Zdarza się Wam czasami taka sytuacja, że chcecie komuś o czymś/kimś powiedzieć, macie mu tyle do opowiedzenia, a jednocześnie nie wiecie jak mu o tym powiedzieć, bo kłębi się w Was tyle odczuć, tyle emocji, że nie macie pojęcia od czego powinniście zacząć? Yhuhyhu, eh!… Chyba mnie też dopadło to wredne małe coś. Ale to wcale nie jest moja wina! Zaraz wszystko Wam wyjaśnię. To przez tę książkę.
Młoda prawniczka, Rebeka Martinsson, robi karierę w prestiżowej sztokholmskiej kancelarii o nazwie Meijer & Ditzinger, mieszczącej się w uroczej kamienicy z przełomu XIX i XX wieku. Rebeka jest specjalistką prawa podatkowego, całym swoim jestestwem angażuje się w swoją pracę, pragnie usilnie pokazać ludziom z „wyższych sfer”, że choć pochodzi z biedniejszej rodziny wcale a wcale nie jest od nich gorsza. Od wczesnego poranka do późnego wieczoru, często do nocy przebywa w biurze. Pewnego dnia dzwoni do niej jej dawna znajoma z Kiruny, – z jej rodzinnego miasteczka – Sanna, informując ją o śmierci swojego brata Wiktora. Śmierć tegoż człowieka wzbudza nie lada sensację, zwłaszcza, że było to okrutne morderstwo, – odcięte ręce (zabójca zostawił jedną dłoń pod ławką, co za hojność!), wyłupane oczy, kilka ran kłutych – a popełnione zostało w kościele. Może gdyby nie specyficzna „wyjątkowość” Wiktora, media nie zainteresowałyby się tak samym wydarzeniem. Ale Wiktor nie jest (pardon, był) zwykłym człowiekiem. On był Rajskim Chłopcem.
Zgaduję, że nie macie zielonego pojęcia o czym to ja mówię (pewnie sobie teraz myślicie: o co temu porąbańcowi chodzi?). Otóż tak. Ów porąbaniec, twórca czytanej przez Was w tej chwili recenzji, powiada. Więc, no ten, mam nadzieję, że posłuchacie.
Wiktor Stangard po przeżytej śmierci klinicznej, będącej skutkiem wypadku na rowerze (to taka przestroga, żeby zmieniać opony zimowe, nawet jeśli to rower. Co z tego, że nie ma do rowerów opon zimowych?! Załóżcie coś na te „normalne”. Problem?) usilnie twierdzi, że dostał misję specjalną od samego szefa z góry (czyt. SZ.P.Bóg), który nakazał mu zjednać wszystkich wiernych w Kirunie. Tak więc Wiktor, wraz z trzema pastorami zbudował Kościół Źródła Mocy. W którym to później został brutalnie zamordowany. Nie wiem jak wy, ale dla mnie ten cały zbór to jedna wielka sekta. Ale to już sami ocenicie.
Główną podejrzaną jest siostra zamordowanego, Sanna Stangard. Chociaż to właśnie ona zadzwoniła po policję po znalezieniu zwłok, została aresztowana. Szczerze, to nie dziwię się tamtejszym władzom. Bohaterka ta miała, delikatnie, bardzo delikatnie rzecz ujmując, nie równo pod sufitem. Bez wątpienia jest osobą psychiczną. Co więcej, autorka tak wykreowała tą postać, że za każdym razem kiedy pojawiała się w książce – a działo się to dosyć często – miałam ochotę złapać ją za ten jej durny łeb (przepraszam za wyrażenie) i porządnie przywalić nim w ścianę. Najbardziej wkurzający charakter wzięty do kwadratu, pomnożony przez dwanaście, podzielony przez dziewięć, pomnożony przez 15 i dodany do niego najbardziej upierdliwy człowiek. Co jest wynikiem tego równania? Nie do wytrzymania Sanna Stangard. Po tej książce poważnie waham się nad koncepcją założenia psychiatryka, jeśli miałoby być tam tyle osób, tak bardzo podobnych psychiką do Sanny, niemal tacy sami jak ona, to albo bym ich wszystkich tam pozabijała zanim minęłaby pierwsza doba od ich przybycia albo sama bym się powiesiła.
Kryminał jest to rodzaj literatury, po który do tej pory nie sięgałam, choć kilka z przeczytanych przeze mnie książek miało tego typu wątki. Jednak samego kryminału do tej pory nie czytałam. Powiem tak: miałam opory przed przeczytaniem tej książki, bo to raczej nie jest mój gatunek. Po przeczytaniu? ,,Burza słoneczna” dosłownie w b i ł a m n i e w f o t e l. To jest ten typ książki, gdzie możesz się spodziewać wszystkiego. Niby masz swoje podejrzenia, ale nigdy nie możesz być do końca pewnym czy tak się stanie. Napięcie – obecne. Całość fabuły? Bohaterowie? Przyznam się bez bicia, że nie do końca wszystko rozkminiłam. Ale to może dlatego, że dopiero przed chwilą skończyłam ją czytać, jeszcze nie wszystko do mnie dotarło, poza tym mam za sobą tydzień z poważnym niedoborem snu, wokół mnie jest pogoda do czterech liter, a na dodatek jestem niskociśnieniowcem, przez co, pomimo tabletek, czuję się jak wiecznie naćpana. Poważnie, od nie jednej osoby usłyszałam już stwierdzenie, że wyglądam jakbym była na haju. Mniejsza z tym, wystawiam Wam moją recenzję.
Cieszę się z faktu, że bohaterowie mają swoje zalety, ale również wady, co nadaje całości bardziej realny wygląd. Plus ode mnie za wątek poruszający odłamy religijne, sekty. Coś, czego jest pełno, a o czym się prawie wcale nie mówi. Akcja? Interesująca. Jestem zafascynowana tą książką, ale obawiam się, że mogę mieć dzisiaj w nocy koszmary. Uch!, widać, że nie bez powodu Pani A. Larsson została nagrodzona przez Szwedzką Akademię Kryminału. Za pośrednictwem kochanego internetu pragnę Pani podziękować za zrujnowanie szansy na odespanie męczącego tygodnia.
U mnie na zegarku właśnie minęła północ. Ja idę spać, a Was proszę o uważne przemyślenie czy chcecie sięgnąć po tą lekturę.Nie żebym odmawiała, książka warta jest uwagi, ale skutki mogą być katastroficzne. Tak, bolesna prawda.
Niezwykle realistyczna, pozostaje tylko pozazdrościć talentu i życzyć dalszych sukcesów w karierze!
5/6
Książkę podarowało do recenzji Wydawnictwo Literackie
→ by C.C.Clouds