Książka przedstawia kolejną wersję mitu amerykańskiego: słabo zarabiający prawnik wpada przypadkowo na ślad sprawy, która czyni z niego tytułowego 'króla odszkodowań', wtedy szybko zdobywa fortunę. Zaraz kupuje samochód Porsche, piękny dom w dobrej okolicy, wypasioną łódź na Karaibach, wreszcie prywatny odrzutowiec. No i ma dalsze sprawy, zarabia następne miliony, po prostu dziecko szczęścia....
Książka szczegółowo opisuje mechanizm pozwów zbiorowych: oto obywatele poszkodowani przez wielkie korporacje (firmy farmaceutyczne, budowlane, itp.) mogą wspólnie złożyć pozew i być reprezentowani przez jedną firmę prawniczą. Ma to sens, bo pojedynczy poszkodowany ma nikłe szanse w walce z wielką korporacją. Grisham pokazuje patologiczne konsekwencje pozwów zbiorowych: pozwalają one na olbrzymie, często niezasłużone zyski dla kancelarii adwokackich.
Może najlepsze w książce jest pokazanie amerykańskiego stylu życia, którego centralnym elementem jest kult dolara. Ocenia się ludzi wyłącznie na podstawie grubości portfela, wielkości konta bankowego, jakości samochodu i wypasionego domu. Nie liczy się wiedza, wykształcenie, charakter, inne rzeczy. Jeśliś bogaty toś wspaniały, jeśli biedny toś zero.
Dobrze Grisham portretuje wyznawców kultu dolara; interesuje ich tylko zarabianie pieniędzy, rozmawiać mogą jedynie o kasie i interesach. I tak na przykład bohater książki mówi: „cały czas zajmują mi pieniądze.” Ci ludzie pracują jak woły, po kilkanaście godzin dziennie. Po co? Żeby mieć więcej pieniędzy, a mają już bardzo dużo, no ale przecież inni są bogatsi. Masa takich w Ameryce, a i u nas coraz więcej. No i tak się toczy ten wyścig szczurów, który napędza gospodarkę, ale czy ludzie są tam zadowoleni, szczęśliwi? Cóż za głupie pytanie, jak mogą być nieszczęśliwi milionerzy?
Książka ma liczne słabości. Niby to thriller, ale bardziej powieść obyczajowa, bo napięcia w nim tyle, co brudu za paznokciem, za to mamy masę suchych sprawozdań, pełno kwot, statystyk, procentów, nudne to jak raport księgowego. Poza tym szwankuje psychologia, na przykład główny bohater to jakiś dziwaczny typ, który zupełnie nie przekonuje.
W sumie dosyć słabe to wszystko, moim zdaniem daleko lepsze thrillery prawnicze pisze Michael Connelly, ale ponieważ Grisham zgarnia dużo większą kasę, wiadomo kto jest królem...
Słuchałem audiobooka (pod tytułem 'Król afer') w doskonałym wykonaniu Leszka Teleszyńskiego.