Bezimienny bohater Wzgórza postanawia porzucić swoje dotychczasowe, niezbyt udane życie w Zagrzebiu. Zatrudnia się jako obserwator na wzgórzu jednej z Chorwackich wysp, gdzie jego zadaniem ma być wypatrywanie pożarów i wszczynanie alarmu w razie niebezpieczeństwa. Specyfika ulokowania koszar, w których mężczyzna ma spędzić najbliższe trzy miesiące powoduje, że większość czasu będzie musiał przebywać sam. Do pomocy w transportowaniu niezbędnego ekwipunku oraz pożywienia dostaje starego osła Viskonta, który staje się jego głównym towarzyszem podczas patrolowania terenu oraz wielogodzinnych rozmyśleń. Brak doświadczenia u mężczyzny w podobnym stróżowaniu, nie jest dla nikogo problemem, ponieważ nie ma wielu chętnych, aby wakacyjne miesiące spędzać samotnie na szczycie wzgórza w otoczeniu leśnych zwierząt i sporadycznie wałęsających się turystów. Samotność na szczycie jawi się początkowo bohaterowi jako doskonała odskocznia od zniechęcenia oraz zgorzknienia, jakie ostatnio zaczął mocno odczuwać w swoim życiu. Szybko okazuje się jednak, że otaczająca go cisza i spokój oraz relacje, jakie chcąc czy nie zaczynają się, z jego udziałem rodzić zmuszają naszego bohatera do wewnętrznych rozliczeń z samym sobą. Ivica Prtenjaca ukazuje ponadto we Wzgórzu przekrój małej społeczności, gdzie wszystko i wszyscy powiązani są ze sobą siatką czułych połączeń.
Długo myślałam, jak opisać co czuję po lekturze tej książki. Miałam okazje sięgnąć po nią w dość ciężkim dla mnie okresie, gdzie zapoznając się z losami bezimiennego bohatera, bardzo mocno współodczuwałam jego potrzebę rzucenia wszystkiego i ucieczki przed problemami i niejako swoim życiem. Z pozoru mogłoby się wydawać, że wyjazd jest świetnym rozwiązaniem, gdy potrzebujemy odciąć się od pewnych zdarzeń i myśli. Wraz z upływem dni, jakie Chorwat spędził na swoim wzgórzu, coraz bardziej uwidaczniało się jednak, że ucieczka, która miała przynieść upragnioną ulgę i poczucie wolności, tak naprawdę zmusiła bohatera do zmierzenia się ze swoimi myślami. Pozostawiony sam sobie, bez zewnętrznych rozpraszaczy, pozbawiony znanego rytmu działania, po początkowej ekscytacji z nowego zajęcia coraz częściej i mocniej zaczął rozliczać się z samym sobą. Muszę przyznać, że oszczędność autora w szczegółowe opisy, charakterologie postaci, w tym przypadku bardzo mi się spodobała. Ivica Prtenjaca nie zarzuca nas historią życia mężczyzny, poznajemy strzępki wspomnień, które muszą nam wystarczyć. Przeszłość miesza się tutaj z teraźniejszością, dając nam obraz człowieka poszukującego lepszego jutra dla siebie.
Jest to bez wątpienia książka, która zmusza do myślenia. Pomysł, aby głównego bohatera, który chce przecież uciec od ludzi, umieścić samotnie na wzgórzu, jednocześnie kładąc na jego barkach odpowiedzialność za bezpieczeństwo lokalnej społeczności, jest pięknym przykładem tego, jak autor wielopoziomowo podszedł do swojej opowieści. Bardzo poruszył mnie również watek relacji jaka narodziła się mężczyzną a osłem. I choć trudno szukać w niej przełomowych wydarzeń, to zwykle, codzienne życie rodzi więź oraz rozbudza troskę i czułą delikatność.
Wzgórze nie jest jednak pozbawione wad. Było kilka momentów w opowieści, które zwalniały i tak powolną narrację, przez co czułam lekkie znużenie. Dla niektórych osób sposób prowadzenia historii może wydać się również nudny, brak tu bowiem wielkich dramatów czy zwrotów akcji.
Uważam, że jest to książka, którą dobrze przeczytać, aby choć na chwilę zwolnić tempo życia codziennego. Dla mnie lektura Wzgórza była piękną opowieścią o tym, że czasami nawet ucieczka w nieznane nie da nam ukojenia i poczucia wolności. Może jednak pomóc spojrzeć na wszystko z perspektywy i dać szansę na wewnętrzny rachunek sumienia. Jeżeli szukacie książki, która, choć pozornie nie jest wymagająca, a jednak nasuwa ważne pytania, sięgnijcie po dzieło Ivica Prtenjaca. Naprawdę warto.