Większość powieści traktujących o małżeńskich zdradach pisana jest z punktu widzenia kobiety. Najczęściej to ona jest zdradzana, porzucana i próbuje poradzić sobie z związanymi z tym emocjami, zaczyna nowe życie, znajduje nową miłość, pasję, dom, wyrusza w podróż. Mężczyzna jest tym złym, przyczyną, przez którego kobiecie rozpadł się dotychczasowy świat. "Połowa mężczyzny" Jerzego Madejskiego to powieść, w której bohaterem jest Karol - mężczyzna zdradzający, wykorzystujący każdą okazję na seks, nie stroniący od alkoholu. Jest panem swojego życia, nie poczuwa się do winy, wydaje mu się, że ma kontrolę nad wszystkim, zwłaszcza kobietami. Do czasu...
Niespodziewany wypadek i jego konsekwencje stawiają go w sytuacji, kiedy musi się podporządkować innym i zdany jest na... kobiety. I wydawałoby się, że autor zmierza do pokazania historii człowieka, którego dotychczasowy świat się zmienił, staje się zależny od innych, zaczyna odczuwać wyrzuty sumienia, bo w przeszłości postępował tak, a nie inaczej. Czytelnik myśli, że dostaje powieść obyczajową z elementami psychologii. I poniekąd otrzymuje, ale...
W pewnym momencie, bardzo zgrabnie autor to zrobił, zostajemy wciągnięci (tak samo jak bohater) w intrygę, a może przekręt z Gustavem Klimtem i Austrią w tle. Nie zdradzę szczegółów, ale od tego momentu czytałam powieść z zainteresowaniem. Okazało się, że niektóre osoby, które pojawiały się w kręgu bohatera w przeszłości, wcale nie były takie przypadkowe. Finał intrygi zaskakuje. Autor zostawia nas natomiast z otwartym zakończeniem historii Karola. Coś tam zostało wyjaśnione, ale: Kiedy ona to wszystko załatwiła? Nie wiecie, jak długo byłem pod narkozą? Którego dziś mamy?
O ile na początku powieści bardzo nie lubiłam Karola, to pod koniec zaczęłam mu kibicować. Jest niezwykle inteligentny, z nutką przebiegłości. Jest oczytany, zna się na malarstwie i jak się okazuje, ma zadatki na dobrego fotografa. W końcu dał się polubić, ale na bliższą znajomość jednak bym się nie zdecydowała.
"Połowa mężczyzny" to powieść, która mnie zaintrygowała, choć okładka nie przyciąga, w treści pojawia się też kilka redakcyjnych błędów. Te drobne usterki nie przeszkadzają jednakże w odbiorze książki. To miała być lektura na szybkie czytanie w drodze, bo liczy niecałe dwieście stron, jest lekka i nie zajmuje wiele miejsca w bagażu, tymczasem dostałam całkiem interesującą opowieść.