To drugi tom opowiadający o początkach pracy policyjnej Erlendura Sveinssona, bohatera cyklu powieści Indriðasona; pierwszym był 'Pojedynek'. W tym tomie Erlendur pracuje jako szeregowy funkcjonariusz jeżdżący na nocne patrole, gdzie zalicza standardowe interwencje: pijackie bójki, przemoc domowa, wypadki drogowe, nietrzeźwi kierowcy, sprawiający kłopoty kloszardzi, itp., itd.
A książka zaczyna się od odkrycia zwłok kloszarda, niejakiego Hannibala, który utonął w dosyć płytkim stawie, sprawa została zakwalifikowana jako nieszczęśliwy wypadek, bo facet w chwili śmierci był pijany. Erlendur znał Hannibala, spotykał go dosyć często w czasie swoich nocnych interwencji i pomagał mu w miarę możliwości. Teraz postanawia odkryć zagadkę jego śmierci, bo nie wierzy w wersję o nieszczęśliwym wypadku, wątła poszlaka jest taka, że przed śmiercią Hannibal skarżył się Erlendurowi, że ktoś go prześladuje.
Nasz bohater zaczyna więc bawić się w prywatnego detektywa, chodzi, rozpytuje, rozmawia z ludźmi, którzy znali Hannibala, oczywiście wchodzi w środowisko reykjavickich kloszardów, nawet jednemu kupuje kilka buteleczek salicylu w aptece... Prywatne śledztwo Erlendura prowadzi go do innej sprawy: tajemniczego zaginięcia pewnej kobiety, które wydarzyło się w tym samym czasie co śmierć Hannibala. Wreszcie nasz policjant rozwiązuje zagadkę śmierci kloszarda.
Niby wszystko jest ok, ale audiobook mnie wynudził, bo prywatne śledztwo Erlendura toczy się mocno ospale. Poza tym mam wielki problem z jego motywacją, po co, zamiast odsypiać nocki włóczy się po mieście i bada zagadkę śmierci włóczęgi? Zwykle gliniarze mają takie sprawy w głębokim poważaniu, chcą sobie pójść na randkę lub się napić, a tu nagle taka pasja. Jedynym wytłumaczeniem może być młody wiek Erlendura: wciąż jest idealistą i kieruje nim prawdziwa pasja odkrywania prawdy. I jeszcze mało wiarygodne jest takie prywatne śledztwo szeregowego gliniarza nachodzącego prokuratorów i zatrzymanych w areszcie; w pewnym momencie zostałoby zastopowane przez naczalstwo.
I jeszcze jedno, to co jest siłą kryminałów Indriðasona – ciekawe tło obyczajowe, tutaj wypada słabo, dostajemy tylko historie z życia reykjavickich kloszardów, mało ciekawe, prawdę mówiąc.
Słuchania nie ułatwiała słaba interpretacja Marka Piotra Wójcickiego, tak więc dokończyłem audiobooka z wielkim trudem.
Jednak wolę pozycje z dojrzałym Erlendurem w roli głównej.