Miasteczko Biddlecombe nigdy nie było w centrum uwagi. Jednak już wkrótce, wskutek działań znudzonej swoim życiem czwórki dorosłych oraz dzięki pewnej dobrze wszystkim znanej maszynie wszystko się zmieni. Czy jedenastoletni chłopiec i jego dzielny jamnik poradzą sobie z piekielnie trudnym wyzwaniem ?
Samuel Johnson postanowił, że w tym roku wyjdzie z inicjatywą i zacznie zbierać słodycze jeszcze przed Halloween. Pomysł nie okazał się jednak aż tak świetny jak wyglądało to w głowie chłopca, a można wręcz stwierdzić, że była to całkowita porażka. Gdy odmówiono mu przy Alei Crawleya 666, usiadł zrezygnowany na murku i ostatnia rzecz, której mógł się spodziewać to, to, że dom, który według niego „nie będzie odgrywał ważnej roli w tegorocznych obchodach Halloween” już za chwilę odegra rolę najważniejszą. Niebieskie światło, które pojawiło się za placami Samuela sprawiło, że jego plany o powrocie do domu zeszły na drugi plan. Z natury ciekawski chłopiec postanowił sprawdzić co jest źródłem zarówno wspomnianego już światła jak i specyficznego zapachu zgniłych jaj. Gdy zbliżył się do piwnicznego okienka zauważył pana i panią Abernathy, którzy wraz z dwójką innych dorosłych ubranych w czarne szlafroki wpatrywali się w świetlisty pierścień unoszący się nad podłogą. Jak się za moment okazało był to portal łączący Ziemię z Piekłem, a to co z niego wyszło zapewniło państwu Renfield i Abernathy rozrywkę, której tak pragnęli…choć zapewne liczyli na coś zgoła innego. Nim całe to przedstawienie dobiegło końca, Samuel dochodząc do wniosku, że i tak widział już zbyt wiele, był już w połowie drogi do domu. Niestety w pośpiechu nie zauważył, że to co jeszcze przed chwilą było panią Abernathy bacznie mu się przygląda…
11-letni Samuel nie jest jedynym głównym bohaterem. Jako takiego można również traktować Głumba, nazywanego też Dopustem Pięciu Bóstw, który pomimo bycia demonem (w gruncie rzeczy dobrym…na tyle na ile demon może być dobry) odegra w całej historii dość znaczącą rolę. Poznamy również przyjaciół Samuela, Marię i Toma, jego mamę, oraz wiele innych raczej epizodycznych postaci i demonów. No i oczywiście nie można zapominać o dzielnym jamniku Boswellu.
Jeśli chodzi o samą historię i język to nie mamy tu do czynienia z czymś specjalnie wymagającym. Mimo wszystko książka jest skierowana głównie do młodszego odbiorcy i w tych kategoriach należy ją traktować. Co prawda pojawia się trochę naukowych i filozoficznych odniesień ale autor stara się wszystko dokładnie wytłumaczyć w przypisach. I właśnie przypisy to bardzo mocny punkt tej powieści. Są one, jak i cała książka, napisane lekkim, zrozumiałym i humorystycznym językiem oraz prezentują wiele ciekawych faktów. Całość została podzielona na trzydzieści trzy krótkie rozdziały. Dzięki temu „Wrota” czyta się szybko i raczej nikt nie powinien narzekać na dłużyzny czy nudę.
Jak już wspomniałem książka Johna Connolly'ego została napisana z myślą o młodszych czytelnikach. Mimo wszystko polecam ją również dorosłym, którzy powinni znaleźć tutaj coś dla siebie. Demony i świat stworzony przez autora nie mają na celu przestraszyć, a wywołać uśmiech i ta sztuka udała się co najmniej dobrze. Jeśli więc chcesz się dowiedzieć czy mieszkańcy Piekła lubią żelki, piwo, czy potrafią jeździć samochodami lub czy mogą mieć na cokolwiek alergię, a przy okazji interesuje Cię co się stanie z Ziemią i Samuelem to polecam spędzić jeden czy dwa wieczory z tą właśnie książką.