Farby wodne recenzja

Z baśnią w obozie koncentracyjnym

Autor: @z_kultury_ ·5 minut
2012-05-17
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Była sobie raz królewna biała jak śnieg, rumiana jak krew, z włosami czarnymi jak heban…

Ta parafraza słynnej baśni zaprasza nas ponownie w świat dzieciństwa, w którym mama każdego wieczoru czyta nam do poduszki opowieści braci Grimm, a my leżąc grzecznie pod kołdrą, wyobrażamy sobie, że jesteśmy piękną Śnieżką lub - równie zacnym - jej wybawicielem. Wtedy nie wiemy jeszcze tego, co już dawno stwierdził genialny Bruno Bettelheim - że baśnie mają ogromny wpływ na nasze dalsze życie.

Początek baśni o królewnie Śnieżce nieprzypadkowo staje się również wstępem do książki Lidii Ostałowskiej pt.: „Farby wodne”. Baśń, która kojarzy nam się z najmilszymi latami dzieciństwa została przez autorkę zestawiona z okupacyjnym ludobójstwem ludności romskiej, którą naziści najpierw prześladowali, a potem stłoczyli w obozach pracy i zagłady.

Wydaje wam się, że to dość kontrowersyjna realizacja tematu II wojny światowej? Dla Ostałowskiej to nic nowego. Zainteresowania tej dziennikarki niemal od zawsze związane są z problemami mniejszości narodowych lub etnicznych, zwłaszcza ludności romskiej. Jej znakomita książka „Cygan to cygan” stała się jednym z nielicznych świadectw prawdziwej egzystencji Romów w Europie Środkowo-Wschodniej. Zaś „Farby wodne” to pozycja przedstawiająca Romów na tle burzliwej historii wojny i okupacji, która w założeniu doprowadzić miała do zupełnej eksterminacji tej mniejszości narodowej.

Kiedy mowa o polityce III Rzeszy wobec mniejszości narodowych, wszyscy automatycznie myślimy o Żydach. Nie ma co do tego wątpliwości, że ten naród był najdotkliwiej prześladowany przez nazistów. Jednak obozy znajdujące się w różnych krajach europejskich były miejscem morderczej pracy i zagłady także dla innych narodowości, w tym dla ludności romskiej, o której historia i literatura wspominają znacznie rzadziej. Ostałowska próbuje poprzez „Farby wodne” dokonać pewnego rodzaju rehabilitacji i przedstawić światu historię zagłady widzianą również romskimi oczami.

Opowieść przedstawiona w książce Ostałowskiej toczy się jednocześnie w kilku miejscach, co na początku powoduje u czytelnika lekką dezorientację. Jest schyłek lat 30. XX wieku, a my znajdujemy się w Hollywood, gdzie Walt Disney świętuje premierę swojego kolejnego dzieła. Dzięki współpracy ze światowej sławy rysownikami (takimi jak np. Artur Babbit) udaje się Disneyowi zekranizować „Królewnę Śnieżkę i siedmiu krasnoludków”. W środowisku amerykańskim wszyscy mówią o sukcesie Disneya. Obracamy stronę i po chwili znajdujemy się w Birkenau, gdzie przed obozową ścianą poznajemy naszą główną bohaterkę, Żydówkę -Dinę Gottliebovą. Dziewczyna przyjechała do obozu wraz z innymi Żydami z Terezina. Była zwykłą więźniarką. Miała jednak niezwykły talent malarski, który uratował jej życie. Hollywood i Birkenau dzielą setki tysięcy kilometrów, przepaść kulturowa i historyczna. Ludzie znajdujący się w tych dwóch miejscach, zupełnie nie wiedzą o swoim istnieniu. A jednak coś ich łączy. Ta piękna baśń o „Królewnie Śnieżce i siedmiu krasnoludkach” występuje w obu tych „światach”. W każdym z nich cieszy odbiorców i pobudza nadzieje. W Hollywood oglądają ją najsłynniejsi celebryci i bywalcy kin, a w Brzezince? W „Farbach wodnych” poznacie tych obozowych „widzów” w dosyć niespodziewany sposób.

Historia Diny Gottliebovej przedstawiona przez Ostałowską jest tylko pretekstem wprowadzającym do wstrząsającej opowieści o praktykach, jakim poddawani byli Romowie znajdujący się w obozie. Jaka relacja łączyła bohaterkę z doktorem Josefem Mengele znanym jako „Anioł Śmierci”? Co wspólnego ma Żydówka z Romami? Czy „świat obozowy” połączy się w jakiś sposób ze „światem amerykańskim”? Na te wszystkie pytania odpowiada książka Ostałowskiej, której kompozycja z pozoru chaotyczna, z czasem jawi nam się jako znakomicie przemyślana.

Okładkę omawianej przeze mnie książki zdobi nieco rozmyta fotografia przedstawiająca grupę ludzi maszerujących w sobie tylko znanym kierunku. Zimowa aura w zestawieniu z czarnym tłumem czyni z grupy piechurów zwartą masę. Skąd idą? Dokąd zmierzają? Kim są? Kilka stron później wiemy o nich już wszystko. Fotografia ta przedstawia transport ludności żydowskiej i romskiej do przejściowego obozu w Terezinie. Jej oryginał możemy zobaczyć w muzeum w Pradze. Ta okładka istotna jest dlatego, że w najbardziej obrazowy sposób wprowadza nas w historię zagłady Romów – narodu bez swojego miejsca na ziemi. To opowieść o tysiącach niewinnych osób, którzy przez irracjonalną ideologię poddawani byli nieludzkiemu cierpieniu. Romów traktowano jak zwierzęta, na których bezkarnie można prowadzić medyczne doświadczenia. Wiele z nich kończyło się śmiercią. A wszystko po to, by udowodnić, że Cyganie to genetycznie uwarunkowani złodzieje i bandyci.

