Mimo że pierwszy tom cyklu Dary Anioła „Miasto Kości” został wydany w 2009 roku, to nadal czaruje wiele osób, a grono jego czytelników powiększa się w zastraszającym tempie. Napisany przez Cassandrę Clare wzbudzał zachwyt i uznanie, stworzony przez nią świat wciągał i nie pozwalał przestać czytać. Jednak czy „Miasto Popiołów”, druga część bestsellerowego cyklu, powtórzy sukces swojego poprzednika?
Świat Clary Fray obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni, kiedy poznała świat Nocnych Łowców i istoty zamieszkujące Ziemię, które pochodzą z zupełnie innego wymiaru; dowiedziała się też szokującej prawdy o sobie i Jasie, o tajemnicy ich rodziny, jej matka leży w szpitalu w śpiączce, a Simon się w niej zakochał. Główna bohaterka ma dość sekretów, kłamstw, jest zszokowana wydarzeniami rozgrywającymi się w świecie nefilim – jej świecie. Cóż, chyba każdy by tak zareagował, gdyby spotkał swojego martwego ojca, prawda? Jace ma poważne kłopoty. Dla zagorzałych fanów Darów Anioła to nie nowość, ten chłopak po prostu pcha się w tarapaty z własnej woli. Przez bezczelność i cięty język w stosunku do Inkwizytorki prowadzącej w jego sprawie śledztwo, Nocny Łowca zostaje uwięziony. Inktywiztorka bowiem podejrzewa, że chłopak współpracuje z Valentinem; bądź co bądź, łączą ich więzy krwi. Czara przelewa się, gdy z Cichego Miasta skradziony zostaje jeden z trzech Darów Anioła – Miecz Dusz. Głównym podejrzanym jest oczywiście Jace, jednak on był przykuty w więzieniu i nijak mógł ukraść owy artefakt.
Wojna jest tylko kwestią czasu. Wiele osób, nawet najbliżsi przyjaciele, przybrana rodzina Jace'a, wątpi w jego lojalność. Nie wszyscy, przecież Isabelle i jej brat Alec, a także Clary i Magnus wierzą w jego prawdomówność. Pojawia się też większy wątek odnośnie wilkołaków. Poznajemy szesnastoletnią likantropkę Maię ze stada Luke'a. Wracając do ważniejszych wydarzeń – czy Jace zostanie uwolniony? Co się stanie z Simonem? Czy Clary pogodzi się z losem Nocnej Łowczyni? Och, czy wspomniałam jeszcze, że czarny charakter numer jeden, Valentine, chce wezwać armię demonów i opanować Idris?
„Miasto Popiołów” przy swoim poprzedniku wypada słabiej, aczkolwiek nie można zarzucić mu braku napięcia i akcji. Wspaniały świat stworzony przez Cassandrę Clare dosłownie pochłania czytelnika; ja, czytając, znalazłam się w samym środku rozgrywających się wydarzeń, widziałam wszystko dzięki szczegółowym opisom i trafnie dobranym dialogom. Narracja jest dobrana perfekcyjnie, dzięki narratorowi trzecioosobowemu poznajemy każdą postać z osobna. Widzimy oczami Clary, Jace'a, Aleca i Isabelle czy nawet w pewnym momencie Inktywiztorki. Wielki plus dla pisarki za bohaterów, tak różnych i intrygujących; widać było jak na dłoni, że każdy z nich został skonstruowany od podstaw, że włożono wielki wysiłek w ich stworzenie.
Przy czytaniu nie można nie uśmiechnąć się, gdy natrafia się wzrokiem na cięte riposty Jace'a albo gdy jedna z moich ulubionych postaci – czarownik Magnus Bane – pojawia się na kartkach książki. Właśnie ten czarownik najbardziej mi się podobał: nieco szalony, zwariowany, brokatowy i kolorowy. Tak go sobie właśnie wyobrażałam. Jego lojalność jest podejrzana, nie wiadomo, czy jest białym, czy czarnym bohaterem; moim zdaniem Magnus jest w odcieniach szarości, co tyczy się jedynie jego postawy, bo patrząc na ubiór jest to błędne założenie. Wartka, płynnie prowadzona akcja i niesamowite opisy walk to głównie atuty powieści. Świetne wątki, nie dłużące się i intrygujące. Szybkie zwroty akcji. Realne reakcje i przedstawienie Nowego Jorku jako miejsca zamieszkania demonów, wilkołaków, faerie czy wampirów.
Cassandra Clare łatwo manipuluje czytelnikami, umyślnie wprowadza w błąd dotyczący jakiegoś ważnego elementu fabuły i nagle – bam! – pokazuje nam coś zupełnie innego. Mówimy wtedy sobie: „Co? To niemożliwe!”, ale zapisanych zdań nie można zmienić. Wszystkie wątki są ze sobą powiązane w ten szczególny dla pisarki sposób. Bo wszędzie poznałabym – a i nie tylko ja – twórczość pani Clare, gdyby nie znano autora.
„Miasto Popiołów” trafia na szczyt listy moich ulubionych książek tuż pod pierwszym tomem. Nie wiem, co więcej napisać – że to jedna z najlepszych książek? Że czytając, nie zwracałam uwagi na świat zewnętrzny? Że to kawał dobrej roboty i nie bez powodu ma tak wielu fanów? Mogłabym wymieniać zalety bez końca, wszystko mi się podobało, nawet przemiana Simona, o której nie powiem nic więcej, bo nie chcę zdradzić fabuły. Tu nie ma schematów, szablonowych sytuacji – to jest czysta oryginalność.
Tę książkę można albo pokochać, albo znienawidzić. Nie ma żadnej reakcji pośrodku. Ale pamiętajcie – kochać znaczy niszczyć, a chyba nie chcemy zepsuć kolejnych części tego sześciotomowego cyklu, prawda? Kochajcie ją, ale bez przesady. Bo dalsze losy Nocnych Łowców muszą być równie interesujące jak w „Mieście Kości” i „Mieście Popiołów”.
(recenzja pojawiła się również na
http://ksiazkoholiczka-nadeine.blogspot.com/