostatnio wybieram pozycje dużo spokojniejsze, w których emocje są o wiele ważniejsze, a sam seks nie jest tak wyuzdany i pruderyjny. A nawet czasem jest go jak na lekarstwo. Czy to może już starość ? :P Możliwe… gdyby nie to, książka Kariny byłaby dla mnie jak zwykle petardą! Jeśli Wy lubicie takie mocne i perwersyjne książki, to ta trylogia będzie dla Was idealna!