Nazistowskich poczynań nie sposób komentować. Wyjątkowo trafnie oceniła je już historia. Warto jednak nieustannie o nich przypominać. Nie po to, by po raz kolejny zadawać cierpienie rodzinom ofiar i wszystkim Romom w Europie. Po to, by wciąż budzić empatię w kolejnych pokoleniach i pamięć wobec wydarzeń, które za nic nie powinny zostać z historii wyparte.

Myślę, że dzięki „Farbom wodnym” Lidia Ostałowska dołożyła swoją „cegiełkę” do tych wszystkich publikacji, które poruszają ważną tematykę zagłady narodów w czasie pięciu burzliwych lat II wojny światowej. To, że autorka wybrała historię Diny Gottliebovej, dowodzi jedynie jej znakomitego zmysłu dziennikarskiego. Opowieści o obozowej malarce nie można czytać bez emocji. Z czasem wsiąkamy w lekturę do tego stopnia, że odwracając kolejne kartki, napotykamy w końcu na bibliografię. Wtedy jedyne co czujemy to ogromny żal, że to już koniec tej strasznej a zarazem wzruszającej historii. Pozostaje nam tylko kilka zdjęć, na których uwieczniono Romów. Wiele z nich zostało zrobionych w Oświęcimiu przy okazji organizowanych tam marszów pamięci. Ostatnia fotografia tej książki przedstawia czytelnikowi samą Dinę Gottliebovą. Dzięki temu zdjęciu możemy skonfrontować nasze wyobrażenie z tym, jak naprawdę wyglądała bohaterka, której losy przeżywaliśmy na równi z nią samą.

Przyznam bez bicia, że nie umiem jednoznacznie wskazać potencjalnych odbiorców „Farb wodnych”. Tylko ludzie dotknięci kompletną znieczulicą mogą nie dostrzec w tej książce tego emocjonalnego ujęcia tematu. Ta znakomita pozycja z gatunku reportażu utwierdza mnie w przekonaniu, że są jeszcze dziennikarze, którzy potrafią w jakiś zaczarowany sposób opowiadać czytelnikowi historie, które chwytają za serce i do samego końca trzymają odbiorcę w napięciu. Oby w naszym kraju było jak najwięcej takich utalentowanych dziennikarzy i świetnych publikacji na miarę książki Lidii Ostałowskiej.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2012-06-18
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Farby wodne
2 wydania
Farby wodne
Lidia Ostałowska
7.6/10
Seria: Reportaż [Czarne]

W 1943 roku do obozu w Auschwitz-Birkenau trafia Dina Gottliebova, Żydówka z Brna, studentka akademii sztuk pięknych. Ma malować numery na blokach, ale okazuje się, że bardziej potrzebny jest portrec...

Komentarze
Farby wodne
2 wydania
Farby wodne
Lidia Ostałowska
7.6/10
Seria: Reportaż [Czarne]
W 1943 roku do obozu w Auschwitz-Birkenau trafia Dina Gottliebova, Żydówka z Brna, studentka akademii sztuk pięknych. Ma malować numery na blokach, ale okazuje się, że bardziej potrzebny jest portrec...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Spodziewałam się po tej książce czegoś innego... Liczyłam na biografię. Ale dostałam bardzo dobry reportaż, biografię i coś więcej. Ale do rzeczy... Lidia Ostałowska opowiada nam o Dinie Gottlieb...

@apo @apo

Główna bohaterka reportażu, Żydówka czeskiego pochodzenia, Dina Gottliebova trafiła do obozu Auschwitz-Birkenau w 1943 r. A ponieważ odznaczała się talentem malarskim (studiowała na akademii sztuk pi...

@MarKo @MarKo

Pozostałe recenzje @z_kultury_

Do grobowej deski
Pogmatwane losy Kręciszów

Nie na długo porzuciłam Szczawno-Zdrój i domostwo seniorki rodu Kręciszów. Ciekawość i chęć poznania dalszych losów potomstwa charyzmatycznej Ingrid wzięły górę i sięgnę...

Recenzja książki Do grobowej deski
Skóra na niedźwiedziu
W willi Wandzi u Kręciszów

Jesienne wieczory sprzyjają czytaniu wielotomowych sag rodzinnych, które pozwalają Nam na dłużej pozostać w otoczeniu tych samych bohaterów, zagłębić się w lekturze i po...

Recenzja książki Skóra na niedźwiedziu

Nowe recenzje

Zarzut
Zarzut
@asach1:

„ Nazywajmy rzeczy po imieniu, a kłamców także po nazwisku.” (str.226) Kolejne już 17 spotkanie z małżeństwem mecena...

Recenzja książki Zarzut
Zdrowe jelita
Czy potrzebne są nam jelita?
@maciejek7:

"Jelita są tak ważne dla organizmu, że śmiało można powiedzieć, iż to właśnie od ich stanu zależą nasze samopoczucie i ...

Recenzja książki Zdrowe jelita
Szary wilk
Kolejna znakomita odsłona komiksowej serii o cz...
@Uleczka448:

Wydawnictwo Scream Comics zaoferowało nam kolejną odsłonę swojej znakomitej, wojennej serii poświęconej broni pancernej...

Recenzja książki Szary wilk
© 2007 - 2024 nakanapie.pl