Co było pierwsze - chłopskie pijaństwo i bieda w folwarkach czy szlachecka potrzeba utrzymania poziomu zysku i zwiększanie wymiaru pańszczyzny? Mimo że procesy społeczno-gospodarcze w całej swojej złożoności nie dają kategorycznych odpowiedzi, pozwalają wydobyć dominujący wektor relacji przyczynowo-skutkowych. Kamil Janicki analizując ‘historyczne ślady dowodowe’ postanowił zarysować odpowiedź. „Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa” to przystępna w formie, choć obfitująca w fakty obyczajowości wiejskiej polski szlacheckiej z XVI-XVIII wieku, diagnoza. Nie jest wyczerpującą temat monografią, ale wystarczająco spójnie i przekonująco łączy dostępny źródłowy materiał piśmienniczy i klasyczne teksty w jednoznacznie ponury obraz sytuacji chłopstwa.
Kilka obserwacji odpowiedzialnych za obniżone wrażenie z całości. Zdecydowanie lepiej jednak oceniłbym tekst, gdyby pojawiły się w nim ważne wstępne elementy, w których autor opisałby formalne przemiany prawne za Jagiellonów (włącznie z kilkoma dekadami sprzed tej dynastii), a które doprowadziły do całkowitej zależności chłopów od szlachty. Sprytna polityka stanu rycerskiego i uległość dworu krakowskiego wobec żądań, skwapliwie i partykularnie stawianych w chwilach krytycznych dla bezpieczeństwa Korony, na kilka wieków zabetonowały sytuację na wsi. Zabrakło mi również trochę poszerzonego komentarza w podsumowaniu. Historyk zaledwie dotknął problemu nieutożsamiania się chłopów ze rozbiorowym kataklizmem państwowości, co przełożyło się w konsekwencji na mizerne ich zaangażowanie w zrywy okresu zaborów. Zakładając jednak, że jego celem było odczytanie pogłębiającego się ubezwłasnowolnienia wsi od właścicieli folwarku, głównie okresu królów elekcyjnych, to lektura go wypełniła.
Ostatecznie książka przykłada się do czegoś ważnego w odwiecznym pytaniu o przyczyny upadku państwowości. Słowa Janickiego powinny wpisać się w długofalowy proces oceny historycznej win i zasług, która doprowadzała czasem do odbierania chłopstwu ‘patriotycznego wyczucia’:
„Dla XVIII-wiecznego chłopa słowa ‘pan’ i ‘Polak’ oznaczały to samo. Polakiem był ten, kto nim rządził i kto zmuszał go do nieustannej pracy. Pańszczyznę wieśniak utożsamiał z kolei – jak stwierdził chociażby profesor Jan Bystroń – z Polską. Z perspektywy XXI wieku łatwo o zdziwienie biernością, a nawet wrogością ludności wiejskiej względem niepodległościowych postulatów i ruchu narodowego doby rozbiorów.”
Jeżeli przez pokolenia dominujące liczebnie grupy społeczne (*) traktowane były jako fizyczne źródło szlacheckiego zysku, jako inna (głupsza, mniej wartościowa, z definicji stworzona do pośledniej roli społecznej) etnicznie ‘odnoga ludzi’ pochodząca jakoby od Chama, syna Noego, to dość abstrakcyjny patriotyzm wobec wyzyskiwaczy musiał być funkcją permanentnego upodlenia. Szlachta wybrała potrzebę utrzymanie własnego statusu materialnego i kontrolnego nad chłopami, mimo zapaści gospodarczej w XVII wieku. Nie planowała partycypować w konsekwencjach braku innowacyjności rolniczej, w braniu odpowiedzialności za błędne decyzje hetmanów własnej warstwy społecznej. To moje rozszerzające tekst książki wnioski, które jednak chyba krzyczą do czytelnika, jako niedomówienie, na każdej stronie w długich przykładach wyzysku, poniżenia, przemocy.
Dość sensowny zabieg sprowadzania podawanych kwot odniesionych do współczesnej (z 2020) siły nabywczej, pozwoliło odbiorcy spójnie śledzić jednostajny stopień utraty niezależności chłopów, którzy ubóstwo dziedziczyli wraz z wydłużanym wymiarem pańszczyzny. Janicki dużo wysiłku włożył w wykazanie postępującej, głównie w epoce ‘chwytającej za serce Sienkiewiczowej Trylogii’, utraty wpływu chłopów na cokolwiek we własnym życiu. Ponieważ, czego nie wiedziałem, za grzech uważano odstępstwa chłopów od należytej służby wobec panów ziemskich, a partycypujący w zyskach z alkoholu pleban czasem nawoływał z ambony do picia, to całość relacji ‘pan-wójt-pleban’ sprowadzała się do bardzo ‘toksycznego napięcia’. Przywołane w książce szacunki pokazują, że daniny wobec kościoła i właściciela ziem na których pracował chłop, pochłaniały ponad 90% jego dochodów. Dziś nazywamy to ‘strukturalnym wyzyskiem niewolniczej natury’, kiedyś stanowił standard na którym budowano dobrobyt kilku procent mieszkańców rzeczypospolitej szlacheckiej.
Próba zarzucenia autorowi braku obiektywizmu, w świetle przytoczonych faktów, powinna być zawieszona o tyle, że przytłaczający materiał źródłowy z epoki, to konsekwencja myśli ludzi potrafiących wtedy czytać i pisać. A to u chłopów było umiejętnością niemal niedostępną. Posiłkując się więc ciekawymi obserwacjami obcokrajowców, Janicki dopełnia obrazu biedy chat chłopskich z formalnych opracowań ogólnych i istniejących szczątkowych wskaźników gospodarczych. Ostatecznie chodzi o naszą wyobraźnię. Ile sami wytrzymalibyśmy zniewolenia? Jak bardzo buntowalibyśmy się w sytuacji, gdy nie istniały uczciwe instytucje do rozstrzygania winy w relacjach z majętnym szlachcicem? Czy pokornie zginalibyśmy przez całe życie kark, a może popadlibyśmy w pijaństwo, do którego ‘siłą zachęcałaby nas’ lokalna władza?
„Pańszczyzna” nie wytępi ‘demonów przeszłości z naszego myślenia historycznego’. To raczej powinna być kolejna cegła do konstrukcji opisującej odmitologizowany obraz epoki szlacheckiej. Krytyczne nastawienie do kilku wniosków czy wspomnianych wcześniej pominięć, powinno w czytelniku katalizować twórczy namysł nad całością przekazu historyka. Książka niosąc emocjonalny ładunek, daje sporo argumentów za rekapitulacją naiwności szkolnej czy powielanych uproszczeń. Sentyment do dworków włościańskich wypada uzupełnić o szerszy kontekst. Teraz już nie za bardzo jest sens imiennie rozliczać kogokolwiek za krzywdy sprzed stuleci. Może po prostu warto niewolnictwo Nowego Świata porównać z naszym lokalnym rozumieniem demokracji szlacheckiej. Na tym można jedynie zyskać.
7/10 - DOBRE z małym minusem
=======
* Autor jednoznacznie pokazuje, że mitem jest iż 10% ludności to była szlachta. Z reguły to było między 3-5 % populacji I RP, a niemal cała reszta to byli chłopi.